I

27 2 24
                                    

Kwiecień

Per. Joe

Spod mojej cieplutkiej kołdry wyrwał mnie dźwięk budzika. Wstałem powoli, ponieważ ktoś musi go wyłączyć i tą osobą był nie kto inny niż ja.

-Ehh... kolejny dupny dzień - powiedziałem sam do siebie idąc powoli w stronę drzwi.

Gdy wyszedłem z pokoju zacząłem kierować się w stronę łazienki. Po drodze do niej minąłem mojego ojca, który ewidentnie był nie w sosie. Ciekawi mnie co go tak rozzłościło. No, ale bardziej powinienem się przejmować tym, że znowu po lekcjach spędze u niego w pokoju resztę dnia, jak i nocy.

Jeśli mój ojciec jest w dobrym humorze nie muszę się tym za bardzo przejmować, ponieważ wtedy zazwyczaj mi odpuszcza. Ale gdy już tego dobrego humoru nie ma to nie ma też dla mnie litości.

-Na jutro ma pan tu być albo wycofam moją propozycję! - krzykną do telefonu mój ojciec.

-Ughh... Nawet w łazience go słychać, ciekawy jestem o jakiej propozycji
mówił - powiedziałem, będąc już w łazience. - Dobra, ale teraz trzeba się ogarnąć, bo jest już 6:30.

Lekcje miałem dzisiaj na 8:50. Szkoła nie była jakoś super daleko, ale po drodze idę jeszcze jak zawsze po Kely. Więc kawałek drogi był.

Wziąłem szybki prysznic, ale jak na złość zapomniałem wziąć ubrań, więc czmychnąłem szybko do mojego pokoju po jakieś ubrania. Na szczęście mój pokój był niedaleko, więc udało mi się przejść niezauważony. Gdy wróciłem do łazienki przebrałam się w ubrania, które udało mi się szybko wziąć. Była to duża biała bluza z trzema paskami na rękawach żółtym, ryżowym i niebieskim. Krótkie spodenki, jako że był kwiecień to było w miarę ciepło. A także szare podkolanówki z dwoma różowymi paskami na górze.

Wyszedłem z łazienki kierując się w stronę kuchni żeby coś szybko zjeść. W kuchni, siedział Garry jedząc naleśniki. Zaszedłem do lodówki ale po drodze do niej nie obyło się bez obelg kierujących się do mojej osoby przez Garrego. Zajrzałem do lodówki, ale jak zwykle nic w niej nie było na co akurat miałem ochotę. I tak odechciało mi się jeść po wysłuchaniu tych wszystkich obelg od Garrego.

-Jak zwykle nie ma nic na co mam ochotę... - mruknąłem cicho pod nosem.

Poszedłem więc umyć zęby, a po wykonaniu tej czynności wziąłem z pokoju plecak ubrałem buty i wyszedłem z domu. Kierując się w stronę domu Kely.

-Auć! - krzyknąłem spadając na ziemię.

-Jejku, przepraszam nic ci się nie
stało? - powiedział chłopak, na którego przypadkiem wpadłem podając mi rękę.

Już chciałem wyciągnąć rękę do chłopaka, gdy nagle poczułem kłucie na łokciu.

-Sss... - syknąłem lekko z bólu.

-Wszystko w porządku? - spytał chłopak.

-Tak to tylko zadrapanie - powiedziałem powoli wstając z pomocą tego chłopaka.

-Jak się nazywasz? Nigdy cię tu nie widziałem - spytałem.

-Noah jestem. Nie widziałeś mnie tu nigdy prawdopodobnie z tego powodu, że niedawno się tu wprowadziłem - powiedział chłopak. - A ty?

-Joe... - powiedziałem dość niepewne.

Nie jestem osobą zbyt towarzyską. No cóż nic na to nie poradzę.

-Nie bój się mnie nie gryzę, haha - zażartował, dla mnie jednak nie było to zbyt śmieszne.

Odwróciłem wzrok lekko w bok patrząc na telefon, żeby zobaczyć która godzina. Była już 8:30. No to super mam przejebane Kaly mnie zabije. Szykujcie mi grób.

-Przepraszam, muszę iść! - krzyknąłem biegnąc w kierunku domu Kaly.

-Do zobaczenia? - powiedział lekko zmieszany chłopak.

Biegłem tak w stronę domu Kely i na szczęście zdążyłem. Dzięki Bogu grób na razie chyba nie będzie mi potrzebny.

-Przepraszam, że musiałeś tyle czekać! - krzyknęła Kaly biegnąc w moją stronę.

-Nie spokojnie nie czekałem długo - powiedziałem nabierając powietrzne.

Gdy byliśmy w szkole była 8:45 więc jakimś cudem zdążyliśmy. Po drodze do sali opowiedziałem dla Kely o tym chłopaku, którego minąłem w drodze do niej. Kely tak jak Kely oczywiście dostała napadu yaoistycznego i zaczęła wyobrażać sobie moją i Noaha przyszłość.

-Kely przestań naprawdę nie jest w moim typie! - krzyknąłem na nią, przy czym ona się lekko przestraszyła.

-Przepraszam... - powiedziała cicho.

-Nie Kely, to ja przepraszam, ale trochę się wkurzyłem, ponieważ za każdym razem gdy na kogoś wpadnę czy z kimś chwilę pogadam to ty dostajesz napadu yaoistycznego i zaczynasz wyobrażać sobie moją i tej osoby przyszłość - powiedziałem na jednym wdechu o mało co się nie dusząc przy tym.

-Dobrze już nie będę - powiedziała bardziej pewnie niż wcześniej.

Ehe właśnie już widzę jej "już nie będę". Po lekcji polskiego mieliśmy matmę niestety. Zanim to poszedłem z Kaly po coś do picia, bo ja jak to, ja nic nie wziołąłem. Gdy staliśmy w kolejce przy automacie do wody zauważyłem Noaha biegnącego w moją stronę. Nie powiem zdziwił mnie trochę ten widok.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Noah Smah - osoba, na którą wpadł Joe
Wygląd - wysoki, czarne ładnie przycięte włosy, niebieskie oczy, lekko ciemna cera
Styl ubioru - normalny, nie jakiś specjalny
Wiek - 18 lat

Do następnego 👋🏻👋🏻

Przypominam o magicznej
gwiazdce⭐

~Co ja ci zrobiłem...~ [ZAWIESZONE Z POWODU BRAKU CHĘCI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz