Niepokój zamyka moją klatkę piersiową w ciasnych objęciach, kiedy przechodzę przez laboratorium ojca. Kiedyś mieszkałam w tym miejscu. Kiedyś, kiedy nie było tu tylu ludzi, komputerów ani tych dziwnych tablic, pojawiających się z nikąd jak tylko Hank pstryka palcami. Jest tu inaczej.
Wchodzę właśnie do mojego dawnego pokoju, kiedy odkrywam, że to miejsce jako jedyne się nie zmieniło. Nadal stoi tu to samo łóżko. Ta sama szafka. Ta sama skromna szafa. I nadal jest tu ten sam beznadziejny kolor ścian, o którego zmienienie niejednokrotnie prosiłam ojca. Był zbyt zajęty, żeby się tym zająć. Oprócz ciepła i poczucia bezpieczeństwa brakowało tu również światła. W laboratorium nie ma okien. W moim pokoju również. Tylko światełka świecące zimnym kolorem w każdym pomieszczeniu.
— Pani Cromwell — słyszę za sobą świeży, przypominający dziecięcy głos.
Obracam się powoli tylko po to, żeby zobaczyć chłopaka. Jest niski. Pierwsza rzecz jaką zauważam w jego wyglądzie jest wzrost i dwa tatuaże na twarzy; czarne paski przechodzące wzdłuż jego buzi. Zaczynają się tuż pod jego oczami i giną gdzieś na lini szczęki. Zielone oczy, drobna budowa ciała, policzki o świeżym różowym kolorze. Jest jeszcze bardzo młody.
— Tak?
— Mam coś dla pani. Pan Hank kazał mi przekazać tę teczkę do pani rąk — Patrzę na jego dłonie i widzę, że trzyma w rękach aktówkę. Coś w jego zachowaniu zdradza mi jego nieśmiałość, brak pewności siebie. Uśmiecha się do mnie; na wpół nerwowo, na wpół życzliwie.
— Dziękuję. Co to?
— Kilka informacji o nas, naszej misji i o tym co będziemy robić. To nie tak, że zajrzałem do środka, pan Hiddle mi to powiedział.
— W porządku — mówię, wodząc palcami po teczce tylko po to, żeby w końcu zdecydować się na otworzenie jej. Chłopak idzie do drzwi. — Czekaj — zatrzymuję go. — Jak się nazywasz?
— Shea, proszę pani.
— Jesteś jednym z Testów, prawda Shea? Możesz sam mi o wszystkim opowiedzieć? Nie ufam temu co tu piszą.
Shea kiwa głową kilka razy. Za dużo razy. Siadam na łożku, a po chwili do mnie dołącza, jego głowa spuszczona w dół od kilku sekund. Jest spięty. Jego ręce kurczowo trzymają się jak zawsze niewygodnego materaca, usta przypominają wąską linię, a nogi nie do sięgają do ziemi; kołyszą się w powietrzu na przemian; raz do przodu raz do tyłu.
Kładę rękę na jego ramieniu i czuję coś dziwnego.
— Boisz się mnie? — pytam, zdradzając swój smutek i żal w głosie.
Shea podnosi gwałtownie głowę i patrzy się przed siebie, a kiedy odważa się spojrzeć mi w oczy widzę w nich obawę. Może to obawa przed zdemaskowaniem, którego właśnie dokonałam.
— Boisz się mnie.
— Nie, to tylko... Słyszałem o tym co pani potrafi i jestem wielkim fanem rozgniatania czegokolwiek, naprawdę to godne podziwu, ale nie boi się pani, że straci pani kontrolę i nagle cały świat zostanie rozgnieciony na milion kawałeczków? To musi być duża presja.
Nie mówię nic.
— Przepraszam...
— Nie boję się, że utracę kontrolę — teraz to ja nie patrzę w jego oczy. — Byłam przygotowywana na posiadanie tej mocy całe moje dzieciństwo. Podczas, kiedy moi rówieśnicy płakali z powodu zepsutej zabawki, ja siedziałam na krześle laboratoryjnym.
— Brzmi do bani.
— To było do bani — mówię. — Ale mimo tego, że byłam oswajana ze swoją mocą, nadal coś mnie w niej przeraża. Może to to, że gdybym tylko chciała, zrównałabym wszystko z ziemią.
CZYTASZ
Diyaa Cromwell: The Dark Man
Science FictionDiyaa przyłącza się do grupy osób o niezwykłych zdolnościach, aby uratować świat przed zagładą i wizją nowej cywilizacji. Dąży do tego mężczyzna pełen okrucieństwa, który szuka sojuszników w walce między dobrem a złem. Jednak nie do końca można naz...