— Nie—stałam z założonymi rekami. Nie miałam zamiaru być kolejną z jej marionetek. Zaczynam iść w stronę portalu do świata ludzi. Chciałam wrócić do domu, do przybranej matki. Mojej Jednej matki. Kontem oka dostrzegłam jak wciąga w moim kierunku rękę. Poczułam straszny ból w kładce, upadłam, zaczęłam się wić z bólu. Podeszła do mnie, widać było, że zadawanie bólu sprawia jej przyjemność. Zaczęłam tracić przytomność. Ostatnie co zobaczyłam to przerażoną twarz psychopatki, coś lub ktoś cisną nią z ogromną siłą. Poczułam jak delikatne mnie podnosi, potem była już tylko ciemność.
***
Usłyszałam ostry gwizd stali. Szybko się uchyliłam, nóż wbił tuż przede mną. Cofnęłam się przestraszona i natychmiast tego pożałowałam. Gałąź, na której siedziałam złamała się, a ja z łoskotem spadłam na ziemię. Poczułam przeszywający ból w całym ciele, na pewno miałam coś złamane. Musiałam jak najszybciej się gdzieś ukryć, bo służki Pani Jeziora cały czas deptały mi po piętach. Ile ich było? Dostrzegłam tylko dwie. Gdyby nie obrażenia i pieczęć blokująca moją magię to już dawno dała sobie z nimi rade. Ledwo udało mi wstać na trzęsących się nogach. Czułam ostry ból we wszystkich mięśniach. Dudniało mi uszach. Może nie zauważą mnie w tych ciemnościach. Może pomyślały, że nie żyje i pobiegły powiedzieć o tym swojej pani. Spadłam przecież z dość dużej wydajności, mogłam skręcić sobie kark! Zrobiłam kilka chwiejnych kroków i nagle odgłos korków ustąpił miejsca krzykom. Na bogów, tylko nie to. Jedna z kobiet wydała rozkaz przeszukania terenu. Schowałam się pod najbliższymi krzakami, ignorując kolce, które raniły mi twarz i ręce. Modliłam się, żeby głośny w mej głowie odgłos łamanych gałęzi na zewnątrz przypominał jedynie cichy szelest. Schowałam się na tyle głęboko, na ile tylko mogłam, i próbowałam uspokoić serca, waliło mi jak oszalałe. Jeden głęboki wdech, potem kolejny. Słyszałam ich głosy. Robiły się coraz wyraźniejsze. Mroźny wiatr przywiał duszący zapach, babcinych perfum. Skrzywiłam się. – Widziałam, jak jakaś kobieta spadła z drzewa, ledwo wstała – powiedziała jedna. Inna odchrząknęła. – Nie mogła daleko uciec. Potrafiłam odróżnić głosy tylko dwóch kobiet. Jeśli były jeszcze jakieś, to dobrze się ukryły. Szelest liści sprawił, że powietrze zabrakło mi powietrza w płucach. Jedna z kobiet znajdowała się tuż obok mojego krzaka. Słyszałam szuranie butów po wystających korzeniach. W duchu zaczęłam błagać bogów, żeby sobie poszła. – Myślę, że uciekła w przeciwnym kierunku. Tutaj są tylko krzaki róż– – Nie, musi być gdzieś niedaleko. Słyszałam te głosy zbyt blisko siebie. Mój puls walił tak głośno, że byłam przekonana, iż go słyszą. – Piękni pachną – Jedna wyciągała dłoń w stronę krzaka i natychmiast ją cofnęła, klnąc. – Pieprzone kolce! – Daj, ja spróbuję. Druga sięgnęła do krzaka, udało jej się zerwać kilka sztuk, a przy okazji wyrwać mi parę włosy. Syknęłam pojęcia. Zasłoniłam szybko dłonią usta, ale za późno. Dwie pary dłoni wyciągnęły mnie z krzaków. Kobiety zaczęły krzyczeć. – Proszę, proszę – powiedziała wysoka zielonooka, przeciągając samogłoski. – Wygląda na to siostrzyczko, że twoje zamiłowanie do tych badyli nam pomogło – Dźgnęła łokciem drugą, wglądającą jak kościotrup. – Prawda?– Szarpałam się próbując się wyrwać i dostrzec twarze napastniczek, ale bez skutku. Po chwili jednak dałam za wygraną. Dobrze wiedziała, że nawet gdyby udało mi się wyrwać to w moim stanie i tak nie dałabym im rady. Byłam skazana tylko na ich łaskę i swój urok osobisty.
CZYTASZ
Wybraniec Pani Jeziora
FantasyŚmierć z rąk rodziców? Jak to brzmi, wręcz okrutnie. Już teraz młoda kobieta, została uratowana przez Fea. Zdolności, które posiada przyniosą jej wielu przyjaciót, a jeszcze więcej wrogów. Zdeterminowana, będzie drążyć do swojego celu, tak długo aż...