❞ᴍʏ ᴊᴜż ɴɪᴇ ᴊᴇsᴛᴇśᴍʏ ʟᴜᴅźᴍɪ, ɴɪᴇ ᴍᴀᴍʏ ᴜᴄᴢᴜć❝

668 35 1
                                    

- Jak się czujesz? - Xavier zapytał przyjaciela, który wrócił z pierwszego meczu. Jupiter nic nie odpowiadając, zacisnął zęby z poczuciem winy. Zacisnął pięści, a po chwili jedną z nich uderzył o ścianę. Posypał się tynk - Aż tak źle? - zapytał zaskoczony kapitan Genesis. Szczerze - miał nadzieję, że misje, które karze im wykonywać ojciec będą łatwiejsze.

- To dopiero początek, a... a... - nie mógł tego wydusić, nie potrafił powiedzieć, że zabił człowieka - a już są ofiary! - wykrzyczał, ponownie uderzając pięścią o ścianę, w której zrobiła się już mała dziurka.

- Ofiary? Zabiłeś człowieka? - czerwonowłosy pytał zaskoczony, wiedział, że jego przyjaciel nie byłby do tego zdolny.

- Nie chciałem! Ona sama pobiegła do piłki! Nie panowałem nad sobą, śmiałem się z nich! Nic nie obchodziło mnie to, że Ona nie żyje! - zielonowłosy krzyczał, a po jego policzkach płynęły kryształowe łzy, palące jego policzki.

- To nie twoja wina... - powiedział cicho Foster i położył rękę na ramieniu Jupitera, ale czarnooki odepchnął momentalnie jego rękę.

- Nie, Ty nic nie rozumiesz! To moja wina, to ja strzeliłem! Gdybym nie strzelił tym cholernym Astro - przełomem, Ona by żyła! - krzyczał, był załamany. Nie mógł sobie z tym poradzić. Xavier wiedział, że musi być naprawdę źle skoro zabluźnił, Jupiter nigdy nie bluźnił.

Czerwonowłosy zacisnął pięści i zęby, patrząc w stronę gabinetu ich adopcyjnego ojca. Nienawidzi go, tak sam jak nienawidzi nazywać go swoim ojcem. Ten podły człowiek wykorzystuje ich do swojej zemsty, nie obchodzą go ich uczucia. Tylko faszeruje ich mocą meteorytu Aliusa, sprawiając, że stają się bezuczuciowymi egoistami. Najgorsze było jednak dla niego to, że otrzymał imię po jego synu, który był do niego bardzo podobny. Podobało mu się to imię, nawet do niego pasowało, ale sprawiało, że był temu człowiekowi najbliższy.

- Nie, Jordan - zwrócił się do niego jego prawdziwym imieniem, co robił bardzo rzadko. Zielonowłosy spojrzał na niego zaskoczony - To tylko i wyłącznie jego wina - dokończył, ponownie spoglądając w stronę gabinetu.

- Ale to ja zabiłem człowieka! - jego krzyk był przepełniony żalem i smutkiem. Po chwili chłopaka już nie było, bo pobiegł do pokoju, żeby ukryć się przed światem pod kołdrą.

ᴠᴇʀᴏɴɪᴄᴀ ᴘᴏᴠ.

Słyszałam całą ich rozmowę, widziałam jaki Jupiter jest załamany. On myśli, że mnie zabił i... i tego żałuje. Może kosmici wcale nie są tacy źli, jak nam się wydawało? A może tylko mi się zdawało i zielonowłosy mówił o czymś zupełnie innym?

Czerwonowłosy nadal tam stoi, ewidentnie martwi się o Jupitera. Są przyjaciółmi? Kosmici w ogóle wiedzą co to przyjaźń?

Ja nadal nie mam odwagi, żeby wyjść z ukrycia. Strzał czarnookiego prawie mnie zabił, czerwonowłosy może posiadać tak samo potężną moc, albo co gorsza - większą. Z doświadczenia wiem, że lepiej się nie wychylać. Muszę wrócić do Axela i reszty przyjaciół, pewnie się o mnie martwią.

Czerwonowłosy zaczął w końcu odchodzić, czyli szansa dla mnie. Powoli wychyliłam się z kryjówki, czyli zza ściany i zaczęłam szukać wyjścia z budynku, prawdopodobnie, Akademii Aliusa. Jednak zamiast tego trafiłam do jakiegoś ciemnego pomieszczenia z podestami, które jako jedyne są podświetlone z góry. Na najwyższym jest czerwonowłosy, który rozmawiał wcześniej z  Jupiterem. Na innym, trochę niżej jest sam chłopak. Na jeszcze innym, trochę wyżej od Jupitera, ale niżej od czerwonowłosego jest jakiś inny czerwonowłosy, który rozsiadł się wygodnie w fotelu. Na najniższym jest jakiś czarnowłosy, a trochę wyżej - białowłosy. O czymś dyskutują.

- Ale jesteś pewien, że Ona nie żyje? - zapytał białowłosy, patrząc ze współczuciem na Jupitera.

- Raczej tak... wyglądała nie żywo - odpowiedział, ze smutkiem.

- Może to sprawdźmy? - zasugerował czerwonowłosy, wstając z fotela - Gdzie Ona jest? - dodał, zakładając ręce na klatkę piersiową.

- Myślisz, że wiem? Nie mam pojęcia, została na boisku! - Jupiter krzyknął, jednak nie wyczułam w tym krzyku złości, bardziej żal.

Czarnowłosy westchnął ciężko z wyczuwalnym rozdrażnieniem. Po chwili zaczął mówić niezwykle nie przyjemnym głosem:

- Nie powinno was obchodzić, co się stało z tą dziewczyną - zrobił krok w przód - Ojciec daje nam rozkazy, a my je wykonujemy, bez względu na poniesione ofiary.

- Zamknij się, Dvalin! - krzyknął białowłosy, widocznie zdenerwowany słowami poprzednika.

- Powinnieście wiedzieć, że już nie jesteśmy ludźmi, my nie mamy uczuć! - krzyknął ten Dvalin, jednak w jego głosie było trochę żalu.

Usłyszałam kroki, czarnowłosy wychodzi z pomieszczenia. Po chwili zaczęła to robić pozostała czwórka.

Chciałam się ewakuować, ale na nie zdążyłam i na kogoś wpadłam. Spojrzałam w górę i zobaczyłam wysokiego, czarnowłosego chłopaka patrzącego na mnie groźnym wzrokiem.

Nasze Prawdziwe Oblicze || Inazuma Eleven [Zawieszone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz