1. Teraz

51 9 0
                                    

Obudził ją głośny trzask. Jej powieki od razu się uniosły, a zmiana wystroju wnętrza, spowodowała lekkie zdezorientowanie. Uniosła się zaspana do pozycji siedzącej i przetarła twarz jedną ręką. Oparła się o ramę łóżka i ponownie rozejrzała po pokoju. Jej nowa sypialnia wciąż przyprawiała ją o dreszcz ekscytacji. Uśmiechnęła się pod nosem obserwując uważnie każdy element wystroju, będąc dumna, że udało się zrealizować jej wizję. Pomieszczenie było w odcieniach szarości i złota. Wielkie łóżko stojące przy ścianie, na którym właśnie leżała, zajmowało sporo miejsca, ale było idealne by pomieścić ją, jej męża i małego synka. Ciepła, ciemnoszara kołdra, która spoczywała na jej nogach idealnie nadawała się na mroźne noce, a poduszki o nieco jaśniejszej barwie, potrafiły wyciszyć najgłośniejsze chrapanie, do jakiego zdolny był jej partner. Złote elementy po jej lewej stronie, były idealnym tłem do robienia jakichkolwiek zdjęć. Duże okna, znajdujące się po prawej stronie złotej ścianki, były zasłaniane jasnoszarymi zasłonami, które sięgały perfekcyjnie do ziemi. Omiotła wzrokiem fotel w rogu przy oknie, również w odcieniu szarym, ale ze złotymi nóżkami. Uwielbiała na nim czytać, był tak wygodny, że mogłaby na nim spać i nikt nie byłby w stanie jej stamtąd wygonić. Kolejnym elementem jej pokoju była dość spora szafa na ubrania, która znajdowała się po prawej stronie łóżka, tuż obok drzwi do ich prywatnej łazienki. Prawa strona była jej, natomiast lewa należała do męża i każde z nas się tego trzymało. Kobieta spuściła nogi w dół, włożyła kapcie i skierowała się po miękkim, szarym dywanie do wyjścia z pokoju, nie zwracając uwagi na resztę wystroju. Zeszła na dół zaniepokojona wcześniej usłyszanym dźwiękiem i rozejrzała po salonie. Nie było w nim nikogo. Był sobotni poranek więc zarówno jej syn jak i mąż powinni być w domu, szczególnie, że była ósma. Skierowała się do kuchni - ulubionego miejsca tych dwojga - i tak jak można się było tego spodziewać, właśnie tam ich znalazła.

-O...hej mamo - przywitał się jeden z blondynów z uśmiechem na twarzy i nutą zdziwienia.

Chyba nie spodziewał się ujrzenia matki o tak wczesnej porze. Rzeczywiście, miałam dar do wstawania po jedenastej od zawsze i w momencie, w którym wstałam wcześniej, można było mi wręczyć medal.

- Hej Scorpius - odwzajemniłam jego uśmiech i podeszłam do niego, by następnie ucałować mu czubek głowy.

Czując na swojej talii dobrze znajomy mi dotyk, uśmiech się pogłębił, a ciało odwróciło się do tej osoby przodem

- Dzień dobry Kristin - uśmiechnął się i musnął moje czoło - Przepraszamy, kot wywalił szklaną butelkę i zapewne to cię obudziło - dodał jeszcze spoglądając na podłogę, by zapewne upewnić się czy wszystko dokładnie sprzątnął.

- Dzień dobry Draco - odpowiedziałam rozczulona jak zawsze jego gestem - Nic się nie stało, spokojnie. Mam nadzieję, że nic się nie wbiło małemu. - Odwróciłam się z powrotem do syna i zaczęłam oglądać jego dłonie i gołe stopy, ale nie było w nich żadnego szkła. Dzięki Bogu

- Nie nie, spokojnie, Scorpius siedział i patrzył, powiedziałem by nie schodził z krzesła.

Odetchnęłam z ulgą, bo jak każdy rodzic wolałam uniknąć płaczu i cierpienia dziecka. Skinęłam głową i dopiero w tym momencie zauważyłam, że na śniadanie Ci dwaj kucharze zrobili naleśniki. Popatrzyłam na jednego i na drugiego z udawanym zdziwieniem, jakby nigdy wcześniej tego nie robili.

- Znowu tata miał pomocnika w kuchni? - spytałam, a w odpowiedzi dostałam tylko dumny uśmiech syna i skinienie głową męża. - No to by wypadało spróbować tych naleśników. Jedliście już?

Obaj zaprzeczyli głową, więc niewiele myśląc wyjęłam trzy talerze z białej szafki nad blatem i postawiłam je na stole. Usiadłam przy wysokim, czarnym, obrotowym krześle i nałożyłam sobie jednego naleśnika. Czując na sobie wyczekujący wzrok i uniosłam głowę, by spotkać dwie, wpatrujące się we mnie pary oczu.

- Rozumiem, że czekacie na ocenę - obaj skinęli głową. Scorpius wpatrywał się we mnie swoimi szarymi oczami, czekając aż ozdobię i ugryzę kawałek naleśnika tak, jakby dało się je zepsuć.

Nie czekając dłużej wzięłam czekoladę, którą któryś z nich wcześniej postawił na blacie i posmarowałam nią cienkie ciasto. Złożyłam w rulon i ugryzłam brudząc tym samym kąciki moich ust. Oblizałam wargi i skinęłam głową z pochwałą dla kuchcików.

-Tradycyjnie przepyszne - uśmiechnęłam się do nich a oni odpowiedzieli mi tym samym.

Po chwili Ci też wzięli po jednym na talerz i zaczęli jeść. W momencie, w którym Scorpius już zjadł i zniknął z kuchni, a ja miałam jeść trzeciego naleśnika, mój mąż złapał moją dłoń. Gdy spojrzałam na niego, wiedziałam, że ma mi coś do powiedzenia.

- Będę musiał zaraz iść do firmy - oznajmił ostrożnie wiedząc, że nie znoszę, gdy jedzie tam w dni wolne.

Weekendy były jedynym czasem, który mógł być przeznaczony dla mnie i mojej rodziny. Od poniedziałku do piątku ja jak i Draco chodzimy do pracy, a Scorpius siedzi w przedszkolu lub u moich rodziców, gdy muszę zostać dłużej w pracy i nie mogę go odebrać więc Ci robią to za mnie. Odłożyłam jedzenie na talerz i skinęłam głową w milczeniu.

- Niech zgadne, Hollingsworth znowu nie ma kogo prosić?

Brant Hollingsworth był dyrektorem firmy, gdy nie miał nikogo pod ręką, zawsze brał mojego męża, a ten nigdy nie potrafił mu odmówić. Kiedy urodził się Scorpius, wyprowadziliśmy się do innego miasta, by być "normalną" rodziną. Odcięliśmy się od świata magii, dla dobra naszego syna. Staramy się żyć bez niej, Draco zrezygnował z pracy w Ministerstwie, a wszystko co związane z magią i Hogwartem znalazło się u nas na strychu. Dwa lata temu Draco znalazł pracę w firmie, miał świetnego dyrektora, który pół roku temu wylądował w szpitalu. Od tamtej pory zastępuje go Hollingsworth. Widziałam go tylko raz na jakimś przyjęciu, które odbyło się z okazji podpisania sporego kontraktu. Wysoki, szczupły brunet z zarostem. Na oko dałabym mu trzydzieści lat. Porozmawiałam z nim może przez dziesięć minut i już go nie polubiłam.

- Zawioze mu tylko dokumenty i wrócę do domu, obiecuję.

- Jasne - mruknełam i odgarnęłam włosy na bok.

Resztę śniadania przesiedziliśmy w milczeniu. Zmyłam po wszystkich naczynia i po wytarciu rąk poszłam do salonu, by rozłożyć się na kanapie. Po kilku minutach Draco zszedł z teczką dokumentów, które były dla Branta, popatrzył na mnie z żalem zatrzymując się w przejściu.

- Wiem, że tego nie lubisz Kris, ale nie chce się z tobą o to kłócić, będę nie długo w domu i spędzę z wami cały dzień - Zapewnił mnie, a ja nic mu na to nie odpowiedziałam, bo wiedziałam jak będzie.

Odetchnął zrezygnowany i zniknął w holu. Później usłyszałam tylko zamykane drzwi i przez okno zobaczyłam odjeżdżający samochód mężczyzny.

- Mam nadzieję, że teraz rzeczywiście wrócisz przed jedenastą - szepnęłam sama do siebie z żalem i chwyciłam książkę leżącą na stoliku, by nie myśleć teraz o niczym innym niż lektura.

-----------------------

Więc tak, pierwszy rozdział był typowo zapoznawczy. Mam nadzieję, że nie zniechęcił was do dalszego czytania. Dajcie znać co sądzicie, o ewentualnych uwagach też śmiało możecie pisać, wezmę je sobie do serca i postaram się uwzględnić je w kontynuowaniu książki. Następny rozdział postaram się wstawić za tydzień.

Miłego dnia:)

Odzyskać to, co utracone - Draco MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz