Rozdział 3

199 5 0
                                    

Cztery lata wcześniej

- Rey - spojrzałam na Nicka, pełna nadziei i determinacji. - To wypali?

- Jasne - oznajmiłam pewnie. Jego kruczoczarne włosy były już pełne kurzu. Siedzieliśmy w piwnicy w zimnej i starej piwnicy, już kilka godzin. Byliśmy uzbrojeni po zęby, na wypadek gdyby plan nie wypalił. - Dzwoniłam do tej szkoły o której ci mówiłam - powiedziałam.

- Jak poradzisz sobie z tym, że jesteś trochę na to za stara?

- Daj spokój, to raptem dwa lata różnicy - zaśmiałam się, siadając na nogach. - Po za tym, mam nowe papiery, z których wynika, że mam 16 lat, a nie 18. Po za tym dyrektor kupił historię, że miałam problemy ze zdrowiem i dlatego jestem rok do tyłu.

- Zapłacisz mu tyle kasy, że co mu za różnica czy mówisz prawdę czy nie - odparł obojętnie.

- Wiesz jak się będę nazywała?

- Jak?

- Sara Anderson.

- Okropnie - wypalił.

- Wiesz, że możesz jechać ze mną, prawda? - zapytałam kładąc mu rękę na kolanie.

- Jak nas złapią razem, to będzie po nas - powiedział, a ja niechętnie przyznałam mu rację. - Ale kiedy skończysz tą swoją szkołę, znajdę cię i wywiozę na Dominikanę, gdzie będziemy żyć jak królowie, jako mąż i żona, przysięgam Ci, Reychel Foster - obiecał, całując delikatnie moje usta.

Wtem usłyszeliśmy głośny wybuch. Ziemia pod nami się zatrząsła, a my oderwaliśmy się od siebie. Ojciec Nicka wykonał zadanie. Teraz kolej na nas.

Zgodnie z moimi przewidywaniami, wszyscy strażnicy opuścili budynek. Wyszliśmy z piwnicy, z najlepszymi karabinami w rękach, jakie tylko były dostępne, po tej stronie świata. Bez trudu dotarliśmy do głównej hali magazynu. Stały tam dwa małe samochody dostawcze. Otworzyliśmy bramę przyciskiem, a Fred wjechał do środka identycznym samochodem.

- Idę do sejfu - oznajmiłam. Ruszyłam głównymi schodami, kiedy wybuchła kolejna bomba, w kolejnym budynku. Cudo techniki Freda działało bez zarzutu, ale oznaczało, że za dokładnie dwadzieścia minut w płomieniach stanie też ten magazyn. Kiedy weszłam do sali z sejfem, wiedziałam, że przede mną najtrudniejsze zadanie. Otworzyć to cacko. Wyciągnęłam z kieszeni pudełeczko ze swoim sprzętem i zabrałam się do pracy. Usłyszałam szelest machiny kodującej, która brzęczała pod wpływem moich narzędzi. Po chwili lamka przy sejfie zaświeciła się na zielono, co oznaczało, że mi się udało. Weszłam do środka. Pieniądze zapakowane były w torby, o czym wiedzieliśmy doskonale planując napad. Za dwie godziny miały zostać wywiezione przed właścicieli majątku. Nick pojawił się znienacka informując, że musimy się pospieszyć. Czym prędzej wziął kilka toreb i zaczęło się wynoszenie gotówki.

- Dzieciaki, szybciej! - poganiał nas Fred, kiedy nastąpił trzeci wybuch.

- Jedź, poradzimy sobie - oznajmiłam. Fred niepewnie spojrzał na syna, ale ten dał mu znak, by ruszał. Wsiadł do samochodu, który tu zastaliśmy, po czym ruszył.

Zaczęłam pakować torby do naszego dostawczaka. Po chwili Fred odezwał się na krótkofalówce

- Zgodnie z planem, jadą za mną. Macie dwie minuty do wybuchu.

- Nick! Wystarczy! - krzyknęłam, kiedy chłopak zniósł kolejne pakunki.

- Zostały trzy ostatnie. Wsiadaj do wozu, załaduje.

Zanim jednak wykonałam polecenie, otworzyłam bramę do hali. Nagle przy wjeździe pojawili się strażnicy.

- Bierz ją! - rzucił jeden z nich. Zaczęła się strzelanina.

- Nick! - krzyknęłam. - Osłaniam cię! - wyszłam zza auta strzelając z karabinu. Strażnicy nie byli przygotowani na moje szaleństwo. Strzelałam jak wariatka, trafiając ich na oślep.

- Rey, szybko! - Nick podjechał po mnie, a ja wskoczyłam do auta. Nagle usłyszałam głośny huk, bomba wybuchła w chwili kiedy przekroczyliśmy bramę hali. Za nami wszystko stało w ogniu.  


Obecnie

Siedzenie w pokoju, samą i przywiązaną do ramy łóżka, po kolejnych godzinach stało się nudne. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Czekałam, aż Dragon skończy przygotowania do naszej drogi, bym mogła znaleźć okazję do szybkiej ucieczki. Myślałam o tym co się wydarzyło kilka lat temu, co sprawiło, że dziś byłam w tym miejscu... Miałam nadzieję, że Nick dowie się o tym, że mnie dorwali. W tamtym czasie wkurzyliśmy wielu ludzi, którzy chcieli nas dopaść i odzyskać pieniądze, które im zabraliśmy. Mieliśmy plan na wypadek gdyby taka sytuacja miała miejsce i liczyłam na to, że niedługo wyjdę na wolność.

Kiedy zaczynało się ściemniać, nie wytrzymałam. Krzyknęłam kilka razy. Byłam głodna, zmarznięta, bo wciąż miałam na sobie sukienkę z imprezy i miałam potrzebę się umyć. Po chwili usłyszałam otwieranie się drzwi.

- Co jest?

- Niecierpliwie się - rzuciłam, patrząc na Dana. - Muszę się umyć i błagam, daj mi coś do jedzenia, bo za chwilę umrę z głodu. Nie jestem przystosowana nie jeść tak długo.

- Spokojnie, kotku - w drzwiach pojawił się Dragon. - Wszystko gotowe, za chwile ruszamy. Tu masz ciuchy - rzucił mi siatkę z ubraniami i kosmetykami. - Ogarnij się i jedziemy.


Cześć i czołem! Kolejny rozdział przed wami :) 

Za kim tęskniliście najbardziej?


UprowadzonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz