13. Heroinowa histeria

279 48 18
                                    

Opuszczam mieszkanie Baekhyuna późnym wieczorem, po upewnieniu się, że śpi bezpiecznie w swoim łóżku. Część mnie w przypływie wściekłości chce przetrząsnąć jego rzeczy w poszukiwaniu woreczka z białym proszkiem, ale powstrzymuje mnie przed tym zdrowy rozsądek. To nic nie zmieni. Muszę zaakceptować pewną kolej rzeczy - póki co nie jestem nikim, kto mógłby pomóc Baekhyunowi, dopóki on sam nie zechce mojej pomocy. To przykre, ale jestem dla niego zupełnie bezużyteczny. Najbardziej boli mnie fakt, że sam przyczyniłem się do jego stanu.

Baekhyun potrzebuje fachowej pomocy. Odwyku. Terapii. Ośrodka leczenia uzależnień. Urlopu. Czegokolwiek. Jedynym, co mogę zrobić jest trwanie przy nim w tym ciężkim okresie i pokazanie mu, że tym razem będę przy nim do końca. Nie musi obawiać się, że go zostawię. Nie mam takiego zamiaru.

Po pracy ponownie idę do jego mieszkania. Ta sytuacja jest lustrzanym odbiciem poprzedniego dnia - otwiera mi zawinięty w koc, wraca do salonu i upada na kanapę. Nie odzywa się do mnie ani słowem. Tym razem w mieszkaniu zalega martwa cisza. Nie słyszę nawet muzyki klasycznej, która zawsze sączyła się z głośnika pod telewizorem.

- Jak się czujesz? - pytam, ale moje pytanie pozostaje bez odpowiedzi.

Podchodzę i tylko patrzę na niego z bezpiecznej odległości. Wygląda na wyczerpanego, choć przespał ostatnie dni. Ten widok sprawia, że mam ochotę zalać się łzami, ale nie mogę sobie pozwolić na kolejną chwilę słabości.

- Jadłeś obiad? - pytam, pochylając się nad nim.

Znów nic. Zero odpowiedzi.

Idę do kuchni dokładnie tak, jak wczorajszego dnia, choć tym razem nie siadam przy stole. Otwieram lodówkę i stwierdzam, że coś ugotuję. Cokolwiek, aby zabić czas i zająć czymś myśli. Wyciągam z górnej szafki spory garnek i postanawiam ugotować zupę. Baekhyun z pewnością dawno nie jadł ciepłego posiłku. Kroję warzywa w skupieniu i modlę się w myślach, aby chłopak wyrwał się z tego letargu.

- Tęsknię za naszymi rozmowami, Baekhyun - wołam z kuchni tak, aby mnie usłyszał. - Byłoby miło, gdybyś wstał i mi potowarzyszył. Gotuję zupę. Przyda ci się trochę warzyw, musisz nabrać sił.

Żadnej reakcji. Nie zniechęcam się. Kontynuuję krojenie skromnego zapasu warzyw w milczeniu i wrzucam wszystko do garnka.

- Przepraszam, że wpuściłem tu twojego tatę. Nie wiedziałem, że to będzie dla ciebie takie złe, choć wiem, że mogłem się domyślić. Po prostu już trochę brakuje mi... pomysłu. Czuję się bezsilny, Aniele. Chciałbym, żebyś poczuł się lepiej. Chciałbym...

Milknę. Przy krojeniu cebuli oczy zachodzą mi łzami i nieopatrznie nacinam nożem palec. Nie wiem, czy to przez skumulowane poczucie słabości, cebulę czy ból w palcu, ale z moje gardła wyrywa się od dawna tłumiony szloch. Odkładam nóż, drżą mi dłonie. Patrzę na krew sączącą się z palca i płaczę bezwstydnie z opuszczoną głową, czując się po prostu bezużyteczny. Spuszczam głowę i pozwalam łzom spływać w dół mojej twarzy.

- Tak bardzo... Tak bardzo chciałbym żeby było już wszystko w porządku. Chciałbym zabrać się na plażę, jak kiedyś. Zróbmy ognisko. Pojedźmy na śniadanie do zajazdu. Może... może to sprawi, że poczujesz się lepiej...

Milkę, czując wokół siebie słabe, skostniałe dłonie. Zaskoczony podnoszę głowę pewien, że to tylko wytwór mojej wyobraźni, ale Baekhyun naprawdę stoi tuż za mną, wtulony w moje plecy. Boję się odwrócić, aby go nie spłoszyć, więc jedynie nakrywam jego dłonie swoimi i uśmiecham się przez łzy.

- Przestraszyłeś mnie - mówię, przełykając łzy. - Kiedyś przez ciebie zwariuję, Aniele.

Trwamy tak przez dłuższą chwilę, dopóki nie odwracam się, aby objąć go mocno. Ta nagła bliskość wywołuje we mnie kolejny niekontrolowany potok łez. Tym razem są to łzy ulgi.

Pierwszy i JedynyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz