I

120 18 15
                                    

Dziś jest jeden z gorszych dni.

Oczywistym jest, że młodzież w szkołach jest dla siebie okrutna, a ich zachowanie jest wręcz obrzydliwe. Tak jest też u Harry'ego. Codziennie padają w jego stronę przynajmniej dwie obelgi, jest popychany, opluwany, szturchany.

Chyba każdy z czasem zacząłby się tym coraz mniej przejmować, ale nie Harry. On jest za bardzo delikatny, by wyrządzać mu większą krzywdę niż do tej pory. Aczkolwiek on dalej walczy, bo ma jeszcze nadzieję na światełko w tunelu. Harry wierzy, że kiedyś będzie dobrze. Wie, że gdy skończy szkołę i się wyprowadzi, wszystko powinno zejść na prostą drogę.

Brunet nie miał znajomych. Po wyprowadzce z poprzedniego domu, po śmierci Gemmy, Harry stracił kontakt ze swoimi przyjaciółmi. Od tamtej pory nie nawiązał nowych znajomości. Kiedyś był towarzyski, otwarty, szalony, ale po rozstaniu rodziców i wejściu jego matki w nałóg, zaczął mieć problemy ze sobą. Coraz bardziej zamykał się w sobie, częściej był przygnębiony i miewał stany depresyjne. Po śmierci jego siostry całkiem przepadł w depresji. Zaczął się samookaleczać. W jego mniemaniu pomaga mu to normalniej funkcjonować i czuje się o niebo lepiej po zranieniu swojej skóry. Z czasem popadał w ten nałóg coraz bardziej. Na początku chciał tylko zobaczyć, jak to jest. Wtedy stwierdził, że to jest coś, co sprawi, że odetchnie. Nie mylił się. Od tamtej pory robi to codziennie.

Często życie nie jest sprawiedliwe. Dużo dobrych ludzi cierpi, zamykając się w sobie jak mimozy. Sprawiając tym, że ludzie ich nie dostrzegają. Nie pozwalają dotrzeć do siebie, ponieważ wbito im nóż w serce zbyt wiele razy. Nie chcą się angażować, by nie zostać ponownie zranionym.

Harry poniekąd jest jednym z nich. Co prawda nikt nie chce się z nim przyjaźnić, ale on wie, że nie dopuścił by do siebie nikogo. Obiecał sobie, że jeśli ma cierpieć tak, jak po stracie Gemmy, to nigdy nikogo nie pokocha. Uświadomił sobie, że woli żyć w samotności, niż później długo dochodzić do siebie po stracie.

Jednak podświadomie czuje, że brakuje mu bliskości.

Dziś po szkole został pobity mocniej, niż zwykle. Tyle, że nie fizycznie. Wiedział, że ludzie mają świadomość jego sytuacji rodzinnej, jednak nigdy go za to nie wytykano, aż do dzisiaj.

Po zajęciach poszedł do parku, gdzie zawsze chodził ze swoją siostrą. Niestety, spotkał tam ludzi, którzy dręczą go w szkole.

Szedł ze spuszczoną głową, podczas gdy ktoś zaczął go szarpać, czuł, że blisko mu do ataku paniki i nie docierały do niego nawet obelgi. Zrozumiał tylko te najbardziej bolesne, jakie usłyszał w swoim życiu. Podążał do domu. W jego głowie, jak echo, odbijały się te słowa. "pierdolony pedale. Bardzo dobrze, że twoja siostrzyczka się zajebała. Jestem pewnien, że zrobiła to przez Ciebie, pewnie nie mogła żyć z taką ofermą pod jednym dachem.". Miał dość, wszystko uderzyło go za bardzo.

Doszedł do domu, szybkim krokiem zaczął iść do swojego pokoju. Dziś zraniono go za bardzo, przez co stwierdził, że musi okaleczyć swoją skórę za bardzo.

Wyciągnął ostrze i zaczął głęboko krzywdzić swoje ciało. Wykonał dużo nacięć, z których krew płynęła ciurkiem. Był cały obolały. Fizycznie i psychicznie. Wiedział, że przesadził, lecz nie zdawał się za bardzo tym przejmować. Wyciągnął bandaże, opatrując swoją rękę.

Podczas opatrywania swoich ran odpłynął do myśli w swoim umyśle. Zrozumiał, że on tego nie chce. Nie chce się ranić za każdym razem, gdy nie wytrzymuje psychicznie. Nie chce twierdzić, że na to zasługuje, bo cząstka jego podświadomości mówi mu, że to nie jego wina, że jego życie tak wygląda.

Często nie mamy wpływu na nasze życie i to co się w nim dzieje, ale musimy wszystko przetrwać. Nawet gdy już nie widzimy promyczka nadziei, że będzie dobrze, nie możemy się poddawać. Musimy przeżyć wszystko, by nie zakłócić naszego wspólnego przeznaczenia - życia.

Gdy skończył i wrócił do rzeczywistości przyłapał się na tym, że nawet nie poczuł, kiedy zaczął płakać. Krystaliczne łzy skapywały ku dołu jego policzków, nie chcąc się zatrzymać choć na chwilę tak, jakby były na wyścigu.

Przepełniony pustką, wstał z podłogi i wyszedł z łazienki, kierując się do swojego pokoju.

Po wszystkim, jak gdyby nigdy nic, odpłynął w krainę snów.

od autora

koniecznie dajcie znać, jak się podoba, o ile w ogóle się podoba..

do jutra!

Way Through The Dark - Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz