Przybiegli na piękną dużą łąkę, niedaleko parę drzew wznosiły się dumnie, pokazując swe cudne rozłożyste zielone korony. Gdzie nie gdzieś rosły małe wysepki kolorowych kwiatów, jednakże najpiękniejsze było jedno z drzew różniące się od innych. Było naprawdę grube i wypuszczało mnóstwo śnieżno-różowych kwiatków.
-To co teraz?- pytanie padło z ust jak zwykle zirytowanego krasnalka.
-Uczymy się latać!- zaklaskał w dłonie szatyn z szerokim uśmiechem, jednak czy to naprawdę jest szczery uśmiech...? Nie maska błazna którą nosi całe swoje piekielne życie czekając, aż w końcu dosięgnie upragnionego końca życia pozwalając swojemu ciału udać się daleko poza ten świat. Gdzieś gdzie nie ma żadnych trosk, smutków... Łez... Potworów...
-No dobra. To od czego mam zacząć "Sensei"?- można wyczuć wielką ironie w głosie lazurowookiego, tym bardziej, że pokazał cudzysłowie palcami.
-Spróbuj poruszyć jednym skrzydłem.- na to niepewnie rudy spróbował ruszyć prawym skrzydłem, co się udało. -Teraz drugim.- to również poszło zgodnie z planem. - Teraz oba naraz! - tu wystąpiły lekkie komplikacje, gdyż skrzydła nie chciały się zsynchronizować.
-Kurwa mać.- przeklął chłopak zauważając, że latanie z pomocą skrzydeł nie jest tak proste jak może się wydawać.
-Spokojnie! Wdech-wydech, jeszcze się uda. - Posłał przyjazny uśmiech starszemu. Rudowłosy złapał się za brodę i spróbował wzbić się w powietrze, co miało swoje powodzenie, ale z użyciem zdolności. -Ej! Nie oszukuj!- Wykrzyczał tupiąc nogą jak zdenerwowane dziecko. -Natychmiast złaź na dół!
-Poczekaj idioto!- Spojrzał morderczo na swojego wroga i poleciał jak najwyżej, potem przestał używać mocy pozwalając swojemu ciału spadać. Wtedy brązowooki zrozumiał o co mu chodziło, przez to też chytry uśmiech wtargnął na jego usta.
Podczas spadania Nakahara próbował używać skrzydeł, jednak te strasznie się buntowały, gdy w końcu miał zaliczyć ziemię z niewyobrażalną siłą skrzydła ładnie się zsynchronizowały unosząc młodego dorosłego. Jednak ten przez wcześniejszy strach przed zderzeniem z podłożem zasłonił twarz, więc nie zauważył swojego sukcesu.
-Chuuya! Ty latasz!- Wykrzyczał podekscytowany Dazai jednocześnie sprawiając, że wspomniany mężczyzna odsłonił twarz.
-Naprawdę? YES!- Również wykrzyczał zadowolony, jednak radość nie trwała długo, gdyż od razu po tym przestał latać zaliczając glebę, ale z niższej wysokości. -Fuuuuuck!- Wykrzyczał masując się po bolącym miejscu.
Dazai cudem powstrzymał śmiech który chciał opuścić jego gardło i lekko pogłaskał niższego po ognistej czuprynie. -Spokojnie, jeszcze ci się uda.
-No mam nadzieję!- Położył się na ziemi patrząc w niebo, po chwili lekki uśmiech wtargnął na jego usta. Wyciągnął dłonie w niebo, nie mógł się doczekać swojego kresu, ale dlaczego tak było...? Dlaczego wewnątrz niego panuje ciągła pustka którą nie pokazuje, zasłania ją tak samo jak Dazai, tylko w inny sposób. Udaje maszynę do zabijania, bezlitosną duszę zdolną wymordować każdego kogo zobaczy beż żadnych skrupułów. Podczas, gdy tak naprawdę ciągle nieustannie smutek targa jego wnętrzem i nieustanne myśli o końcu świata... Dlatego tak bardzo nienawidzi Dazaia... Nie rozumie jego jednoczesnej radości i pobudek samobójczych... Tym bardziej, że on wszystko ma... Ma swoich przyjaciół których może nazwać rodziną, bezpieczną pracę... Idealne życie... A Chuuya nieustannie wszystko traci.... Jego przeszłość, owce, miłość... To wszystko zniknęło w wyjątkowo szybkim tempie jakby Nakahara był skazany na nieustanną rozpacz.
-Co robisz?- spytał szatyn siadając obok rudowłosego zerkając na niego.
-Nic co powinno cię obchodzić debilu.- skrzyżował ręce na piersiach odwracając głowę. Na to brunet zaczął czytać po prostu swój podręcznik do samobójstwa. Szukając sposobu którego jeszcze nie próbował, w pewnym momencie westchnął z ekscytacji i zostawił podręcznik, potem zaczął biegać zbierając kamienie i patyki. Zaciekawiony kapelusznik zajrzał do książki zastanawiając się co tak podekscytowało tego idiotę... Napis który zobaczył sprawił, że oniemiał...
"Katapulta"
-Chuuuuuuya! Potrzebuję twojej pomocy...!-
-Nie.-
-Noooooo Chuuuuuuya!-
-Nie ma mowy.-
-Ale to tego potrzebna jest czyjaś siła...-
-Zapomnij.- Wywrócił oczami i wyprostował skrzydła próbując skupić wszystkie myśli tylko i wyłącznie na tym, dzięki czemu udało mu się swobodnie wzbić w powietrze. Co do całej wcześniejszej sytuacji, prawda mógł go zabić, przecież o tym marzy! Ale widząc jak goni za samobójstwem dawno stwierdził, że dając mu żyć sprowadzi na niego większą męczarnie... Poza tym wbrew wszelkim pozorom, Nakahara nie jest osobą która z chęcią kogoś pośle do grobu, z każdym kolejnym morderstwem coraz to większe poczucie winy zżera jego serce i umysł wmawiając, że jest zdolny tylko i wyłącznie do morderstw.
Dazai patrzył chwilę na Chuuyę, jak ten beztrosko lata dość sporo nad ziemią przewyższając drzewa, usiadł na ziemi po turecku. Jednakże, długo nie posiedział, gdyż rudowłosy szybko się zniżył i poleciał z nim jak najwyżej trzymając za nogę.
-Wiiiii!- Dazai nie miał jakiegoś specjalnego lęku przed lataniem więc mu to przysporzyło okazję do błaznowania. Lazurowooki podrzucił Osamu i złapał go jak pannę młodą. -Teraz mnie zrzucisz???- Spytał podekscytowany po raz kolejny. Na to rudy westchnął poleciał wyżej i puścił bruneta.
Osamu spadał dość szybko, był gotowy na zderzenie się z ziemią i zakończeniu swojego życia, ale chwila... Chuuya go w ostatniej chwili złapał i położył się w powietrzu sadzając duże dziecko na sobie.
-Ej! To było nie miłe.- stwierdził obrażając się na starszego.
-Na mojej warcie nie zginiesz tak szybko.-
-Hę?! Jak to?! Niedawno chciałeś mnie posłać do piachu!-
-Ale tak jest zabawniej.-
-Ale sadysta.- I znowu zeskoczył, ale i tym razem niższy go złapał i odstawił go na ziemię. Już nic nie mówiąc szatyn zostawił książkę Ody na trawie i powoli się oddalił zostawiając zbaraniałego Chuuyę patrzącego na książkę. -Tylko mi jej nie zniszcz Krasnalku~.- spojrzał na niego ostatni raz i powoli się oddalił od tego z małym uśmiechem na ustach. Był szczęśliwy, że może ją komuś pożyczyć
Nakahara był naprawdę zdziwiony, że Dazai wręczył mu coś tak prywatnego i ważnego. Usiadł na trawie biorąc książkę w dłonie, potem powoli udał się do swojego domu przeglądając strony, by sprawdzić jaką czcionką jest pisana i czy są obrazki... Ku zaskoczeniu rudego książka była pisana odręcznie autentycznym pismem Sakunosuke. Po przekroczeniu progu domu walnął się na białą kanapę znajdującą się w salonie tuż przed szatnią i otworzył książkę na początku zaczynając ją powoli czytać.
CZYTASZ
☙Czy dotknie nas Happy End?❧|Soukoku
FanfictionOpis Książki poniżej! Warning.: Książka może być w niektórych momentach nieodpowiednia dla osób poniżej 16/18 lat. Takie części będą oznaczane znakiem "+18". Mafia z powodu nadnaturalnych zjawisk pojawiających się na terenach Miami decydują się na c...