***

294 25 11
                                    

- Jeszcze nie wiem, może jednak będę mógł, zobaczę - odpowiedziałem na jego pytanie, choć wiedziałem, że to go nie usatysfakcjonuje.

- Ehh, no dobra, ja będę na pewno. Do zobaczenia - pożegnał się i poszedł w stronę swojego domu.

Zastanawiało mnie, dlaczego będzie na pewno. Impreza u Tanaki nie jest chyba jego wymarzonym sposobem spędzania piątkowego wieczoru. Mogłem go o to zapytać, o to albo o jakąkolwiek inną sprawę, która mnie nurtowała. Jednak jestem sobą. Nie mam odwagi. Nie mam odwagi go o nic zapytać albo wyznać mu swoje uczucia.

Tak, zakochałem się w Keiu.

Może być zastanawiające, dlaczego zakochałem się w kimś tak chamskim? Nieczułym? Niewzruszonym? Prawda jest taka, że dla mnie wcale taki nie jest... W stosunku do mnie jest kochany, troskliwy i wyrozumiały. Może nie okazuje tego bezpośrednio, ale dostrzegam to w każdym jego "Popraw ten szalik, bo się przeziębisz" albo "Połóż się dziś wcześniej spać, nie przemęczaj się". Nie ma serca z kamienia, a jego bliscy są dla niego naprawdę ważni. Poza tym jest wyjątkowy. Zjawiskowy, nieważne co robi. Nie wiem, kiedy to się stało... Z dnia na dzień coraz bardziej zależało mi na nim, aż w końcu mogę powiedzieć, że go kocham.

No właśnie, kocham go, więc muszę mu to wyznać. Czasami dawałem mu jakieś znaki, ale chyba się nie zorientował... Kiedy usłyszałem o tej imprezie, pomyślałem, że spadła mi ona z nieba. My z Tsukkim za dużo nie pijemy, a jeden shot powinien tylko dodać mi odwagi. W najgorszym wypadku poproszę kogoś, by upił go i nie będzie nic pamiętał? Nie, to chyba głupi pomysł... W każdym razie nie jestem jednak pewny, czy nie stchórzę, więc dlatego powiedziałem, że jeszcze zobaczę.

Ubrałem ciemnozieloną koszulę w kratę z nadzieją, że okularnik też założy podobną, jak to miał w zwyczaju. Moje włosy są już nieco dłuższe, więc te przednie związałem z tyłu, zostawiając jednocześnie kilka kosmyków z przodu. W ten sposób widoczny był mój helix, którego zrobiłem w tajemnicy przed rodzicami. Tsukki często mi powtarza, że wyglądam tak dobrze, ale zwykle nie mam odwagi chodzić tak uczesany. Zabrałem telefon i zamykając za sobą drzwi, ruszyłem w stronę domu senpaia - najwyższy czas, impreza trwa już w najlepsze.

Kiedy dotarłem na miejsce, słyszałem muzykę zza drzwi. Nie byłem pewny, czy chcę tam wchodzić, ale zanim zdążyłem przemyśleć to i zapukać, otworzył mi Noya-senpai. Pewnie widział mnie przez okno. Przywitałem się z nim, choć było już po nim widać, że jest, delikatnie mówiąc, wstawiony i najpewniej jutro nie będzie nic pamiętał. Spytałem o Keia - ostatnio widział go w kuchni. Kierując się w stronę wskazanego pomieszczenia, wpadałem cały czas na znajome twarze. Ze wszystkimi grzecznie się witałem i od razu przepraszałem, tłumacząc się szybką potrzebą znalezienia Tsukishimy. Zobaczyłem nawet Hinatę, który całował się z Kageyamą - od jakiegoś czasu się spotykali. Zawsze kiedy na nich patrzyłem, uświadamiałem sobie, jak samotny jestem i jak bardzo im zazdroszczę.

W końcu go zobaczyłem - wysokiego blondyna w okularach. Tak jak przypuszczałem, miał na sobie granatową koszulę w kratę.

- Hej, Tsukki! Możemy porozmawiać? - podszedłem do niego od tyłu i spytałem głośno, aby przekrzyczeć muzykę. Chyba go przestraszyłem, bo nieco podskoczył.

- O, Yamaguchi! Jednak jesteś! Czekaj, zaraz, muszę ci kogoś przedstawić! - oznajmił radośnie i chwycił mnie za nadgarstek, ciągnąć w stronę salonu.

Dziwnie było widzieć go takiego ucieszonego wśród tylu ludzi, ale skoro on jest szczęśliwy to ja też. Puścił moją rękę, kiedy weszliśmy do pomieszczenia. Rozejrzał się po pokoju, a po chwili usłyszeliśmy damski głos - "Keeei, tutaj jesteś".

Do Tsukkiego podeszła dziewczyna, objęła jego twarz dłońmi i zaczęła namiętnie całować.

Była piękna. Wysoka, ale jednak nieco niższa ode mnie. Miała długie, związane w wysoki kucyk z wypuszczonymi z przodu pejsami, czarne włosy. Chociaż w tym świetle wyglądały na zielonkawe. Jej figura była idealna, teraz dodatkowo podkreślona przez ubranie - jeansy i rozpiętą koszulę, zawiązaną w pasie. Pod spodem czarny top na ramiączkach. Koszula była łudząco podobna do mojej, jeśli nie identyczna. Była to chyba najładniejsza dziewczyna, jaką widziałem w całym swoim życiu. Miała delikatny makijaż - wyróżniał się rozświetlacz i czarne, doskonale narysowane kreski. Jej rzęsy były długie i podkręcone, a usta pełne. W całość perfekcyjnie wpasowywały się liczne piegi, podobne do moich, ale na niej wyglądały lepiej.

W pierwszej chwili pomyślałem, że to trochę damska wersja mnie, za co teraz się ogromnie wstydzę - gdzie ja, a gdzie taka piękność. W sumie nie wiem, czego się spodziewałem. Kei zasługuje właśnie na kogoś takiego. Jednak nie mogłem tam stać i przyglądać się im; Tsukki chyba zapomniał o mnie, oddając się całkowicie pieszczocie.

Wychodząc na werandę, zabrałem komuś z dłoni alkohol, wypiłem na raz, a kubeczek wyrzuciłem za siebie. Nie płakałem. Nie chciałem płakać, jednak czułem ból w klatce. Czułem pustkę. Było mi przykro.

Oparłem łokcie na balustradzie, a twarz na łokciach. Sam nie wiedziałem, dlaczego jeszcze nie poszedłem do domu. Na werandzie nie było praktycznie nikogo, oprócz całującej się w kącie pary, ale nieważne, nawet ich nie znałem.

Nie wiem, ile tak stałem - pięć albo pięćdziesiąt pięć minut. Na ekranie mojego telefonu widniało jedno nieodebrane połączenie od Tsukishimy. Najwidoczniej mnie nie szukał, w sumie czemu miałby. Nagle usłyszałem, że drzwi się otwierają i z powrotem zamykają. Nie chciałem zwracać na to uwagi, dopóki ten ktoś nie zwrócił się do mnie.

- A ty, Yams, czemu się nie bawisz? - spytał. Po głosie poznałem, że to Terushima. Kiedyś wyszliśmy kilka razy ze znajomymi razem.

- Mógłbym zapytać cię o to samo, Teru - odpowiedziałem, nie spoglądając nawet na niego.

- Ja? Ja chciałem. Chciałem się bawić, przyszedłem tutaj z takim zamiarem. Zaprosiłem ją. Zaprosiłem, przygotowałem niespodziankę.. a jej tu nie ma - powiedział ze słyszalnym smutkiem w głosie, siadając na balustradzie metr ode mnie. Kiedyś mówił mi o tej dziewczynie, szkoda mi go - naprawdę zasługuje na szczęście.

- Ou - spojrzałem na niego, po czym ponownie patrzyłem przed siebie. - To... Jaka to była niespodzianka?

- To już nieważne, bo nie przyszła...

- Wygląda na to, że dzisiaj nam obojgu przyda się jakieś pocieszenie..

- Ty.. ty też masz złamane serce?

- Taa..

| szybki one-shot zainspirowany rozmową marinette i czarnego kota w s02e09 glaciator,

mam nadzieję, że się podobało:)

kończąc to wpadł mi pomysł na możliwe rozwinięcie tego one-shota do two-shota, więc dajcie znać, czy byście byli zainteresowaniem przeczytaniem tego!

trzymajcie się, xo jusia |

party | tsukkiyama | two-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz