1

246 21 12
                                    

Znowu to samo. Siedziałem w pierwszym rzędzie przed sceną. Światło górnych reflektorów nieprzyjemnie katowało moje oczy. Zmrużyłem je. Nie za wiele to dało więc spuściłem też głowę. Było już lepiej. Czekałem teraz tylko aż wyczytają moje imię i będę mógł wstać z niewygodnego krzesła.
Jak zwykle zaczęli od końca, ale zatopiony we własnych myślach skapnąłem się dopiero jak byli  już w połowie listy.
Na podest wszedł następny wyróżniony.
Nie znałem go.
Pewnie to ktoś kto zaczynał karierę. Jeżeli będzie piął się po szczeblach sukcesu to być może będziemy się widywali na następnych galach, tak jak w przypadku niektórych tutaj z pewnym stażem.
Znałem dziewczynę, która najprawdopodobniej zajmie czwarte miejsce, podeszłego dziadka z trzeciego i tego.... Tego cholernego skurwiela co przy odbieraniu swojej platynowej statuetki znowu wrednie się do mnie uśmiechnie, tak jakby miał zamiar mi napluć na łeb. Spojrzy na mnie jak minister edukacji na grube dzieci i nie będzie szczędził sobie pochwał tym samym uniżając resztę obecnych tu artystów. Denerwował mnie niesamowicie. W sumie od zawsze. Od początku liceum, mimo że przez jakiś czas się w nim podkochiwałem. Na całe szczęście o tym się nie dowiedział. Nikomu innemu o tym też nie mówiłem. To było chwilowe zauroczenie, które minęło zaraz po tym jak poznałem jego charakter.

Numer jeden właściwie wszędzie gdzie się znalazł. Mimo, że walczyłem i starałem się jak mogłem to nigdy nie byłem w stanie osiągnąć tego co on. Dlatego zostałem ''numerem dwa''. I tak zostało, a jednak wciąż miałem dla siebie nadzieję. Chciałem chociaż raz stanąć na szczycie i zobaczyć walący się z twarzy Rohana uśmiech. To byłaby dla niego klęska... 

Podniósł się z uśmiechem mężczyzna w podeszłym wieku. Obserwuję go, podobnie reporterzy i  większość osób z publiki. Prowadzący odmawia regułkę o gratulacjach. Wydaje się, że do każdego mówi coś innego tylko, że to nie prawda. Po prostu przestawia słowa by zdanie brzmiało inaczej. Zabieg sprytny, aczkolwiek dla nas, artystów, banalny. A banalność była jedną z większych oznak lenistwa. 

Nim się obejrzałem wywołali i mnie. Spodziewanie-dostałem się na miejsce kolejne po pierwszym. Stanąłem z zadowoleniem na podeście obok mównicy. Ale czy moja mina była szczera? Na dosłownie moment, tak. Po pojawieniu się Kishibe przestała taka być. Miałem świadomość, że wielu chciałoby stanąć na moim miejscu. Tylko, że na końcu i tak by im to nie wystarczało. Tak jak mi... Może nie powinienem, ale przyzwyczaiłem się do obecnej sytuacji i zacząłem powoli nią nudzić... 

- I kolejne rekordy sprzedaży pobił najnowszy tom mangi '' Pink dark boy'' autorstwa Rohana Kishibe. Gratulujemy tak szerokiego zainteresowania! - 

Pierdolisz, nie solisz. Jak zwykle...  Nic nowego. Nikt się nawet nie zdziwił. Oglądający powstali i zaczęli klaskać w dłonie. Niby te brawa były dla wszystkich, a jednak znaczna część osób skupiła się na wygranym...

* * *

Oczywiście po odebraniu nagród odbył się bankiet. Na początku oczywiście było duże zainteresowanie nami- artystami, a później to już każdy zabrał się za jedzenie i wino. Szkoda, że musiałem dawać przykład i zachowywać się przyzwoicie bo miałem ochotę się schlać, ale przecież mi tak nie wypada. Aby nie wyjść na jakiegoś alkoholika to musiałem wypić co najwyżej dwie lampki, a jedną pić z pół godziny.

Lekko znudzony całym przedstawieniem i niezbyt zadowolony z nagrody zacząłem kierować się na taras. Było tam mało ludzi, a powodem była nieładna pogoda. Idealne miejsce by pobyć ze swoimi myślami i wyrwać się z tłumu. Nie wszystko poszło jednak tak gładko jak przewidywałem. Na ostatniej prostej wpadłem na kogoś, albo raczej... To on wpadł na mnie. Nim się zorientowałem na mojej koszuli rozbryzgało się czerwone wino.

- Oi... Wybacz. Nie zauważyłem cię. - Odparł z gadzim uśmiechem sam Rohan Kishibe. Momentalnie się zagotowałem, żeby nie powiedzieć wkurwiłem. Aby zachować swoje '' Ty skurwielu, zaraz będziesz to ze mnie zlizywał..'' i tym podobne dla siebie to przygryzłem wargę i zacisnąłem dłonie w pięść patrząc na niego z prawdziwą nienawiścią.

- Specjalnie to zrobiłeś... -Mruknąłem.

- A kto wie? Może...  - Zaśmiał się pod nosem. Zanim zabrał się do wyminięcia mnie złapałem go za kołnierz zielonkowatej koszuli.

- Puść mnie bo-

- Bo co? Bo zaczniesz krzyczeć jak baba? - Powiedziałem nieco ciszej by gruba krowa co obok się obżerała nie usłyszała naszego 'przyjacielskiego dialogu'.

- Zacznę się awanturować, a jak przyjdzie ochrona to powiem, że się upiłeś. Śmierdzisz alkoholem, [Twoje imię]. - Odepchnął rękę, którą go trzymałem i poszedł dalej zostawiając mnie z zaplamioną koszulą.

Zamorduję go... A potem będzie magik. Ale zanim to zrobię to powiem mamie żeby się nie martwiła i zrobiła to samo co ja, bo dziennikarze jej i tak żyć nie dadzą....

Ta sytuacja przekonała mnie do powrotu do hotelu i jeszcze do tego by już więcej nie nakręcać się na tego pierdolonego Ruhana. Ale ja tak tego nie zostawię. Zemszczę się jak zwykle. Zrobię tak, że będzie mnie jeszcze przepraszał...

* * *

C.D.N

------------------------------------------

AAAAA wracam do wprawy kochani :p 

Rywal || Rohan Kishibe x Reader (Boy) / Jojo'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz