Dylan spadał z miotły.
Nie miałam pojęcia, co zrobić! Nie dolecę tam! Gdyby moja miotła to był Nimbus, nie było by problemu. Ale teraz nic nie poradzę...
Zaklęcie!
Tylko jakie...?
Jestem bezużyteczna.
Ta myśl trafiła we mnie jak grom z jasnego nieba. Co ja mogę zrobić? Nie pomogę mu w żaden sposób. Ale gdyby ktoś inny znalazł się na moim miejscu, Dylanowi nie stałaby się krzywda.
Dylan uderzył o ziemię.
Zamarłam. Nie! Wskoczyłam na miotłę i poleciałam do niego. Gdy znalazłam się już wystarczająco blisko, zobaczyłam, że jest nieprzytomny. Miał otwartą ranę na czole, rękę wykrzywioną pod dziwnym kątem, nierówno oddychał.
Uklękłam koło niego i sprawdziłam mu puls. Nauczyłam się tego jeszcze w mugolskiej szkole.
Gdy zawodnicy Ravenclawu podlecieli, grupka dziewczyn z pierwszych i drugich klas zaczęła krzyczeć.
- Uspokójcie się, do cholery! - krzyknęłam - Krzyk mu nie pomoże! Niech ktoś natychmiast leci po panią Pomfrey!
Byłam zła, ale nie na nich. Byłam zła na siebie. To cud, że Dylan żyje, ale nie zawdzięcza tego mnie. Zacisnęłam zęby i patrzyłam na Dylana. Nie jestem w stanie zrobić nic innego.
- TY!
Podbiegłam do Krukona który uderzył Dylana. Nie było sensu wyciągać różdżki, bo nie popisałabym się żadnym zaklęciem. Zacisnęłam dłoń w pięść i z całej siły uderzyłam go w twarz.
Chłopak zawył z bólu, a ja starałam się ignorować pulsującą dłoń. Zanim odzyskał równowagę, uderzyłam go znowu.
Emocje wylewały się ze mnie jak z fontanny. Nie mogłam ich opanować.
Krukon rzucił się na mnie. Nie, raczej rzuciłby się na mnie, gdyby nie Tyler, który go przytrzymał. Tyler jest kapitanem drużyny i szukającym.
Już biegłam do tego Krukona, ale czyjeś ręce mnie złapały i nie chciały puścić.
- Puśćcie mnie! Ty gnoju! Szlamo! Zapłacisz mi za to!
Zaczęłam się miotać, nie szczędząc przekleństw. Chyba uspokoiłam się dopiero wtedy, gdy zobaczyłam nadchodzącą panią Pomfrey.
Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam płakać.
***
Siedziałam w skrzydle szpitalnym. Dylan już trzy dni jest nieprzytomny. Miał krwotok wewnętrzny, bo uszkodził sobie przy uderzeniu jakiś narząd. Jeśli do tego dodać złamaną prawą rękę i wstrząs mózgu...
Zacisnęłam zęby. Krukon który mu to zrobił nazywa się Darius, chodzi do piątej klasy. Uśmiechnęłabym się na myśl, że stłukłam piątoklasistę, ale byłam zbyt zdołowana.
Od trzech dni z każdej lekcji robiłam sumienne notatki, które planowałam dać Dylanowi jak tylko się obudzi.
Pani Pomfrey mówi, że niedługo dojdzie do siebie.
Darius został ukarany dwu-miesięcznym szlabanem plus kilkoma siniakami na twarzy. Nie wiem jak, ale udało mi się uniknąć kary za przyłożenie mu. Ale jakby na to nie patrzeć, należało mu się.
Z westchnieniem wstałam i wyszłam ze skrzydła szpitalnego.
Mam zaległe wypracowania do napisania. Muszę szczególnie nadrobić obronę przed czarną magią. Jeden zwój na boginów, jeden na czerwone kapturki i półtorej na wilkołaki.
Podrapałam się po głowie. Nie sądzę, żeby Darius wybaczył mi to, że go uderzyłam. Raczej nie powinnam się pałętać po szkole sama. Ale nie wiem gdzie są Luna i Gilraen, a z Andrew od dłuższego czasu nie rozmawiałam.
Jak już dojdę do biblioteki to poszukam jakiegoś dobrego zaklęcia samoobrony. Co niestety równa się większą ilością nauki, ale co poradzić?
***
Ręka mnie boli od pisania. Nie wspominając już o głowie. Auć. Nauka boli. Jak widać, przeceniłam swoje możliwości. Udało mi się tylko wyskrobać kilka zdań o wilkołakach, ale za to skończyłam kapturki. Szlag by wziął moje możliwości.
Ale dobrego zaklęcia sobie nie odpuszczę. Mam zamiar się go dzisiaj nauczyć. Następnym razem (jeśli w ogóle dojdzie do następnego razu) będę walczyła jak czarodziej, a nie jak mugol. Chyba zwykłe zaklęcie Confundusa powinno wystarczyć na początek.
Nuciłam sobie coś pod nosem i szukałam odpowiedniej książki. Najprostsze zaklęcia i uroki dla osób uzdolnionych inaczej.
Wlazłam na drabinę żeby przeczytać tytuł ksiąg ułożonych wyżej. Ale coś przykuło moje spojrzenie. Na regale była jakaś nierówność. Przełknęłam ślinę i zanurzyłam rękę w tej tonie kurzu. Tak mi się niedobrze zrobiło, że o mało nie spadłam z drabiny.
Po chwili wymacałam przedmiot który mnie zainteresował. To książka. Cóż, dość zakurzona książka. Ile ona tam lat przeleżała?
Otworzyłam na pierwszej stronie i wstrzymałam oddech. Ktoś nabazgrał tam ołówkiem "Dział Ksiąg Zakazanych - przenieść do gabinetu Dumbledore'a." Ta książka musi być naprawdę niebezpieczna. Przełknęłam ślinę.
Ale książki są w bibliotece po to, żeby je wypożyczać, racja? Z tą myślą schowałam czarny tom do torby.
CZYTASZ
Hogwart [Zawieszone]
FanfictionHistoria Sui Fujimoto, dziewczyny która niespodziewanie dostanie list z Hogwartu. Trafia do domu Ravenclaw, razem z dziwną dziewczyną o imieniu Luna, z którą szybko się zaprzyjaźnia. I wszystko zapowiadałoby się jak najbardziej normalnie (o ile norm...