Obudziłem się dosyć wcześnie. Słońce jeszcze nawet dobrze nie zdążyło wzejść na niebo, a na horyzoncie wciąż lśniła delikatna poświata pomarańczy. Piękny widok, który na pewno wyglądałby jeszcze lepiej gdybym obserwował go z burty, a nie z pokoju. Może jutro wybiorę się na zewnątrz. Obecnie planowałem udać się do jadalni żeby zapełnić swój pusty żołądek. Nie chciało mi się czekać na śniadanie, które kelner miał mi przynieść dopiero za dwie godziny. Dobrze, że wybrałem luksusowy rejs i mogłem naginać zasady posiłków, czyli jeść poza przydziałem. Nie tylko ja, ale i wszyscy pasażerowie.
Wstałem z średnio wygodnego łóżka i wykonałem typowo poranne czynności przed wyjściem ze swojej kabiny. Gdy już się wyrobiłem, co nie zajęło mi zbyt wiele czasu, wyfrunąłem z nadzieją na dobre naleśniki. Miałem na nie ochotę. Oby personel kuchenny był miły i spełnił moją prośbę, a jeśli nie, to wystarczyłby mi sam dostęp do lodówki. Pragnąłem jakkolwiek załagodzić swój głód.
* * *
Brałem pod uwagę różne scenariusze, ale naprawdę nie pomyślałem o tym, że kuchnia będzie jeszcze zamknięta. Zawiodłem się. Mężczyzna, który najwidoczniej był w takiej samej sytuacji jak ja, również. Siedział na kanapie w stołówce czytając losową gazetę ze sterty. Musiał być zdesperowany skoro tu koczował. Na chwilę złapaliśmy kontakt wzrokowy. Po paru sekundach odwróciłem się do korytarza i zacząłem nim wracać do siebie. Pewnie nie będę w stanie zasnąć, ale chociaż poleżę. Albo pogram w jakieś gierki na telefonie. A może znowu popukam sąsiadowi w ścianę?
Myliłem się. Chwilę po tym, jak pieprznąłem się na łóżko, przymknąłem powieki i odpłynąłem. To pewnie przez to, że nie wypiłem kawy, chociaż ona to różnie na mnie działała.
Ze snu wyrwały mnie krzyki i głośne rozmowy. Byłem trochę zdezorientowany. Moja ciekawość toczyła walkę z lenistwem i ostatecznie to ona wygrała i zmotywowała mnie do ponownego wstania.
* * *
Jeszcze wczoraj przed snem myślałem sobie o scenariuszu, z psychopatą na statku, do swojej mangi, a dziś okazało się to rzeczywistością. Tłum gapiów otaczał mężczyznę leżącego w kałuży krwi. Tego samego człowieka, którego widziałem z godzinę temu, siedzącego na kanapie z czasopismem. Cholera...
- Nie żyje. Nie wyczuwam pulsu. - Oznajmił starszy facet z brodą klękając przy zwłokach. Sądząc po tym w jaki sposób sprawdzał tętno i oglądał ciało, można było nadać mu miano lekarza. Prawdopodobnie nim był. - Wygląda na to, że mamy tu mordercę. -
Atmosfera była przepełniona strachem, zszokowaniem i napięciem, ale nie było czemu się dziwić. Każdy z nas mógł być następną ofiarą...
- Musimy znaleźć narzędzie zbrodni. - Powiedział blondyn stojący obok pana lekarza. - Jeśli je znajdziemy, znajdzie się również sprawca. -
- Nie po to płaciłam tyle pieniędzy za ten rejs żeby teraz bawić się w sherlocka! Czy kapitan nie wiedział kogo wpuszcza na statek? -No i zaczęło się. Zwalanie winy na wszystko i zarazem na nic. Kobieta, która odważyła się to powiedzieć pociągnęła za sobą inne zbulwersowane osoby popierające jej zdanie. Na początku nie chciałem się wypowiadać bo nie miałem za dużo wiedzy na temat prowadzenia śledztwa, ale najwyraźniej nikt nie miał i nikt nie chciał tego robić.
- Pierdolenie... -Mruknąłem do siebie i wysunąłem się ze środka bardziej do przodu. - Chyba nie jest pani na tyle głupia, żeby myśleć, że kapitan sprawdzał każdą osobę, która kupiła bilet, prawda? Skoro zabójca miał dowód tożsamości, odpowiednie papiery, pieniądze i nie był karany to nie rozumiem dlaczego miałby się tutaj nie dostać.- Odparłem głośno by do wszystkich to doszło. - Nie chce pani pomóc w znalezieniu sprawcy tej makabry, to trudno. Proszę chociaż nie przeszkadzać. -
Chłopak w jasnych włosach kiwnął do mnie głową na znak... wdzięczności? Prawdopodobnie tak, a z drugiej strony gromady, na przeciw mnie stanął Rohan. - Zgadzam się z panem [Twoje Nazwisko]. Każdy z nas mógł zabić, a przecież w większości są tu porządni ludzie, prawda? -
* * *
Z około trzydziestu osób, tych co chciało złapać mordercę zostało w sali dziesięciu. Reszta zadeklarowała pomoc, ale nie bezpośrednią, co w sumie też mogło się przydać.
Gdy przyszedł kapitan, nakazał zostać w swoich kajutach i wychodzić z nich tylko w razie konieczności. Ponoć policja została już powiadomiona, a w najbliższym porcie rejs zostanie przerwany.
Wyszedłem na balkon by otrząsnąć się po widoku trupa i powdychać morskiej bryzy. Woń śmierci mocno wdzierała się w nozdrza. Pragnąłem się jej jak najszybciej pozbyć. Oparłem się o białą balustradę i wtopiłem wzrok w błękitny ocean. Nie zorientowałem się nawet, że Rohan również tam był. Zajęło mi to chwilę.
- Widzę, że niezbyt przejąłeś się tym morderstwem. - Westchnąłem patrząc na jego spokojną twarz. - Bardziej cię to ekscytuję, niż przeraża, mam rację?
- Nie odpowiem ci bo i tak mnie nie zrozumiesz, ale też chcę znaleźć sprawcę. Dlatego na ten czas zawrzyjmy rozejm, bo osobiste spory tu nie pomogą. -
Miał rację, ale to przecież nie mogło być takie łatwe.. - Najpierw mnie przeproś. -
- Słucham? Niby za co? -
- Za wszystko co mi zrobiłeś. Dużo się nazbierało przez te lata. Kutas z ciebie, ale taki już jesteś. -
I tak moi drodzy, rozpoczyna się kolejna kłótnia, która o mało nie skończyła się kolejnym morderstwem.
--------------------------------------------------
insta: dziecie_fizyka czy jakotś tak nie pamietam szczerze XD
milych wakacji zycze <3 korzystajcie poki mozecie bo potem we wrzesniu znowu pierdolnik. Pewnie nie zdam drugiej klasy ale chuj xd pojde do zawodowki w ktorej wystarczy umiec grac w karty :D

CZYTASZ
Rywal || Rohan Kishibe x Reader (Boy) / Jojo's
Fanfiction/UWAGA READER JEST MĘŻCZYZNĄ / Jako sławny mangaka starasz się jak możesz by zadowolić swoich czytelników, jednak jest ktoś kto robi to lepiej od ciebie. Twój rywal i osobisty wróg numer jeden- Rohan Kishibe. Kiedy tylko ma okazję, stara się pokazać...