3

56 8 11
                                    

Ponieważ zgubiłem Deku, nie zostało mi nic innego niż wrócić do domu i naszykować się na dzisiejszy dzień. Rozbierając się myślałem- o tym jak bardzo Deku dzisiaj zawali, zakładając spodnie- o tym jakie pośmiewisko z siebie zrobi, wkładając bluzkę- jaką minę zrobi. I wtedy wyobraziłem sobie jak płacze, był to dobry obraz. Wkurzał mnie. Bo jak można być tak żałosnym? Już przez te piegi wyglądał niemęsko, to jeszcze charakter babski mu dali. Podkręciłem głową, miałem o nim nie myśleć. Zaciskając wściekle pięści wyszedłem z pokoju. Miałem dużo ważniejsze rzeczy na głowie niż jakiś tam Deku.  Gdy zszedłem na dół, rodzice już na mnie czekali.

- Katsuki, będziemy trzymać za Ciebie kciuki.- Ojciec był bardzo spokojny, natomiast matka patrzyła na mnie bawiąc się nerwowo palcami. Była widocznie spięta, nie rozumiałem tego, to było oczywiste że się dostanę.

- Uważaj na siebie, szczylu.- Warknęła w cale nie pokrzepiająco.

- Nie mam po co. Rozwalę ich wszystkich!- Prychnąłem pewny siebie. Kobieta przewróciła oczami.

- Tylko nie zrób nic głupiego! Masz być ostrożny i bądź milszy dla swoich przyszłych kolegów!- Nie lubiłem jak tak podnosiła głos, zachowywała się jakbym dalej był jakimś głupim dzieckiem.

- Nie będę dla nikogo miły! Nie potrzebuję kolegów.- Matka zacisnęła pięści.

- Koledzy Ci się przydadzą, są potencjalnymi partnerami na przyszłość. Znajomości są bardzo ważne, szczególnie gdy będziecie razem walczyć.- Nie rozumiem po co mówiła mi coś tak oczywistego.

- Przecież wiem! Ale ja mam zamiar wszystko zrobić sam. I już. Pokażę im na co stać samego mnie! Nie znajdzie się nikt lepszy ode mnie.- Byłem pewny siebie, wiedziałem jak wyjątkową i silną mam moc.

- Myśląc w ten sposób będziesz samotny! Każdy potrzebuje kogoś bliskiego!- Przewróciłem oczami, jednak obraz zielonowłosego nerda pojawił się na kilka sekund w moim umyśle. Pomachałem głową, chcąc pozbyć się tego widoku. Wiedziałem, że to nie będzie możliwe. Głupie myśli znowu się pojawiły, to jak walcze z Deku ramię w ramię było zbyt absurdalne by w ogóle o tym myśleć.

- Nie potrzebuje nikogo i już! Daj mi spokój, idę bo spóźnię się na egzamin.- Odwróciłem się i nic więcej nie mówiąc, wyszedłem z domu. Szedłem starając się uspokoić, nie na wiele się to zdawało. Byłem wściekły, tym razem na siebie. Ale tylko przez chwilę, bo to przecież wina Deku że nie chcę wyjść z mojej głowy. Jak mogłem pomyśleć, że mógłbym walczyć razem z nim?! Tak absurdalne pomysły nie mogły pochodzić ode mnie.

Mimowolnie rozglądałem się za zielonymi włosami. Chciałem widzieć jak się stresuję, nigdzie go jednak nie było, co z kolei denerwowało mnie.

Izuku miał szczęście. Gdy okazało się, że naszym zadaniem jest zniszczenie jak największej liczby robotów, kipiałem z wściekłości na tego zielonego brokuła. Tak więc każdy robot miał dla mnie kształt tego zielonego, znienawidzonego warzywa. Na swoję nieszczęście.

Nie hamowałem się. Każdy, najmniejszy nawet brokuł jaki ważył się stanąć na mojej drodze został, najprościej mówiąc, zmieciony w pył. Wyobrażałem sobię jak zniszczone części tych robotów są tak naprawdę kolejnymi, małymi brokułami. I rozwalałem je jeszcze bardziej. W ten oto sposób, brokuł po brokułe, egzamin się skończył. Z czego nie byłem specjalnie zadowolony, jednak dzięki relaksującemu wyżyciu się, byłem w stanie spokojnie przyjąć swoje zwycięstwo nad brokułową plagą.

Nie słuchałem matki i nie nawiązałem żadnej rozmowy z kimkolwiek. Zwyczajnie wszystkich ignorowałem, chciałem już tylko udać się do domu i zmyć z siebie cały pot, jaki zdążył zebrać się na moim ciele.

Mimo, że mogłem się wyżyć dalej byłem zirytowany. Wzrokiem błądziłem po wszystkich kręcących się wokół osobnikach, dalej jednak nie zauważyłem szukanej przeze mnie osoby. Doszedłem do wniosku, że był w innej grupie. Opanował mnie niekontrolowany gniew. Chciałem go widzieć, wiedzieć jak mi poszło. Nie potrafiłem się uspokoić. Wściekły postanowiłem opuścić to zgromadzenie idiotów. Tak więc ruszyłem z powrotem, puszczając małe eksplozje w dłoniach, ot, dla relaksu. Ten jednak nie nadchodził.

Podobny nastrój towarzyszył mi cały dzień, w nocy nie mogłem spać. W kółko zastanawiałem się jak bardzo Deku musi być teraz załamany. Chciałem zobaczyć tą minę. Tak więc czekałem. Nic wyjątkowo się dłużyła, szczególnie dla człowieka który nie może zmrużyć oka przez jakiegoś idiotę. Czas mijał a ja byłem dziwnie spięty. Wiedziałem, że szansę są małe. Zbyt małe by tak na to czekać a jednak to właśnie robiłem. W końcu już o piątej trzydzieści stałem pod oknem i obserwowałem. Nikt, nawet jedna osoba nie pojawiła się przez następną godzinę. Zacisnąłem wściekle pięści.

Deku nie pojawił się przez następną godzinę. I kolejną. W końcu wbrew sobie odszedłem od okna, była prawie ósma. Można sądzić że nie jestem człowiekiem cierpliwym, jednak na niego czekałem ponad dwie godziny, stojąc przy oknie niczym posąg i zwyczajnie wypatrując. Zawód to zbyt słabe określenie tego co czułem, byłem wściekły. Oczywiście na niego, bo przecież dlaczego nie mógł zwyczajnie pójść tam gdzie chodził codziennie przez tak długi okres czasu?! Wszystko co robił było jakby na przekur mnie, jakby się mną bawił. A ja głupi wciągnąłem się w tą grę i nie potrafiłem przestać.

Jak można być tak chytrym? Sprawić by ktoś znienawidził Cię tak bardzo, że nie jest w stanie przestać o nim myśleć? Przepił się do mojego życia i nawet nie potrafiłem pomyśleć o tym, że mógłby przestać być jego częścią. Wbrew temu czego powinienem pragnąc. Powinien być jak najdalej ode mnie, jednak na tyle blisko bym mógł obserwować jego porażki, jego emocję, jego mimikę twarzy. Chciałem wiedzieć o nim wszystko. I to było przerażające.

Nie potrafiłem się uspokoić, więc wziąłem swoje hantle i zacząłem ćwiczyć. Potrzebowałem się wyżyć, jednak nawet przy tym Deku mi towarzyszył. Wyobrażenia jak bardzo jest teraz załamany trochę mnie pokrzepiały. Wzdychając w duchu nad swoim losem próbowałem się uspokoić, nic jednak nie pomagało. Wiedziałem to, jednak dalej mnie to irytowało. Bo Deku zawładnął moim życiem, to była upiorna myśl.

***

Aaaaa! Myślałam że mi się dziś nie uda- koń mnie stratował XD. Tak... Nic mi nie jest, ale jestem poobijana. Nawet walnęłam głową o krawężnik!
Na szczęście koniowi nic się nie stało, uffff.

Dajcie znać czy się podoba i wytykajcie ewentualne błędy.
Oczywiście proszę o gwiazdki, to naprawdę świetna motywacja!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 21, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

TO SKOMPLIKOWANE [bakudeku] BNHAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz