Źrenice wszystkich herosów rozszerzone, ponieważ... nie spodziewali się, że Asmodeus w tak krótkim czasie wybuduje taki tor przeszkód.
Począwszy od opon od samochodów układanych tak by sugerował, że mają go przebiegnąć. Następnie drewniane drabinki oraz most wrodzony. Dalej umieszczona była platforma do wspinaczki, a potem spuszcza się tej linii z której wcześniej się wciągało. Jednakże to jeszcze nie koniec. A zaledwie początek. Wcześniejsze rzeczy były dość proste, bo i na poligonie w wojsku, albo na jego obszarze, gdzie wytyczone jest na to miejsce taki tor się znajduje.- Serdecznie was witam. To tor, który powinien was rozgrzać. - zaczął Asmodeus.
Nikt z herosów nawet nie zauważył skąd się wziął ten mężczyzna. Jak widać piekielny lord demonów miał wiele asów w rękawie, a to był jeden z nich
Dobry trik pojawianie się znikąd. To dawało w jakiś sposób przewagę nad dziećmi bogów. Poza tym Asmodeus nie miał zamiaru dawać im forów. Nie obchodziło go czy narazi się boskim rodzicom.- Mam nadzieję, że wszyscy są, bo zaraz zaczynamy. Po kolei będziecie przemierzać tor przeszkód, a ja będę mierzył wam czas. Kto będzie ostatni... cóż już ja tej osobie wymyślę karę - odpowiedział nowy trener.
Następnie wyjął z kieszeni dość dziwny zegarek. Nie był to jednak stoper tylko sprzed był zabytkowy. Ciekawe czy produkowali jeszcze takie modele? Cóż trudno powiedzieć.
Najpierw Asmodeus puszczał kobiety. Staranie zapisywał w swoim małym notesie wyniki. Oczywiście także na początku pytał o imię oraz jakim rodzicem jest dla herosów jaki bóg. Lord piekielnych demonów musiał przyznać, że osoby mieszkające w obozie są nieźli. Posiadają kondycję i są elastyczniczni oraz mają atletyczne ciało. A to jest tak naprawdę klucz do wszystkiego.
Asmodeus musiał przyznać, że nie ma kogo karać, bo wszyscy zmieścili się w wyznaczonej przez niego wytycznych czasowych.
E tam, a tak chciałem się na nich po wyżywać. Jeszcze mi zostało przetrenowanie ich wręcz. To dopiero będzie zabawa - pomyślał lord piekielnych demonów.- Jakoś sobie z przeszkodami poradziliście. Jednakże to nie koniec treningu, o nie. Zaraz zacznie się dopiero zabawa. Kto pierwszy na ochotnika by się ze mną zmierzył? - zapytał Asmodeus.
Normalnie las rąk - pomyślał z ironią lord piekielnych demonów.
Nie spiesznie mężczyzna rozejrzał się po herosów.- Może ty - mówiąc to bezczelnie palcem wskazał na Lightwooda.
Alexander nic nie mówiąc wyszedł na środek. Może miał na plecach zaczepione łuk i strzały, ale w tym treningu mu się nie przydarzą. Tak do tej pory myślał brunet.
- Jestem gotowy - odrzekł syn Aresa.
Asmodeus posłał mu tylko kpiarski oraz litościwy uśmiech. Zdaniem piekielnego demona nie miał z nim szans. Jednakże czyżby na pewno?
Lightwood przyjął pozycję obroną czyli trzymał już gardę. Zaraz zaatakował go Asmodeus, a w jego ręku pojawił się miecz.
Hej to nie fair! Alec w ostatniej chwili zdążył wyjąć z kołczanu dwie żeliwne strzały, które służyły synowi Aresa jako sztylety. O mało włos by Alexander nie był zraniony. Bronie spotkały się i było słyszeć "zderzenie" metalu. Lightwood zdołał się obronić.- Lekcja pierwsza wróg nigdy nie gra czysto, więc można spodziewać się po nim takich rzeczy. – wyjaśnił.
Odkręcił się do Alexandra tyłem. Lord piekielnych demonów był tak zapatrzony w siebie, że jego zdaniem Lightwood mu nie zagrażał. Poza tym Asmodeus z uwodzicielskim uśmiechem patrzył na kapłankę Camille. Oczywiście córce Aresa to schlebiało. Może gdyby nie była kapłanką to by rozważyła nawet romans z tym mężczyzną. Jednakże kobieta miała złożone święte śluby. Złamanie ich groziło okrutną karą. Na przykład lord piekielnych demonów poczuł na własnej skórze ich gniew. Gdy Asmodeus nie patrzył Alec wykorzystał swój ciężko trenowany bieg „czarnej pantery", mianowicie podbiegł do niego tak cicho, że Azjata nawet tego nie usłyszał. Następnie wyskoczył, a potem zadał mu bolesnego kopniaka w kręgosłup. Lord piekielnych demonów, aż się zgiął z bólu.
- Zapomniałeś o jednej bardzo ważnej zasadzie. Nigdy pod żadnym pozorem nie odwracaj się do napastnika tyłem - pouczył Alexander.
Ty robaku, jak śmiesz – pomyślał Asmodeus i po cichu zaklął. Następnie wyprostował się jakby nigdy nic. Miał ochrzanić Aleca, ale cóż... stwierdził, że musi to rozegrać inaczej.
- Brawo nie spodziewałem się tego – odrzekł starszy Azjata.
Lord piekielnych demonów poczuł ból w głowie. Na chwilę zamknął oczy. Okazało się, że może już nie był człowiekiem, ale... to, że kiedyś był druidem pozostało. Skontaktował się z nim sam Pan Piekieł, Wielki Hades.
Asmodeus'u słuchaj mnie uważnie, wiem, że ktoś tu jest zdrajcą i chce wypuścić Hekate. Jeśli ona zdoła się uwolnić biada nam wszystkim. Nie możesz do tego dopuścić. Jednakże nie mogę ci powiedzieć kim jest ta osoba, albo są. Bogini tak się z nimi kontaktuje, że te osoby są nie do wykrycia. Przestań się bawić z herosami i zajmij się znalezieniem zdrajców - wyznał piekielny bóg. Głos Hadesa był tak intensywny, że aż Asmodeusowi zrobiło się słabo. Mężczyzna poczuł, że ktoś go podtrzymuje.
- Trenerze wszystko w porządku? – zapytała pewna dziewczyna.
Gdy lord piekielnych demonów otworzył oczy zobaczył nie kogo innego jak Camille. Kapłanka razem z Rafaelem pomogli Asmodeus'owi usiądź.
- To jest Meliorn, zaraz coś panu pomoże – powiedziała córka Apolla.
Jednak lord piekielnych demonów mocno trzymał za rękę kapłankę. Usiłowała ją uwolnić, ale nie mogła. Dziewczyna miała coś powiedzieć, ale nie zdążyła, bo na ratunek przyszedł mu Magnus.
- Czy nie widzisz, że ona nie chce z tobą zostać? – zapytał syn Hekate.
Jednak Bane nie miał zamiaru słuchać kazań swojego ojca.
- Camilla, Rafael idziemy. Jak widzę trening zakończył się. Odpoczywaj – powiedział Magnus.
W głosie syna Hekate było słuchać obojętność. Asmodeus już miał się wyrwać do swojego syna, ale Meliorn mu nie pozwolił. Uspokoił go i poprosił by posiedział i zrelaksował się. Jak lord piekielnych demonów miał się zrelaksować jeśli wszystkim groziło niebezpieczeństwo. Może gdyby zagrożeni byli tylko bogowie to by Asmodeusa o obeszło, ale on chciał jeszcze żyć. Wiedział, że Hekate gdyby wydostała się ze Świata Ciemności zwanym także Świecie Cieni to... biada nam wszystkim. Była by plagą tej ziemi. Jej zemsta była by jak czerwone wino ociekające jadem i bólem wszystkich zebranych. Przy okazji razem z nią by wyszły wtrącone tak potwory...
XXX
Tymczasem Camilla z Rafaelem szybko zrównali się z Magnusem. Bane bardzo szybko szedł. Miał dość tego całego Asmodeusa i jego facjaty, którą musiał oglądać, a że został tu trenerem to... był skazany na niego codziennie. Gdy trójka herosów odeszła tak by nikt ich nie usłyszał odezwał się syn Hekate:
- Nie traćmy już czasu i złóżmy to lustro.
Na szczęście Rafael nosił ze sobą swoje narzędzia w męskiej torbie, a młot miał przewieszony przez ramię. Syn boga Hefajstosa zajął się pracą kiedy Magnus przyniósł w worku kawałki lustra. Nie minęło wiele czasu i Rafael złożył ją. W odbiciu ukazała się azjatycka piękność czyli bogini Hekate.
- Tak się cieszę moi drodzy, a teraz Magnusie dotknij dłonią lustra – mówiąc też Azjatka przyłożyła swoją dłoń.
Bane pod wpływem uroku swojej matki dotknął lustra. Po chwili syna Hekate wchłonęło, a bogini jak nigdy nic wyszła. Za nią także Lilith i... Meduza. Camilla była trochę zdezorientowana, że Magnus zniknął. Jednak zaraz pojęła, że jest on ofiarą, albo po prostu wymianą by nie zakłócić równowagi wobec tych dwóch światów. Kapłana złapała za rękę Rafaela i oboje się ukłonili. Wykluczone było patrzenie w oczy Meduzy, bo to oznaczało przemianę w kamień.
- Wreszcie po tylu latach udręki jestem wolna! Moja zemsta będzie straszna! – mówiąc to Hekate zaśmiała się.
W ułamku sekundy pogoda się zmieniła. Niebo się zaciemniło. Herosi nie wiedzieli co się dzieje. Najgorsze było to, że ostatnia nadzieja całego świata była uwięziona w lustrze. Był to Magnus Bane. Czy to koniec?
C.D.N.
CZYTASZ
Ogień miłości {Malec} - wolno pisane
FanfikceAlexander Lightwood, syn Aresa o pięknych kobaltowych niebieskich oczach oraz on: Magnus Bane, syn Hekate o źrenica kocich, złotych, jednak tylko gdy czaruję. Co połączy tych obu panów? Na pewno to, że trafią do obozu pół-bogów czyli tzw. herosów...