5. O czym tak rozmyślasz?

261 27 3
                                    

Jungkook pov

-Hej, ty, stój! - krzyczałem coraz głośniej i choć starałem się z całych sił dogonić tego dziwaka w kapeluszu, po chwili mężczyzna jak gdyby nigdy nic wbiegł do taksówki i zniknął spod galerii, pozostawiając mnie z gorzkim smakiem zdenerwowania w ustach. Jak oni śmieli w ogóle bawić się ze mną w takie gierki? Już dobrze wiedziałem, że jutro czeka Namjoona niezbyt przyjemna rozmowa w cztery oczy.

-Przepraszam, że musiałaś tyle czekać. Po prostu wydawało mi się, że skądś znam tego chłopaka. Zjadłaś już swoje lody? Były dobre? - spytałem Jihyo, gdy tylko czym prędzej wróciłem do stoiska, przy którym przecież wciąż na mnie czekała.

-Nie szkodzi. Mam tylko nadzieję, że to nie były żadne poważne porachunki. - zaśmiała się cicho. - A lody były bardzo dobre, dziękuję. Chodźmy teraz do toalety, bo twoja koszulka wciąż nie wygląda zbyt dobrze.

-Ah, cholerne przypadki. - przeklnąłem pod nosem i gdy znaleźliśmy się już w ubikacji, dziewczyna od razu chwyciła za ręczniki papierowe i starała się jak najostrożniej zmazać rozpuszczoną plamę po waniliowych lodach, których nawet nie zdążyłem polizać.

-Daj, poradzę sobie. - powiedziałem nieco obojętnie, po czym wsadziłem rąbek ubrudzone koszulki pod strumień lodowatej wody z kranu. Oczywiście spowodowało to u mnie przeszywające dreszcze z zimna, jednak nawet nie wykrzywiłem swojej twarzy, ponieważ zdenerwowanie skutecznie zagłuszało wszystkie inne reakcje.

-Chyba będzie lepiej jak wrócimy już do domu... skoro przechodziłeś obok tamtej kawiarnii, to chyba też mieszkasz w okolicy, prawda? Ja jeszcze będę musiała zajść na pocztę.

-Całkiem niedaleko i masz racje, lepiej już wróćmy. Przepraszam, że jak zwykle musiałem coś popsuć. Miłego wieczoru. - pomachałem dziewczynie smutno na pożegnanie i zarzucając na siebie swoją ocieplaną bluzę, czym prędzej udałem się w stronę domu. Właśnie dlatego byłem sam. Nie dość, że nie potrafiłem mówić o swoich skomplikowanych uczuciach, to zachowywałem się jak niewyrośnięty dziwak. Przecież mogłem po prostu zignorować tamtego faceta w kapeluszu i porozmawiać jutro o tym z Joonem, ale nie. Ja musiałem zostawić dziewczynę samą na środku galerii i zacząć gonić własnego kreatora bez celu. Czy interakcje z ludźmi od zawsze były takie skomplikowane? Czy to tylko mi zawsze tak trudno było znaleźć te prawidłowe wyjście? Nie potrafiłem zatrzymać nikogo przy sobie i choć chciałem myślec, że to wszystko bzdury i się mylę, zawsze na koniec zostawałem sam.



-Kim Namjoon, masz mi powiedzieć, kto robi mi przypadek. - powiedziałem chłodnym tonem, gdy tylko znalazłem się w gabinecie szefa i choć nerwy kłębiły się we mnie już od zeszłego popołudnia, nie pozwoliłem sobie na krzyk.

-Słucham? Skąd w ogóle takie podejrzenia? Nic mi nie wiadomo o żadnym zleceniu dla ciebie. - starszy bujał się jak zwykle na swoim skórzanym fotelu i przeglądał z zaciekawieniem katalog z jakimiś markowymi butami.

-Robicie ze mnie durnia? Pracowałem w tej robocie i dobrze wiem, na jakich zasadach działacie. - podszedłem bliżej biurka szefa i mierząc go ostrym wzrokiem, zmusiłem do spojrzenia na mnie.

-A nawet jeśli? Tracisz coś na tym? Nie podoba ci się fakt, że poznałeś kogoś nowego? Powinieneś być wręcz wdzięczny.

-Pytałem się, kto jest kreatorem. Reszta mnie nie interesuje.

-Wiesz przecież, że nie mogę ci powiedzieć. Zajmij się lepiej swoją robotą i ciesz się z nowej znajomosci. Tylko marudzić potrafisz. - Joon wywrócił oczami i odkładając broszurkę, wskazał ręką w stronę drzwi. - możesz już iść.

-Ta, świetnie. - rzuciłem pogardliwie i nie mając ochoty zostać tu ani minuty dłużej, opuściłem biuro blondyna. Byłem wściekły do granic możliwości, ponieważ nie znosiłem, gdy ktoś „pomagał" mi w taki sposób. To jeszcze bardziej robiło ze mnie aspołecznego dziwaka, który nawet nie potrafi sam zaciekawić sobą innych ludzi, ale czyż to nie oni mieli rację? Tylko w taki sposób ktokolwiek zwróci na mnie uwagę.

Dni mijały i tak jak z Jihyo mieliśmy coraz lepszy kontakt, tak moje serce wciąż nie potrafiło otworzyć się na nową osobę. Bo co z tego, że dziewczyna miała piękne, kasztanowe oczy, jak mój wzrok wciąż szukał w nich uśmiechu innej osoby? Jak za każdym razem nasze ręce przypadkowo się dotknęły marzyłem, by były to właśnie jego dłonie? I tak bardzo chciałem znaleźć znaleźć odpowiedź, dlaczego nigdy nie potrafiłem znaleźć w sobie tej resztki odwagi. Jednak on nigdy by nie zrozumiał.


Taehyung pov

Obserwowałem każdy ich krok. Byłem jak anioł stróż, który pilnował, by doprowadzić tę dwójkę do szczęśliwego zakończenia. Stałem się ich stwórcą i opiekunem. A jednak tak bardzo chciałem, by nigdy więcej się nie spotkali. Bym to ja mógł spojrzeć w jego smutne oczy jeszcze raz i znaleźć w końcu odpowiedź, dlaczego moja złość mieszała się z kłujący uściskiem na sercu. Czy to ja się zmieniłem czy to on? A może wciąż byliśmy tacy sami, jednak mniej ślepi? Widziałem, co zbliża się ciężkimi krokami. Czułem oddech własnego strachu na karku i wiedziałem, że nie mogę dłużej oszukiwać. Nadszedł czas, by zdjąć maskę nienawiści i dowiedzieć się, jak bardzo skrzywdziliśmy siebie nawzajem. Bo łzy tęsknoty przelały już niejeden kielich, a ja nie potrafiłem niczym go zastąpić.


Jungkook pov

-O czym tak rozmyślasz? Nawet nie zauważyłeś, że jesteśmy już na miejscu. - nagle na ziemie sprowadził mnie głos brunetki, która zatrzymując się przez swoim domem, lekko szturchnęła mnie łokciem.

-Ah, przepraszam, rozkojarzyłem się na chwilę. Wyśpij się dobrze. - powiedziałem cicho i ku mojemu zaskoczeniu, dziewczyna nagle zbliżyła się do lekko w stronę mojego policzka. Już myślałem, że będzie chciała mnie pocałować, jednak po chwili poczułem silne szarpnięcie za moją prawą dłoń i jak bardzo nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie widziałem.

-C-co ty tutaj robisz? - wydukałem zdziwiony i wpatrywałem się w zaszklone oczy bruneta, który przypierając mnie do ściany po drugiej stronie budynku, sam z obłąkaniem szukał odpowiednich słów. - Chwila... chyba nie chcesz mi powiedzieć, że to twoja sprawka... nie, to niemożliwe...

Oczywiście, że to był on.

-Ja... posłuchaj mnie proszę. Sam nie wiem, co mam ci powiedzieć, ale...cholera, czujesz coś do niej? Tak na serio? - głos Taehyunga drżał przeraźliwie i nie mogłem pojąć, co do jasnej anieli wydarzyło się w ciągu zaledwie kilku minut.

-C-czy ty to zrobiłeś? Chcesz mi powiedzieć, że jest to twoja zemsta? Chcesz się odegrać za tamtą Tajkę, prawda? Nie wierzę, że od początku dałem się na to nabrać... Jak mnie tak bardzo nienawidzisz, to daj mi chociaż święty spokój. I tak już ze sobą nie rozmawiamy.

-Nie, to nie zemsta. Ja... nie wiedziałem ze tak to się potoczy, okej? Powiedz mi tylko, dlaczego wtedy zmusiłeś Malee do powrotu do Tajlandii? Dlaczego nigdy nie powiedziałeś mi powodu, który cię do tego nakłonił? Wiem, że nie chciałeś dla mnie źle, więc proszę, powiedz mi prawdę. Mam już dość tego, że między nami tam długo jest cisza. Chodzę za wami od 9 dni i sam nie wiem dlaczego, ale...  -  to wszystko stało się tak nagle, że jednocześnie jakbym zatrzymał się w pewnym urywku z filmu. Spoglądałem naprzemian na obserwującą nas z ubocza Jihyo i Taehyunga, którego drżące dłonie przytrzymywały moje marne barki przy chłodnej ścianie budynku. Migające światła samochodów z ulicy obok delikatnie podkreślały karmelowy odcień jego skóry i to wszystko tak bardzo mnie przytłaczało, że nie potrafiłem dłużej stać tam w ciszy. Wyrwałem się z uścisku chłopaka i ze łzami w oczach powiedziałem:

-Chcesz wiedzieć, dlaczego to zrobiłem?  Bo nie mogłem znieść widoku ciebie i tamtej dziewczyny. Bo ty nigdy nie zauważyłeś, jak beznadziejnie się w tobie zakochałem. Bo zawsze byłeś ślepy na wszystko, co tylko dla ciebie robiłem. I może masz rację. Bo ja też nienawidzę tego, jak dziecinnym i egoistycznym człowiekiem jestem. I nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym oddać wszystko, żeby tylko być choć trochę lubianym. Ale jestem tylko paskudnym dziwakiem, który już zawsze będzie sam. Więc tak, przepraszam, jeśli to chciałeś usłyszeć. Już więcej nie będziesz musiał się ze mną ani widzieć, ani nawet rozmawiać. Jutro odchodzę z pracy, bo nie mogę dłużej wytrzymać patrzenia na ciebie. Zapomnij o mnie, o ile już tego nie zrobiłeś. - ostatnie słowa rzucałem niemalże krzycząc z rozpaczy i jedyne co chciałem teraz zrobić, to czym prędzej wrócić do własnego domu. Żebym mógł być w końcu sam. Żeby nikt na mnie nie patrzył. Żebym mógł wypłakać całą burzę łez, kumulującą się w moim otępiałym sercu. Bez zastanowienia wbiegłem na pasy dla pieszych i wtem poczułem, jak blask świateł staje się zbyt jasny, a przez lewą stronę mojego ciała przeszedł okrutny ból.

Remember, my Sun | taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz