Prolog

37 4 0
                                    

 Mężczyzna leżał przygwożdżony na podłodze, w głowie przelatywały mu wspomnienia z całego życia, a najintensywniej widział sceny sprzed kilku miesięcy. Będąc człowiekiem sukcesu, dużo poświęcał swojej uwagi ludziom, którzy potrzebowali pomocy. Podczas jednej z jego wypraw charytatywnych napotkał pewnego chłopca, samotnego, oddalonego i  zagubionego. Jego ciemno-blond  czupryna sterczała na wszystkie strony, przez co sprawiał wrażenie zaniedbanego pomimo fachowej pomocy opiekunów. Dom dziecka, w którym odbywało się owe przyjęcie, na rzecz jego pomocy, zdawał się mieć ogromne wsparcie. Tym bardziej dziwił go fakt, że chłopczyk zachowuje się tak a nie inaczej. Mężczyzna po wewnętrznych rozterkach postanowił go przygarnąć, nie miał żony ani dzieci, skupiał się na życiu dla innych, nie dla siebie.  Sprawię, że Madi (gdyż tak miał na imię) odnajdzie z powrotem szczęście i swobodę, pomyślał, gdy przechodził do formalności związanych z adopcją. Teraz ten sam chłopiec przygniatał go do ziemi trzymając nóż. Na jego ciele znajdowały się liczne rany z których obficie sączyła się krew, Madi zdawał się nim bawić.  Mężczyźnie serce coraz bardziej dudniło, czy tak ma umrzeć? Śmiercią spowodowaną przez jego adoptowanego syna? Gdy widział, jak chłopiec przygotowuje się do zadania ciosu w brzuch nagły błysk fajerwerków i dźwięk stłuczonego szkła rozbrzmiał się blisko nich. Nowy rok, huczne obchody i nieuwaga sprawiły, że jedna z petard z impetem wleciała do jego mieszkania, która po swojej demonstracji siły uderzyła chłopaka. Mężczyzna wykorzystując sytuację sięgnął po telefon, który wypadł mu podczas szarpaniny. W czasie, gdy Madi leżał oszołomiony i pokaleczony odłamkami szkła, on zadzwonił po pomoc, również ludzie z ulicy zaczęli powiadamiać odpowiednie służby. Madi dochodząc do siebie, widział jak jego intencje zostają skazane na porażkę. Prychnął rozdrażniony, po czym wybiegł z mieszkania całkowicie się rozmywając. Mężczyzna czekał na przyjazd pogotowia i zapewne policji, jednak zanim przyjechali chciał dodzwonić się do jedynej osoby, która będzie mogła mu pomóc, zwłaszcza po tym co zobaczył.

- Myślałem, że chcesz zostawić wszystko za sobą, skoro dzwonisz musiało stać się coś poważnego - odparł starszy głos po drugiej stronie słuchawki.

- Wu - zacharczał mężczyzna - za...zaatakowane mnie i on...on miał moce - tyle zdążył powiedzieć, zanim ratownicy weszli do jego mieszkania, po czym się rozłączył.

Przyjaciele?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz