Gdy bije cię dwójka, jest duża szansa, że kopią cię na przemian. Jednak, gdy napada na ciebie piątka kopią siebie nawzajem, przy tym przeszkadzając sobie.
Po kilku ciosach, odpuścili i wyszli wszyscy oprócz czarnoskórego. Spojrzał na mnie, ukląkł przede mną i podniósł lekko moją głowę. Zsunął kaptur na ramiona i przyglądał mi się przez chwilę.
-Nikomu nie powiesz o naszym małym spotkaniu, prawda?
-Nigdy. - moje żebra bolały, więc wykrztusiłem tylko jedno słowo.
Odsunął się, wstał i przeszedł kilka kroków.-Pedał. - kopnął mój lewy bok, a ja cicho jęknąłem z bólu. Wyszedł i zostawił mnie samego. Wstałem dopiero po jakiś 40 minutach z powodu bólu przez, który nie mogłem zrobić tego wcześniej. Otrzepałem się z kurzu i wyciągnąłem rękę po klamkę.
Postanowiłem pójść korytarzem, którym rzadko chodzono. Nie chciałem żeby ktoś zobaczył mnie w tym stanie, wywołałoby to tylko większą lawinę plotek. Powoli szedłem korytarzem, mój wzrok przykuła para nastolatków.
Zabini i pewnie jego nowa zabawka wpychali sobie języki do ust. Po chwili chłopak odsunął dziewczynę od siebie i powiedział coś bardzo cicho. Dziewczyna otworzyła i zamknęła usta parę razy, próbując coś powiedzieć. Rozpłakała się i uciekła.
-Dziwka.
Ślizgon tylko oparł się o ścianę i zamknął oczy.
-Jeszcze ci mało? Dobrze wiem, że mnie słyszysz, więc jeśli nie chcesz kolejnych sińców lepiej spadaj.
-Co ja ci takiego zrobiłem? Ja już chyba zapomniałem, z jakiego powodu mnie dręczysz na każdym kroku. - podszedłem bliżej.
-Weasley, ja po prostu nie toleruje wyrzutków i tyle. Po za tym nie muszę się tłumaczyć pedałowi.
-Nie jestem gejem, za to ty jesteś zwykłym homofobem z kompleksami.
-Uważaj na słowa. - gdy skończył zdanie, krew napłynęła mi do ust. Kaszlnąłem parę razy i odwróciłem wzrok. Podczas tego całego zamieszania musiałem sobie przygryźć mocniej język.
-Kurwa... - westchnąłem.
-Zdychasz? Mam ci załatwić różową trumnę z napisem "jestem homo"?
-Skończyłem z tobą gadać. Jak na jeden dzień, to i tak już przekroczyłem limit rozmawiania z idiotami. - obróciłem się i zacząłem iść przed siebie. Wszystko widziałem podwójnie co utrudniało sprawę.
TIME SKIP
-Ron? Wstawaj. Dziś na śniadaniu mamy apel i dyrektor prosił, żebyś przyszli wcześniej. - obudził mnie łagodny głos.
Otworzyłem jedno oko i ujrzałem Nevilla.
-Czemu ze mną gadasz?
-Bo jesteś moim przyjacielem? Głupie pytanie, wstawaj. - powoli wygramoliłem się z łóżka i podszedłem do szafy.
Neville był jedynym, który mnie nie wyzywał i rozmawiał jak ze znajomym. Miło było mieć w kimś oparcie.Na śniadaniu usiadłem jak najdalej od uczniów, ponieważ szepty na mój temat nie ucichły.
-Cisza! - krzyknął Dumbledore i sala zamilkła. - Chciałbym coś ogłosić. Organizujemy wycieczkę, mugole nazwaliby to kampingiem. Będziemy się uczyć w plenerze, zgodnie z naturą. Wyjazd nie jest obowiązkowy, zapisujemy się u nauczycieli. Ktoś ma jakieś pytanie? - odczekał chwilę. - Nie? To już koniec ogłoszeń. Miłego posiłku.
Zaczęły się podekscytowane rozmowy, śmiechy i zapisy. Ja siedziałem spokojnie na końcu stołu żując kanapkę. Postanowiłem, że nigdzie nie jadę, bo nie chciałem się pchać na siłę w centrum uwagi. Mój wzrok automatycznie powędrował na Harry'ego i Hermione. Oni pojadą na pewno, zawsze lubili takie wypady.
Ludzie pchali się do wyjścia, aby napisać listy do rodziców z prośbą o pozwolenie na wyjazd. Poczułem zimne spojrzenie na plecach. Obróciłem się w stronę stołu Slytherinu, a moje oczy trafiły na spojrzenie Ślizgona.
- Czemu nie wstaje? Nie jedzie? Jeśli, będę musiał zostać z nim przez cały ten czas, to idę zaraz bić się z niedźwiedziem. - mrugnął do mnie po czym uśmiechnął się. - Czemu życie jest takie niesprawiedliwe?
------------------------
Słowa: 579
CZYTASZ
| Nigdy | Blairon |
FanfictionDwaj najwięksi wrogowie: Ron Weasley i Blaise Zabini, już dawno zapomnieli o co się kłócą. Jedna plotka rozpowiedziana przez kogoś zmieni życie Rona o 180°. Czy Blaise pomoże rudzielcowi? Czy raczej ich relacja pozostanie taka sama? ⚠️ Brutalność...