Rano obudziły mnie potworne mdłości. Z tego co się dowiedziałam, to było całkiem normalne w moim stanie. Starając się jak tylko mogę doprowadziłam do porządku i ubierając mundurek szkolny ze smutkiem stwierdziłam, że przy moim drobnym wzroście i figurze trudno mi będzie ukryć rosnący z biegiem czasu brzuch. Tym razem nie wciągnęłam koszuli w spódniczkę, przez co w miarę mój żołądek się uspokoił. Zarzuciłam torbę na ramię i zeszłam na dół modląc się, żeby nie zwymiotować przy wszystkich. Zaparzyłam sobie mięty, z szafki wyciągnęłam sucharki i smarując je serkiem zastanawiałam się i kiedy i czy w ogóle powiedzieć o tym Aizawie. Najchętniej spakowałabym wszystko co najpotrzebniejsze i wróciła do rodziny w Kanadzie. Jednak to nie było możliwe, byłam nadal na utrzymaniu ojca, który od świąt nie odezwał się słowem. Gdybym tylko mogła, to uciekłabym do mojej ciotki. Ona jako jedyna utrzymuje ze mną kontakt i w miarę regularnie stara się ze mną rozmawiać. Wiem doskonale, że ma za złe moim rodzicom za to co mi zrobili i jak się zachowują i robi wszystko co w jej mocy, żeby mi to wynagrodzić, a chociażby sprawić, że będę czuła się lepiej. Nigdy nie zapomnę jak zapłakana w środku nocy, w mróz, biegłam co sił w nogach do niej, aby ukryć się przed kolejnym atakiem złości matki wywołanej totalną błahostką. Przemarznięta do kości, w cienkiej bluzie i w trampkach przedzierałam się przez zaspy śniegu mając nadzieję, że coś lub ktoś po drodze zakończy moje męki. Zawsze myślałam, że wszystko co mnie spotyka w życiu prędzej czy później kończy się porażką. Tak w sumie mnie nauczyli. Jedyne co mi wmawiano od dziecka, to jak bardzo jestem niepotrzebna, że do niczego w życiu nie dojdę i najlepiej by było gdybym nigdy na świecie się nie pojawiła. Bycie tym wyrzutkiem bolało mocniej, bo słyszałam to od własnych rodziców. Dlatego kiedy tylko ciotka dała mi to minimalne poczucie wartości byłam wniebowzięta, a teraz mimo całego strachu i ogromu odpowiedzialności jaki na mnie spadnie, w pewnym sensie cieszyłam się, że będę miała swoją małą osóbkę, której oddam całe moje pokłady miłości zbierane przez lata i kumulowane w głębi mojego serca. Pomijając fakt, że jest szansa, że nie będę z tym sama, to i tak coraz częściej myśląc o tym miałam lekki uśmiech na twarzy.
W klasie jak zwykle siedziałam cicho ze wzrokiem opuszczonym w dół. Mimo wszystko byłam zła na Aizawę za jego lekceważenie mnie. Mógł się tłumaczyć, że ma pracę, ale doskonale wiedziałam, że co wieczór wraca do siebie i siedzi w pokoju nie ruszając się z niego do rana. Znowu miałam ochotę wykrzyczeć mu to w twarz, ale cały czas się powstrzymywałam starając się zachowywać w miarę normalnie. Ten plus, że na przerwie mogłam odezwać się do osób, do których nabrałam ogromne zaufanie. Kirishima i Tokoyami, oboje byli dla mnie podporą od miesięcy, a po ostatnim zdarzeniu stali mi się bliżsi niż bym wcześniej przypuszczała. Fakt, Bakugo tak samo coraz więcej czasu spędzał ze mną, głównie na treningach, pomagając mi jak najlepiej potrafi. Wychodziło mu to coraz lepiej, bo co z kolejnym testem wspinałam się w rankingu wyników. Jeśli nadal będę ćwiczyć równie intensywnie, a nawet bardziej, to może pod koniec pierwszej klasy trafię do czołowej dziesiątki najlepszych. Chociaż na razie głównie muszę skupić się na nauce, żeby z egzaminami nie pozostać w tyle i utrzymać moją pozycję.
I tak mijały kolejne godziny spędzone w milczeniu i obmyślaniu co zrobić. Nigdy chyba wcześniej tak bardzo nie skupiałam się nad jedną rzeczą. Na przerwach kiedy mijałam Aizawę odruchowo opuszczałam wzrok, żeby na niego nie patrzeć. Ból jaki mi to sprawiało był do pewnego stopnia znośny. Jednak czując, że on sam wyczuwa, że coś jest nie tak, dobijało mocniej. Oczywiście, zostałam do niego wezwana.
Wchodząc do pokoju od razu zamknęłam za sobą drzwi i w ciszy czekałam, aż sam coś powie.
-No? Może masz mi coś do powiedzenia?- stanął kilka kroków przede mną. Ja pokręciłam głową przecząco.- Przecież widzę, że coś ukrywasz.- jego głos ponownie stał się surowy i stanowczy, tak jak na początku naszej znajomości.
-Wszystko jest w jak najlepszym stanie. Sensei.- powiedziałam tak do niego specjalnie. Może wyczuje, że ta rozmowa jest bezcelowa.
-Nie powiedziałbym tego samego. Czemu nie jesteś ze mną szczera?
-Szczera? Ja mam być szczera?- nerwy powoli przejmowały kontrolę.- Jak ja sama nie wiem co mam robić w takiej sytuacji.- czułam, że oczy robią mi się mokre.- Czuję się jakbym była popychana z miejsca na miejsce i potrzebna tylko wtedy kiedy to tobie pasuje!- pierwszy raz zwróciłam się tak do niego. Wiedziałam, że to niegrzeczne, ale jakoś nie zwracałam na to uwagi.- Snuję się po kątach czekając tylko aż mnie zawołasz do siebie pod jakimś błahym pretekstem. Nie interesujesz się niczym. Nie wiesz co się dzieje ze mną. Nawet nie zapytasz po tak długiej przerwie.- spojrzałam na niego, wyraz twarzy miał mocno zdezorientowany.- I jeszcze oczekujesz, że od tak, po prostu, będę potrafiła ci wszystko powiedzieć, skoro dajesz mi coraz bardziej do zrozumienia, że nie powinnam być przy tobie, bo tobie to nie odpowiada za każdym razem. To tak jakbym była twoją zabawką. Pobawić się kiedy najdzie cię ochota, a potem rzucić w kąt i niech się kurzy czekając aż znowu na nią spojrzysz!- złość już mocno nade mną zapanowała. Nawet nie hamowałam się ze słowami jakie wypowiadam. Chciałam, żeby go to zabolało, mocno, dogłębnie, żeby zostało to z nim przez dłuższy czas.
-Ja...- zaczął ochrypniętym głosem. Wyczułam, że nie wie co powiedzieć.
-No właśnie.- po dłuższej ciszy westchnęłam. On jedyne co zrobił, to chciał mnie przytulić. Wyciągnął w moją stronę ręce i kiedy był już dość blisko, odepchnęłam go od siebie. Na jego zdezorientowaną twarz rzuciłam moje zimne spojrzenie. Oczy miałam zapłakane, dłonie mi się trzęsły, w tym momencie chciałam każdego, byle nie jego obok siebie. Bez zbędnej ilości słów wybiegłam z pokoju.
Biegnąc przez korytarz starałam się powstrzymać lecące łzy. Mocno psuły mi widoczność. Co chwilę wpadałam na kogoś, ale szybko przepraszałam i biegłam dalej przed siebie. Do czasu kiedy wpadłam na najmniej oczekiwaną osobę, która mogłaby mi pomóc.
Ręce zatrzymały mi się na jego ramionach. Niefortunnie sprawiłam, że oboje przewróciliśmy się na podłogę. Sam nie wiedział co się stało, wybiegłam dosłownie zza rogu. Od razu wyczułam kto to jest. Chciałam wstać i przeprosić, ale byłam tak bardzo na skraju wszystkiego, że po prostu zacisnęłam pięści na jego mundurku i zwijając się w kulkę przycisnęłam twarz do jego piersi. Po chwili poczułam jego dłoń na mojej głowie.
-Bianca...? Ej, co jest?- podniósł się i usiadł ze mną pod ścianą. Przysunął mnie bliżej i z drżącym głosem próbował mnie uspokoić. Uniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy. Zobaczył mnie całą zapłakaną.- Dobra, chodź. Porozmawiamy w jakimś ustronnym miejscu.- wstał z podłogi i wyciągnął w moją stronę rękę. Chwyciłam go i pomógł mi wstać.Nie wiedziałam gdzie mnie prowadzi, akurat nie miało to teraz najmniejszego znaczenia. Posłusznie trzymałam go idąc za nim ze spuszczoną głową w dół. Zastanawiało mnie co takiego mu powiedzieć, czy w ogóle będzie chciał wiedzieć od czego biegłam przez korytarz na oślep. Zatrzymaliśmy się w miejscu niezbyt uczęszczanym przez innych. Posadził mnie na ławce, a sam stanął przede mną i krzyżując ręce na piersi wpatrywał się na mnie.
-Słuchaj...nie wiem sam co mówić. Pierwszy raz spotkała mnie taka sytuacja. Z reguły bym to olał, ale kiedy na mnie spojrzałaś, to sam się przeraziłem. Jeśli chcesz, to możesz mi powiedzieć co cię gryzie. Postaram się pomóc na tyle ile potrafię.
-Nie wiem czy dam radę, Katsuki. Sama jestem tak samo zbita, tak jak ty teraz.
-Dlatego chcę zrobić co w mojej mocy, żeby ci pomóc! W końcu, tego wymaga od nas nasz zawód, którego się uczymy, prawda?- uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową.- No właśnie, więc jeśli jest coś co chcesz z siebie wydusić, to jestem tu i teraz.- dumnie przyłożył pięść do piersi.
Wahałam się dość mocno przed tym co mogę, a co lepiej zachować dla siebie, żeby go nie przerazić. Próbowałam jakoś w głowie ułożyć sobie wszystko, poukładać w miarę czytelnie i pominąć szczegóły, do których lepiej się nie przyznawać. Było to trudniejsze niż myślałam. W końcu zapaliła mi się lampka, wiedziałam już jak mam mu to wyznać, a także co powinien wiedzieć, dla mojego i jego dobra. Wzięłam głęboki oddech i bez dłuższego zastanawiania się wydusiłam to z siebie.
-Pamiętasz jak niedawno na zajęciach zemdlałam?
-No tak, zatrułaś się wtedy, nie?
-Właśnie...to nie od tego.- opuściłam głowę w dół.- To coś, hmm...większego i gorszego...
-Jesteś chora? Słuchaj, na pewno można cię z tego wyciągnąć, co by to nie było. Ja obiecuję, że cię z tym nie zostawię, a mogę ci zapewnić, że reszta klasy powie ci to samo.
-To nie jest choroba, ale można to pod to podciągnąć...
-W takim razie, to nie jest nic strasznego! Nie wiem czym się martwisz.
-Katsuki...- głos mi zadrżał.
-Słucham.
-Ja...nie wiem czy potrafisz dochować tajemnicy...
-Uwierz mi, potrafię i mogę ci zapewnić, że bez twojej zgody nie powiem tego nikomu.
-Boję się, ale...- spojrzałam na niego, twarz miał spokojną i zapewne nie spodziewa się tego czym go zaraz zbiję z nóg.- Nie pytaj jak, nie pytaj skąd.- kiwnął twierdząco głową.- Wtedy kiedy byłam u pielęgniarki, to...dowiedziałam się, że...- całe moje ciało krzyczało, żeby tego nie mówić, ale rozsądek i ból jaki sprawiało mi trzymanie tego w tajemnicy wygrało.- Dowiedziałam się, że jestem w ciąży.Przez palce, którymi zakryłam twarz zaraz po tym jak to powiedziałam, widziałam jak Bakugo upada pod ciężarem własnego ciała na kolana. Biel oblała go całego, oczy wbił we mnie i z przerażoną miną nie mógł wydusić ani jednego słowa. Wiedziałam co czuje, tak samo zareagowałam kiedy sama się o tym dowiedziałam. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, że nie ma już odwrotu.
-Przepra...- zaczęłam, ale on w tym samym momencie uniósł się lekko i przytulił tak, że głowę miał na wysokości mojego brzucha. Zacisnął ręce na za moimi plecami i przyciskając mnie do siebie mogłam wyczuć, że cały wręcz drży z wrażenia.
-Nie, nie więcej nie mów. Obiecałem, więc nie pytam o więcej. Możesz mi uwierzyć, nie ważne co inni o mnie myślą, mam to gdzieś, ale skoro ty mi zaufałaś na tyle i powiedziałaś coś takiego, to zapewniam cię, że zrobię wszystko co w mojej mocy, żebyś więcej nie musiała cierpieć. Poradzisz sobie, będę przy tobie choćbym nie wiem co. Ja i ten matoł, Kirishima, jeśli będziesz gotowa, to biorę na siebie odpowiedzialność za wszystko kiedy jakimś cudem to się wyda. Rozumiesz?
Każde jego słowa były tak niespodziewane z jego strony, że odjęło mi mowę. Uniosłam obie dłonie i po jakimś czasie położyłam je na jego głowie wtulonej we mnie i pochylając się nad nim objęłam go równie mocno co on mnie.
Krótki rozdział po dość długiej przerwie, uszkodziłam sobie nadgarstek i z bólem to pisałam, ale przekazałam to co zaplanowałam. Jedna osoba o tym wie, niedługo przyjdzie kolej na następną, a nasz Aizawa zrobi coś czego nikt się nie spodziewa ^^
Love u all <3
CZYTASZ
"Nieletnia" [Aizawa x OC] ZAKOŃCZONE
FanfictionBianca to osiemnastoletnia dziewczyna, która po rozwodzie rodziców trafiła pod opiekę ojca w Japonii. Cicha, lecz z charakterem została wysłana do U.A. High School. Czy przebywanie z młodszymi sprawi, że Bianca otworzy się na innych? Czy nowe przyj...