Harry jechał na desce z blantem w japie, wyjebał się do kanionu i se umarł.
Tym czasem Wieprzlej jak na niego przystało szczał do zlewu, bo jak to mówił
"Kibel jest za daleko bo aż 3 metry od salonu i za ten czas mógłby się 5 razy wyszczać do zlewu"
Nagle w ciszy słyszy dźwięk wibracji i tym razem to nie wibrator. Podchodzi do blatu kuchennego i spoglada na telefon. Widzi na nim nieznany mu dotąd numer 69 420 666. Wystraszony przeciąga zieloną słuchawkę w bok, przykłada urządzenie do ucha i wtedy słyszy to:(Dum dum dummmm (wyobraźcie sobie tutaj straszną muzyczkę))
-Wieprzlej ty jebany kurwa debilu. Idioto pierdolony! Coś ty mi za gówno sprzedał?! Jak cie spotkam to cie wykastruje normalnie! Jeszcze jedna taka akcja, a będziesz miał smerfy w dupie! Rozumiesz?!- i telefon się rozłączył.
Jednak głos Mamy Muminka nadal brzmiał w jego głowie. Stał tak wryty w podłowgę godzinami, dniami, miesiącami, latami, dekadami, wiekami aż zmarł.
Znowu se zapomniałam o tej książce. Cóż nie należę do najbardziej systematycznych osób Ale jak to śpiewa Sylwia Grzeszczak
"Cieszmy się z małych rzeczy bo wzór na szczęście w nich zapisany jest". Życzę miłego dnia, wieczoru, nocy czy kiedy tam to czytacie. Buziaczki😘😘
CZYTASZ
Harry Potter na deskorolce
PoesíaŚema suki. Ta opowieść jest o Harrym na desce i jego przygodach po narko. 18++