Rozdział 4

117 10 18
                                    


  Po śmierci Emily byłem
  zdruzgotany. Do tego łowca
  posadził mnie już drugi raz na
  krześle, więc jeśli dam się złapać
  trzeci raz, to umrę.

  Czekałem na ratunek ze strony
  Luki i Aesopa, choć wcale nie
  musieli mnie ratować. Tylko im
  pewnie przeszkadzałem. Beze mnie
  wszyscy wyszliby stąd już dawno
  temu.

  Gdy dwójka chłopaków w końcu
  przyszła. Ja miałem ochotę płakać.
  Nie chcę, i nie wyobrażam sobię,
  gdybyśmy wszyscy mieli zginąć.
  Mimo, że znam ich dosyć krótko,
  to już zdążyłem się z nimi
  zaprzyjaźnić, a zwłaszcza z Lucą.

  Aesop odciągnął uwagę łowcy, a
  więzień szybko mnie uratował i
  ukrył się ze mną. Nie wiem czy
  to był dobry pomysł zostawianie
  tak samego chłopaka.

  - Może idź mu pomóż? Przecież
  Hunter go goni. - powiedziałem
  zupełnie bez emocji. Byłem
  przybity i smutny. Luca to
  najwyraźniej zauważył, ponieważ
  złapał mnie za ręce i spojrzał mi
  w oczy.

  - Spokojnie. Nie denerwuj się. Twój
  strach i smutek, to teraz najgorsza
  rzecz, której potrzebujemy. Proszę,
  wiem, że śmierć Emily jest okropnie
  smutna. Była naszą bardzo dobrą
  przyjaciółką, ale trzeba to przeboleć
  i iść dalej. Musimy wygrać. Dla niej. -
  Powiedział Luca. W tym momencie
  przypomniały mi się ostatnie słowa
  doktorki.

  Ona pewnie też by chciała, żebym
  wziął się w garść, i wygrał. Luca
  ma rację, muszę walczyć o wygraną,
  nie ważne co się stanie.

  Zauważyłem, że dystans między
  nami maleje.

  Nie czekając dłużej, pocałowałem
  Lucę. On po chwili to odwzajemnił,
  ale przerwał nam głośny kaszel.

  Oboje od siebie odskoczyliśmy, i
  spojrzeliśmy w stronę szarowłosego.

  - Możecie sobie buzi buzi zostawić
  na później? Przydałoby się mnie
  uleczyć jeśli byście mogli. -
  powiedział trochę ranny ale z
  uśmiechem Aesop.

  - Udało ci się uciec samemu!
  Niesamowite! - krzyknął Luka.

  - Oczywiście że tak. Nie miejcie mnie
  za jakiegoś głupka. - oznajmił tym
  razem trochę poważniejszym tonem.

  Oboje zaczęliśmy go leczyć, i
  nastała trochę niezręczna cisza
  pomiędzy nami. Aesop chyba
  jednak postanowił ją przerwać.

  - Jesteście razem? - zapytał
  uśmiechając się głupio. Ja z
  więźniem spojrzeliśmy po sobie
  po czym zarumieniliśmy się.

  - T-to nie jest jeszcze do końca
  pewne...- powiedziałem trochę
  skrępowany. Luca za to zaśmiał
  się i podrapał po karku odwracając
  wzrok.

  - Oh rozumiem. Ale wiecie. Nie
  wiem, czy sytuacja w której się
  obecnie znajdujemy, jest
  odpowiednia na romanse. - dogryzł
  nam szarowłosy.

  - To nie tak, że romansujemy. -
  Powiedział Luka dokańczając
  leczenie Aesopa. - My po prostu
  pocieszamy się jak prawdziwi
  przyjaciele. - dodał po chwili.

  Wiedziałem, że ściemnia, ale
  zrobiło mi się trochę dziwnie
  na sercu, i to nie przez łowcę.

  - Całując się? Bardzo fajny i
  nowoczesny sposób na pocieszanie
  przyjaciół. - zaśmiał się szarowłosy.

  Gdy go wyleczyliśmy,
  postanowiliśmy się nie rozdzielać,
  tylko robić razem w trójkę dekodery.
  Zostały nam tylko dwa, a razem
  pójdzie nam to sprawniej.

Gra o życie [Prisoner x Painter]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz