11.

1.4K 83 66
                                    

Obudził mnie rześki promień słońca. Po chwili poczułem ogromny ból głowy. Kiedy otworzyłem oczy okazało się, że leżałem na stole. Zaraz potem zorientowałem się, że wcale nie jestem w mieszkaniu Alyi. Obok stał Nino i Marinette w moim ciele. Wyglądali jakby chcieli mnie zabić.

- No proszę, nasza Śpiąca Księżniczka wreszcie wstała - powiedziała z oburzeniem Marinette.

- Marinette co tam się u was wczoraj działo? - powiedział przerażony Nino.

- Um.. Nie pamiętam - Odpowiedziałem podtrzymując obolałą głowę.

- Dzięki za pomoc Nino - Dziewczyna przybiła z nim żółwika - Chodź Marinette, musimy już iść - Złapała mnie nerwowo za rękę i po chwili wyszliśmy z mieszkania.

Szliśmy tak chwilę w kompletnej ciszy. Po jakimś czasie wreszcie doszliśmy do domu Marinette. Na szczęście jej rodziców nie było w domu, więc mogliśmy wejść do pokoju bez żadnych niechcianych konfrontacji. Usiadłem na szezlongu czekając na najgorszy ochrzan. Marinette usiadła spokojnie na krześle obrotowym.

- Co pamiętasz? - Zapytała nagle.

- Prawie tyle co nic - Podrapałem się po głowie próbując coś sobie przypomnieć.

- To dobrze, lepiej zapomnij o wszystkim co tam się wydarzyło - powiedziała ze spuszczoną głową.

- Ale.. - Nagle Marinette mi przerwała.

- Po prostu zapomnij o wszystkim, Ok? - powiedziała skrępowana.

- No dobrze.. Pamiętasz, że mieliśmy dzisiaj iść do Mistrza? - powiedzialem spokojniejszym głosem.

Po tych słowach Marinette zerwała się na równe nogi i zaczęła szperać w szafkach. Po jej minie mogłem wywnioskować, że nie udało jej się znaleźć tego, czego chciała.

- Nie ważne, chodźmy do Strażnika - Złapała mnie za rękę ciągnąc do wyjścia.

- Chcesz iść pieszo? Przecież po dachach będzie szybciej - powiedziałem zdziwiony.

- Wiem, ale jest też większa szansa, że odwalisz coś strasznie głupiego i zdradzisz kryjówkę Mistrza - Posłała mi straszne spojrzenie i oboje wyszliśmy z domu. Spokojnie spacerowaliśmy w stronę mieszkania staruszka.

- Chyba jesteś dzisiaj nie w sosie - Próbowałem przerwać ciszę.

- No co ty nie powiesz Sherlocku - Westchnęła sarkastycznie.

Po 5 minutach napotkaliśmy na drodze mężczyznę rozdającego gazety. Kiedy zaprezentował nam jeden egzemplarz, Marinette zrobiła się cała czerwona i prawie wybuchła ze złości. Chwyciła mnie gwałtownie za rękę i odciągnęła na kilka metrów.

- WIDZISZ CO JEST NA OKŁADCE?! - Krzyknęła cała czerwona ze złości. Szybko rzuciłem okiem na pierwszą stronę.

- Tak, nasze cudowne wspólne zdjęcie z ostatniej sesji - powiedziałem zadowolony.

- MÓWIŁAM, ZE JEŚLI TO ZDJĘCIE UJRZY ŚWIATŁO DZIENNE TO CIĘ ZATŁUKĘ WŁASNYMI RĘKAMI! - W jej oczach można było dostrzec chęć mordu.

W pewniej chwili rzuciła się na mnie, lecz zwinnie ją ominąłem. Następnie zaczęła mnie gonić, dlatego przez całą drogę do domu Mistrza Fu przed nią uciekałem. Naprawdę nie chciałem jeszcze umierać. Z perspektywy przechodniów ta sytuacja mogła wyglądać bardzo dziwnie. Wysoki blond model goniący swoją koleżankę z klasy przez pół miasta to niecodzienny widok.

Na miejscu szybko władowałem się do mieszkania staruszka. Z tego pośpiechu zapomniałem zapukać. Przez co prawie oślepłem. Mistrz Fu prawdopodobnie właśnie wyszedł z wanny i zapomniał narzucić na siebie ręcznik. Naprawdę w tamtym momencie moim największym marzeniem było cofnięcie się w czasie i wymazanie tego obrazu z mojej głowy. Wiedziałem, że będzie od teraz śnił mi się ten koszmar przez najbliższy tydzień. Mina staruszka była nie do opisania. Szybko zakrył nieporadnie swoje części ciała i zwiał do łazienki. Zrobiłem się cały czerwony ze wstydu. Od teraz już zawsze będę pukał, nawet jeśli goni mnie wściekła dziewczyna w moim ciele. Po chwili Mistrz Fu wyszedł z łazienki w pełnym ubiorze. Niezręcznie chrząknął i zaprosił mnie do pokoju. Posłusznie wszedłem do środka ze spuszczoną głową.

- Zapomnij o tym - Rzucił do mnie przez ramię.

Ja tylko twierdząco kiwnąłem głową. Po chwili usłyszeliśmy gwałtowne pukanie do drzwi. Podskoczyłem przestraszony i schowałem się za Mistrzem.

- Błagam ratuj mnie przed tą wariatką! - Jęknąłem przerażony.

Mistrz posłał mi zdziwione spojrzenie. Zaraz potem otworzył drzwi, a do pomieszczenia wleciała jak huragan wściekła Marinette. Kiedy tylko zarejestrowała moje położenie, rzuciła się na mnie z krzykiem. Jeszcze nigdy nie widziałem jej w takiej furii. Mistrz Fu jedynie złapał się za głowę.

- Mistrzu ratuj! Ona chce mnie zabić! - Zacząłem uciekać po całym pomieszczeniu.

Mistrz Fu w obawie, że zbiję jego porcelanę, zatrzymał Marinette. Po chwili się uspokoiła i razem usiedliśmy na wykładzinie. Mistrz zaparzył nam herbatę (prawdopodobnie Meliskę dla Marinette).

- W czym mogę Wam pomóc? - zapytał ze spokojem staruszek.

- Mieliśmy dzisiaj przyjść, żebyś mógł nas z powrotem zamienić ciałami - odpowiedziałem upijając łyk herbaty.

- Ah No tak... No tak.. - Staruszek wstał i powili poczłapał do swojego „Labolatorium". Mistrz zawsze strasznie się gniewa jak nazywamy tak jego kuchnię. Po chwili wrócił do nas z małym kociołkiem, dwoma miseczkami oraz paroma fiolkami róznokolorowych wywarów. Za nim leciał Wayzz, który z trudem niósł pałkę od gongu. Szczerze jedynym zastosowaniem jakie przyszło mi do głowy dla tej pałki to solidne trzepnięcie mnie w głowę przez Marinette. Oczywiście chciałem tego uniknąć, ale wiedziałem, że ona i ciężka pałka w tym samym pokoju to nie najlepsze połączenie. Mistrz usiadł twarzą do nas i wyciągnął z kieszeni dwa patyczki z watą na obu końcach.

- Potrzebuję waszego DNA - powiedział podając nam owe patyki. Posłusznie włożyliśmy je do gęby i oddaliśmy Mistrzowi.

- Do zobaczenia jutro - powiedział chowając nasze DNA do torebek foliowych.

- Co? Przecież mieliśmy to załatwić dzisiaj - powiedziała zaskoczona Marinette.

- Tak, ale potrzebuje jeszcze jednego składnika, który dość ciężko zdobyć w sklepie - odpowiedział zakładając bucket hata na głowę.

- Jeszcze jeden dzień w ciele tego oszołoma.. - Jęknęła rozczarowana.

- Hej! Ja tu nadal jestem! - odpowiedziałem oburzony.

Pożegnaliśmy się z Mistrzem Fu i posłusznie wyszliśmy z mieszkania.

- To co, jakieś plany na wieczór? - zapytałem z nadzieją na jakaś romantyczną kolację. Marinette rzuciła mi tylko zirytowane spojrzenie i ruszyła przed siebie.

- Naprawdę nadal się złościsz o tą sesję? - Zapytałem z czułością. Odpowiedziała mi milczeniem. Kocham tę dziewczynę, ale czasem naprawdę jej nie rozumiem.

- Wiem co może ci poprawić humor - Zniknąłem w jednej z ciemnych uliczek i szybko dokonałem przemiany w superbohatera w lateksie.

Szybko podbiegłem do Marinette, złapałem ją za rękę i wskoczyliśmy na najbliższy dach. Jej mina nie wyglądała na zadowoloną. Złapałem ją za ręce i przyciągnąłem do siebie. Bez wahania załączyłem nasze usta. Na szczęście Marinette nie protestowała. Najwidoczniej rzeczywiście poprawiłem jej tym humor chociaż nie chciała tego przyznać. Chwilę jeszcze siedzieliśmy na dachu, ale gdy zaczęło się ściemniać wróciliśmy do domów.

Nadal pamiętam widok przerażonego Mistrza Fu bez ręcznika...

____________________________________
Tak, jak już zauważyliście - nadal żyję.

Naprawdę przepraszam was, że tak długo nie było żadnej oznaki życia w postaci rozdziałów, ale dopadła mnie ciężka choroba zwana brakiem weny. Ostatnio wciągnęłam się w seriale na Netflixie i między innymi dlatego nie miałam czasu nic napisać.

Jakby kogoś to interesowało to aktualnie oglądam Voltrona - bardzo polecam. Pidge to moja największa bestie✨ (She-ra też zarąbisty serial także polecam)

Nie mam pojęcia kiedy następny rozdział, ale trzymajcie się ciepło. Życzę Wam Smacznego jajka, Czarnego Kota zamiast zająca i udanego topienia Lili w lany poniedziałek.

Quiznak!

Zamiana Ciał |Miraculous|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz