Obracał w dłoniach korespondencję od Varrica. List był napisany kodem używanym przez jego agentów. Nie wiedział nawet, kiedy i jak dawno temu Inkwizycji, która formalnie przestała istnieć udało się je zdobyć. Jego szpiedzy uczyli się ich na pamięć. Teraz nie miało to już znaczenia. Śmierć Lavellan zmieniła wszystko.
Nie pojmował, jak łatwo dał się oszukać. Zdradzono go. Zdradzono ich oboje. Nie wiedział jeszcze, kto i jak zdołał zniszczyć większość eluwianów na Rozstajach. Wiedział jedynie, że nie zrobiła tego ona. W jej niewinność uwierzył za późno. Niestety. Walka była ostatecznością, a mimo to dał się w nią wmanewrować. Tyle, że to jego vhenan zapłaciła za jego dumę, gniew i bezmyślność, najwyższą cenę.
Krasnolud prosił o spotkanie. Kameralne. Powołując się na starą przyjaźń i powagę sytuacji. Wyjaśnił enigmatycznie, że chodzi o czyjeś bezpieczeństwo, którego on i rozwiązana organizacja nie potrafią po śmierci Lavellan zapewnić.
Nie wietrzył podstępu. Nawet gdyby żyła, nie tego by się obawiał. Nie było powodu, żeby w takich okolicznościach Varric kłamał. Cały Wewnętrzny Krąg wiedział, że celem obojga było znalezienie kompromisu.
W drodze do kamienicy w eleganckiej dzielnicy Kirkwall przypomniał sobie pierwszą i ostatnią po ich fizycznym spotkaniu na Rozstajach, rozmowę w Pustce.
*******
Wściekły wtargnął w jej sen. Pustka falowała od jego gniewu i jej zniecierpliwienia. Czekała na niego, wiedziała, że przyjdzie.
Nozdrza mu drgały w gniewie, a twarz miał ściągnięta szyderstwem.
- Ile to już czasu? Heroldzie Andrasty, Pani na Tarasl'an Te'las, hrabino Kirkwall, Najwyższa Strażniczko Klanów Dalijskich, doradczyni Obu Kręgów, Boskiej i całkiem świeża, Honrowa Magister Tevene....
Prychneła.
- Absurdalne prawda? Zapytała spokojnym, melodyjnym głosem. Pytanie było retoryczne, bo kontynuowała. - Widzę, że twoi szpiedzy nie próżnują. Ostatni z tych monstrualnych tytułów dostałam nie dalej jak przedwczoraj. Pompatyczny i na wyrost jak pozostałe, ale nie mogłam odmówić Dorianowi. Tak się cieszył, że w końcu mógł mnie przedstawić swoim rodakom w Minratusie. Uśmiechnęła się słodko i usiadła na biurku krzyżując nogi. Byli w rotundzie.
- Tej przyjemności też nie potrafiłam sobie odmówić - rozejrzała się po komnacie - mam do tego miejsca niezdrowy sentyment. Ty również, jak mniemam. Nie musisz dziękować, vhenan. - Dodała widząc jak otwiera usta.
Od czasu Rozstajów nie zmieniła się wcale. Biodra pośladki i piersi miała pełniejsze, kobiece, ale talię wciąż tak samo wąską jak niegdyś. Dojrzała. Uznał to za plus. Miejsce krótkich niesfornych kosmyków zajął ciężki od warkoczy węzeł perłowo blond włosów. Złapał się na tym, że zastanawia się, jak wyglądałby rozpuszczone. Zmitygował się szybko.
- Czy nie uważasz, że to było prostackie? - warknął - Gattlock i ogień. Stać cię na więcej.
- Cii. - położyła wskazujący palec lewej ręki na jego ustach - Niedobry Wilk! - droczyła się.
Zacisnął gniewnie wargi.
Cofnęła palec, wyciągnęła rękę przed siebie, jakby nie zauważyła grymasu. Spoglądała na dłoń i przebierając smukłymi palcami spytała cicho:
- Myślisz, że w Pustce zawsze będę ją miała?
- Odpowiedz! - zażądał ignorując zapytanie
- Przyznaję. Mało subtelne, ale skuteczne - odparła innym tonem. Rzeczowym i uprzejmym - Inaczej by cię tu nie było.
- A gdybym tu nie przyszedł, co byś spaliła oprócz starożytnej biblioteki?
CZYTASZ
Dragon Age Drabble. Inkwizycja
FanfictionMiniaturki i nie tylko. Nielinearne. W zasadzie nie takie znowu drabble, bo będę tu zamieszczać i dłuższe formy. Wszystko co mi się ulęgnie w temacie sovellan.