~12~

1.1K 105 40
                                    

Dzień jak codzień, nic ciekawego. Czas mija, my dorastamy i rozwijamy skrzydła. I chociaż wciąż ktoś mi je podcinał to starałem się nie tracić wiary w siebie. Miałem przy swoim boku najwspanialszego chłopaka, jakiego tylko mogłem sobie wymarzyć. Był troskliwy, kochany i pomagał mi, gdy tylko tego potrzebowałem. To dzięki niemu wyszedłem na prostą i moje życie jakoś mozolnie ciągnie się dalej. Los niemal co chwila rzucał kłody pod moje nogi, a ja mając słabą formę potykałem się o każdą. Największym dołkiem w jaki wpadłem byli złoczyńcy, którzy po prostu pogrzebali moje plany na przyszłość. Ale może to i lepiej? W końcu to im zawdzięczam, że aż tak bardzo zbliżyłem się do Kirishimy, którego wcześniej postrzegałem w sumie tylko jako przyjaciela. Sam już z tego wszystkiego nie wiedziałem jak mam mu dziękować, w końcu tyle dla mnie zrobił, a ja dla niego praktycznie nic. Ale przecież musiał być jakiś haczyk, prawda? Szczególnie, że od jakiegoś czasu zachowywał się dziwnie. Straciłem rachubę przy trzech dniach, a ciągnęło się to już chyba pieprzone trzy tygodnie.

Już nawet nie prosiłem go o spotkania, czy wspólne wyjścia na spacery, które niegdyś były naszą rutyną w godzinach wieczornych. On sam też nic mi nie proponował, więc już od prawie miesiąca zachodziłem sobie w głowę, o co mu chodzi i dlaczego wszystko się tak potoczyło. Potrzebował chwilę przerwy, ma to związek z naszym seksem, czy może też mnie zdradza? Coś ukrywa? Rodzice mu nie pozwalają? Nie mam już bladego pojęcia.

– Hej, Bakugo – Przywitał mnie męski głos, dochodzący od strony drzwi.

Spojrzałem w tamtym kierunku i obdarzyłem chłopaka lekkim uśmiechem. Przerwałem na moment zabawę kostką Rubika, którą jeszcze chwilę wcześniej obracałem w dłoniach, po czym odstawiłem ją na stół przed sobą i usiadłem w bardziej przyzwoitej pozycji.

– Cześć – Odpowiedziałem i poklepałem miejsce na kanapie obok siebie, aby szatyn również mógł usiąść.

Cierpliwie czekałem aż zjawi się bliżej. W sumie mogłem śmiało powiedzieć, że to mój nowy przyjaciel. Dogaduję się z nim chyba najlepiej z wszystkich w klasie ogólnej. Był miły, uśmiechał się i często pomagał mi pod różnymi względami. Czasem kiedy nie rozumiałem jakiegoś tematu, a czasami, gdy czułem się gorzej psychicznie.

– Klasa 1A i 1B wyjechała na obóz z racji tego, że poprzedni został przerwany. Tym razem pojechali bliżej z tego co słyszałem, na obrzeża miasta – Zaczął, gdy tylko umościł się dobrze na fotelu.

– Wiem o tym – Westchnąłem cicho.

– Nie chciałeś jechać? – Wyjął telefon i popatrzył na mnie z powagą. – Aizawa przecież proponował tobie wyjazd. Pewnie żeby nie było ci szkoda albo co, hm..

Zmarszczyłem brwi i skrzywiłem się lekko, kręcąc przecząco głową.

– Nie. Mam z ostatniego obozu same złe wspomnienia, wiesz przecież – Mruknąłem tylko i odchyliłem głowę do tyłu. Odnosiłem wrażenie, że ta rozmowa jakoś się nie klei.

– Ah tak, racja. Głupek ze mnie, wybacz! – Chłopak zaśmiał się nerwowo, na co ja uśmiechnąłem się delikatnie. – Nie drążmy tego tematu, bo zrobi się nieprzyjemnie.

W odpowiedzi skinąłem tylko głową i zamyśliłem się. Dalej niekontrolowanie zanurzałem głowę w chmurach i uciekałem myślami do Eijiro. Starałem się o nim nie myśleć, ale jakoś tak odruchowo wychodziło.

– Jak się dzisiaj czujesz? – Kontynuował. Nie potrafił usiedzieć za długo w ciszy, z resztą jak cała reszta tych wszystkich pajaców.

– Całkiem dobrze, dzięki – Popatrzyłem na niego nieufnie. Siedział trochę bliżej niż powinien, a mi jak zawsze brakowało odwagi żeby mu to powiedzieć. – A t-ty?

Last hope║KiribakuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz