Patrzyłem, jak Mingyu pokonuje leniwie obieg, gasząc narzut, w który włożyłem naprawdę wiele wysiłku i emocji. W mojej głowie pojawiła się myśl - co, jeśli przegrałem właśnie w tym momencie? Baseball był grą drużynową, więc dlaczego starałem się pokonać go w pojedynkę?
— Nie przejmuj się, Wonwoo — rzucił prędko Soonyoung, klepiąc mnie rękawicą po pośladku. Starał się mnie pocieszyć, ale ja tego nie potrzebowałem. Skoro nie mogłem wygrać, dając z siebie sto procent, zamierzałem dać z siebie jeszcze więcej i przełamać limity, nawet, jeśli miało to oznaczać przeforsowanie i kontuzję. Cena wygranej nie grała dla mnie żadnej roli.
— Nic mi nie jest — odparłem prędko. Nie mogłem pokazywać drużynie moich potknięć, ponieważ to ja stałem na ich czele. Musiałem być wystarczająco silny, by poprowadzić ich do zwycięstwa.
Może Mingyu słusznie powstrzymywał mnie przed dołączeniem do innej drużyny. Może przewidział to, że tylko się ośmieszę. Kłamstwem jednak było to, że mnie potrzebował. Osiągał jeszcze lepsze wyniki niż wtedy, kiedy byłem przy jego boku. Nie mogłem więc być jego baterią. Gdyby naprawdę mnie potrzebował, nie zareagowałby takim spokojem na nasze zerwanie. Mógł właśnie na to czekać. Nie musiał nawet się mnie pozbywać, bo sam postanowiłem odejść. Te myśli nie dawały mi spokoju, choć starałem się odsunąć na bok osobiste sprawy między nami.
Każda runda była starciem, z którego górą wychodził kto inny. Nie wybiłem żaden piłki, którą narzucał Mingyu, a to oznaczało, że miałem ostatnią szansę. Różnica między naszymi punktami była tak niewielka, że wystarczyło zdobycie jednego obiegu, by odwrócić tabelę. Nie mogłem jednak liczyć na innych. Byłem zmęczony po narzutach, na dodatek słońce nie przestawało grzać. Jednak to oznaczało, że Mingyu również był wyczerpany. Zaczął tracić perfekcję. Musiałem zaryzykować, więc od razu stanąłem po lewej stronie, postanawiając zamachiwać się, ile sił, na każdą piłkę.
Wciąż pamiętałem o uczuciu, kiedy mój kij mijał celu. O odgłosach piłek wpadających w rękawicę Seungcheola. Leworęczny król złapał za daszek czapki, poprawiając ją na swojej głowie. Kosmyki jego włosów były mokre, widziałem, jak ociera pot z czoła. Obydwoje byliśmy zmęczeni, co nie było żadną tajemnicą. Uniosłem jednak kij w gotowości, zaciskając na nim mocno palce. Wiedziałem, że odgłos piłki wpadającej w rękawicę łapacza mnie załamie. Będzie ciosem, po którym już się nie podniosę. Dlatego byłem tak zdeterminowany. Mingyu spojrzał przed siebie, przybierając idealną formę. Fastball. Zadrżałem na samą myśl, że nie uda mi się złapać kontaktu. Jego ramię poruszyło się, co było dla mnie znakiem. Zamachnąłem się natychmiast, wydając z siebie głuchy jęk, aż kij wypadł mi z rąk, zupełnie, jakby przez zderzenie z piłką przeszedł przez niego prąd. Udało mi się wybić ją za zapole. Mimo, że pozostawałem zdezorientowany, rzuciłem się biegiem w kierunku pierwszej bazy, ignorując plączące się pode mną nogi. Udało mi się ją zająć zanim piłka trafiła do pierwszobazowego.
Mingyu był niespokojny, choć starał się nie dawać tego po sobie poznać. Stał na górce, gotowy do narzutu. Odsunąłem się ostrożnie od pierwszej bazy, pochylając lekko, by być gotowym do biegu w każdym momencie. Czekałem cierpliwie, ale Mingyu wcale nie zamierzał wykonać narzutu. Musiał mieć oczy z tyłu głowy albo po prostu słuchał instynktu. Odwrócił się, rzucając piłką w kierunku pierwszej bazy, od której się odsunąłem. Udało mi się jej dosięgnąć w ostatnim momencie. Dźwignąłem się z kolan, otrzepując spodnie. Mój wzrok spotkał się z wzorkiem Mingyu. Uśmiechnąłem się, dając mu do zrozumienia, że nie pozbędzie się mnie tak łatwo z bazy.
Odsunąłem się ponownie, przygotowując do kradzieży, ale Mingyu powtórzył próbę wyautowania mnie z takim samym marnym skutkiem. Soonyoung dawał mi wiele wskazówek odnośnie kradzieży. Nie mogłem zmarnować tej szansy. Na tę chwilę punkty naszych drużyn wskazywały na remis, co oznaczało, że jeśli nie uda nam się zapunktować do końca pierwszej połowy, nasze szanse na wygraną malały. Nie zdobywając obiegu, musieliśmy czekać na dogrywkę, choć nie była ona tak oczywista.
CZYTASZ
KINGSLAYER
أدب الهواةKontynuacja „A diamond shaped heart". „Patrząc na górkę będącą królestwem, nie zamierzałem być dłużej jedynie poddanym. Pragnąłem wyciągnąć dłoń w kierunku korony, obalając panującego dotychczas króla, mimo że był to król, którego naprawdę kochałem...