4

125 15 26
                                    

Nieznajomy, elegancki osobnik, nazwijmy go na razie panem ''X'' wiedział, że prędzej czy później Rohan zorientuje się, że jest śledzony jednak póki żył w nieświadomości to można go było dalej obserwować. Takie było zadanie 'pana x'. Nie robił tego z własnych pobudek, a na zlecenie. Co prawda  nie lubił zajmować się życiem sławnych osób i zazwyczaj się takich zadań nie podejmował, ale tym razem został poproszony przez takiego człowieka, że odmówić nie wypadało. W dodatku mógł dużo zyskać. Nie pieniędzy, a wpływów w niektorych rejonach Japonii. Do rozbudowania swojej firmy bardzo by mu się to przydało...

Nie tylko Rohan miał za sobą kreta. Mnie również ktoś bacznie strzegł i to nie mój pierdolony "anioł stróż", tylko człowiek wyglądający podobnie do blondyna. Ten sam strój i styl uczesania był wizytówką detektywów pracujących w spółce ''G&G''. Sposobem działania i dyskrecją byli podobni do ABW. Być może dlatego, mi oraz mojemu rywalowi nie udało się zauważyć, że byliśmy dosłownie 'prześwietlani'. Daliśmy im swoją codzienność na tacy co obróciło się przeciw nam... 

* * *

Od rozdania tych cholernych nagród minął tydzień. Kolejna statuetka oznaczona numerem dwa, patrzyła na mnie zza gablotki. Podobnie jak wszystkie inne. Rzadko która, miała jakiś inny numer niż dwa. Ta liczba tak bardzo mi się zbrzydła, że powoli zaczynałem czuć do niej nienawiść. To głupie, ale powodem tych myśli była po prostu głęboka frustracja. Przypominało mi się o tym, gdy tylko dostawałem zaproszenie na jakąś galę czy bankiet. Kiedyś te wyjścia do podobnych do mnie ludzi dawały mi radość, a teraz to zastanawiałem się nad zakończeniem swojej kariery, ale nie mogłem tego zrobić. Moi fani by mnie zjedli żywcem i znienawidzili, a głównie dla nich robiłem swoje swoje mangi. Gdybym ich zawiódł, prawdopodobnie poczułbym się jeszcze gorzej. To by mnie kompletnie dobiło psychicznie. I w ogóle... Co niby miałbym ze sobą zrobić później? Gdzie pracować? Kto normalny przyjmie do pracy biurowej gościa, który przez połowę swojego życia rysował tylko jakieś zasrane obrazki? No właśnie nikt. W korpo nie liczy się to czy jesteś kimś sławnym. Trzeba mieć przede wszystkim znajomości, odporność psychiczną i umiejętność pracy za kilka osób. Roboty dla osób z niższym wykształceniem nie brałem pod uwagę. To nie godne na moje ambicje i poziom jaki sam wypracowałem.

Z nudów zapętlałem się we własnych myślach wylizując przy tym pudełko po jogurcie. Zdecydowałem się przestać kiedy na język przeszedł mi smak plastiku. Podniosłem się z fotela i poszedłem do kuchni  by wyrzucić pudełko do kosza, a łyżkę rzucić do zlewu. Z rozpędu zrobiłem kompletnie na odwrót. Po fakcie złapałem się za głowę i zaśmiałem sam do siebie. Rany... Samotność zaczynała ze mnie robić idiotę... Oczywiście, nie chodziło o to, że nie miałem żadnych przyjaciół albo chociaż znajomych, tylko o brak kogoś bliskiego memu sercu. Sam sobie byłem winny zniechęcając się do innych po poprzednim związku, ale przecież mogłem to zmienić.

Widząc przez kuchenne okno stan pogodowy, uśmiechnąłem się. Niebo było pokryte puchatymi obłoczkami, za którymi nieśmiało schowało się słońce. Mogłem śmiało wyjść z domu nie obawiając się deszczu. Chyba potrzebowałem spaceru. Albo spotkania z jakimś znajomym. Miałem chęć by porozmawiać z kimś innym niż ja. Przecież ile można nawijać samemu do siebie? Czasem czułem się przez to jak osoba z bipolarem. Wolałem się do tego nie przyznawać bo jeszcze wylądowałbym na odwyku. Osoby z mojego otoczenia, mające zaufanie wiedziały o mej miłości do alkoholu. Gdybym im powiedział o swoim ''drugim ja'' pewnie uznaliby, że to skutek nałogu. Nie no... Pewnie by mi pomogli. Chociaż sam nie wiem.

Założyłem swoją [kolor] kurtkę z ćwiekami i wyszedłem z domu. Użyłem klucza by zabezpieczyć zamknięte drzwi, szarpnąłem za klamkę i upewniwszy się, że raczej nikt tak po prostu do mojego domu się nie dostanie ruszyłem w drogę. Moim celem była włoska restauracja w centrum Morioh. Lubiłem tam chodzić ze względu na dobre jedzenie, miłą obsługę i sympatycznego szefa kuchni. Jedyne co mogło być minusem to pozwolenie Ruhanowi na wstęp do tego raju dla podniebienia. Był bardzo.. niekulturalny.  Parę razy zdarzyło nam się tam na siebie wpaść. Chciałem się nawet raz do niego dosiąść by jakoś załagodzić stosunki między nami, ale w odpowiedzi usłyszałem, że lepiej nie bo jeszcze go wszami zarażę, to się wkurwiłem. Nie miałem pojęcia czemu toczyliśmy między sobą wojnę. Nie było to nikomu potrzebne i nie chciałem tego...

* * *

Udało mi się zobaczyć z moją koleżanką, [Imię Koleżanki]. Napisałem do niej, czy nie mogłaby wyjść na chwilę ze starym znajomym i zgodziła się. Poszliśmy do galerii, potem do parku, a na końcu każdy udał się w swoją stronę.
Miałem dobry humor. Nic nie było w stanie mi go zepsuć. Nawet to, że przechodziłem obok domu tego idioty. Glonojad prawdopodobnie coś czyścił. Chyba okno..

— O! Hej Ruhan! Ktoś ci w dom jajkiem rzucił? —Zapytałem dosyć głośno, aby usłyszał.

— Jesteś tak zabawny, że jak tylko cię widzę to śmiać mi się chce. — Odpowiedział poważnie i z widoczną irytacją. — Muszę posprzątać zanim wyjadę. Wybieram się do Ameryki za tydzień. Jakieś wielkie wydawnictwo chce ze mną zawiązać współpracę. — Dodał niezwykle dumnie.
Lubił się przechwalać. Być może tylko dlatego zareagował na moją zaczepkę i nie obraził mnie za przekręcenie jego imienia.
— A ty co? Dziwię się, że ktoś w ogóle chce czytać twoje beznadziejne bazgroły. Phi... — machnął ręką.

Ja już zdarzyłem się zagotować w środku. Dobrze, że nie było widać tego po mnie na zewnątrz. Z trudem, ale to opanowałem.

— Ach, tak? Dziwię się, że jakaś wielka firma się tobą zainteresowała. Pewnie jeszcze tam nie wiedzą, że umiesz lizać tylko kilka dup na raz. —

Nawiązałem oczywiście do naszych licealnych lat. Rohan nie był zbytnio lubiany przez rówieśników, ale już przez nauczycieli, owszem. Był pupilkiem prawie każdego. Chodziło wiele różnych plotek o tym jak sobie zyskał tą pozycję...

Wziąłem parę głębokich wdechów na zmianę z wydechami. Starałem się uspokoić. Powinienem opanowywać nerwy w miejscach publicznych.
Tym razem mi się udało. Byłem z siebie troszkę dumny. Mimo wszystko, bardziej przemawiała przeze mnie frustracja. Znowu Kishibe został postawiony "na pierwszym miejscu". Pewnie tylko jemu zaproponowali partnerstwo....

Tak myślałem, dopóki nie przeczytałem listu, którego przed wejściem do domu wyciągnąłem ze skrzynki na listy. Było tam jeszcze dużo innego materiału, ale większość była z Japonii dlatego tak bardzo rzucił mi się list ze Stanów.
Identyczny dostał Rohan. Z praktycznie tą samą treścią co ja.
Mój również dotyczył propozycji nawiązania współpracy.
W przypadku zgody miałem zadzwonić pod wskazany na końcu kartki numer telefonu i potwierdzić swoją obecność.
Nie tylko na kongresie, ale i na bankiecie. Miał odbyć się za tydzień na jachcie. Tym środkiem transportu mieliśmy dotrzeć do USA.
Mieliśmy...  Ja i Ruhan na jednej łodzi..
To nie mogło skończyć się dobrze.

C. D. N
-----------------------------------

Powodzenia dla wszystkich osmoklasistow i trzymam kciuki za wwze dobre procenty!!!

Znaczy... Nie alkoholowe ale z egzaminow.
Pamiętajcoe ze nie ma się czego bać i te probne zawsze są trudniejsze od normalnych.
Nie nakręcajcie się bo jestem pewna ze każdy dostaniw się do szkoły do jakiej będzie chcial!

A twraz dobranoc po padam na ryj xs

Rywal || Rohan Kishibe x Reader (Boy) / Jojo'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz