♥︎Hanahaki flower| kaede x Itsuki♥︎

384 6 16
                                    


Sumeragi Pov:
Czułam, że z dnia na dzień jest ze mną coraz gorzej. Niekontrolowany kaszel krwią, czy też wymiotowanie kwiatami. Symptomy pogarszały się zawsze w piątki wieczorem, więc zaczęłam nienawidzić tego dnia. Próbowałam wymazać piątki z historii ludzkości, a przynajmniej mojej historii.

Długo próbowałam wyszukać powodu pogorszenia stanu akurat w piątek, aż w końcu doszłam do wniosku, że to przez cotygodniowe spotkania z Kaede. Zaczęłam powoli myśleć, że rzucił na mnie jakąś klątwę, ale w głębi duszy wiedziałam, że było to nie możliwe, z resztą nie wierzę w takie rzeczy, a Manyuda nie jest żadnym czarodziejem.

Po dłuższym namyśle, uznałam, że od jakiegoś czasu nie traktuje go jak starszego brata. Zaczęłam się w nim zakochiwać, co było ostatnim co właśnie potrzebowałam, bo wiedziałam, że Kaede nie ma uczuć. W końcu sam mi to pokazał i to nie raz

Z każdym zdaniem jakie czytałam o chorobie Hanahaki coraz bardziej nie mogłam się poruszyć ze strachu. Taki piękny, a za razem paskudny sposób na zgon, zgon z miłości...

Nie... nie jestem gotowa na śmierć, muszę mu wyznać uczucia, zakończyć to w końcu, przyszła najwyższa pora.

Wstałam ciężko dysząc, czując jak robi mi się niedobrze. Zacisnęłam dłonie na stole, wbijając paznokcie w drewno. Jak pójdzie tak dalej, a mój stan będzie się równomiernie pogarszał, nie będę w stanie już iść normalnie do szkoły. Gdy poczułam już, że jest lepiej z moich ust wyrwał się niekontrolowany kaszel, wraz z którym na zewnątrz wydostała się kałuża krwi, brudząca moje ubrania i całą podłogę.

Trzasnęłam ręką w blat zawiedziona swoim organizmem. Łzy zaczęły spływać z moich policzków, a z gardła wydobyło się łkanie, naprawdę byłam u kresu wytrzymałości.

Przebrałam zakrwawioną bluzę na długą fioletową podkoszulkę i położyłam się do łóżka zmęczona ciągłym wyniszczeniem moich wnętrzności przez kwiaty, których tak bardzo nie chciałam w moim organizmie.

Obudziłam się wyczerpana nocą i niedającym mi spokoju koszmarom, w których raz za razem umierałam w identyczny sposób, wykończona torturami przez hanahaki. Gdy jednak spróbowałam wstać przewróciłam się czując ucisk w gardle. Jestem taka żałosna, wszyscy już zauważyli, że ,,straciłam temperament" ,,zachowuje się jak cień człowieka" i co ja mam z tym faktem zrobić? Ostatkami sił zwymiotowałam różowawymi płatkami kwiatów zabarwionym krwią na panele i zemdlałam, nie próbując nawet myśleć o pójściu do szkoły, więc cały dzień spędziłam leżąc w łóżku, na przemian płacząc i wymiotując, coraz bardziej się osłabiając.

-Oi, Sumeragi wstawaj.- usłyszałam dźwięk jakby przez mgłę.

Podniosłam obolałą głowę z podłogi i zobaczyłam ostatnią osobę którą chciałam dzisiaj widzieć.

-K-Kaede Senpai?- wymamrotałam masując siniaka na czole, który znalazł się tam, przez uderzenie o podłogę.

-No już, chodź. Spóźniłaś się na lekcje a twój tata kazał mi cię odwiedzać w takich sytuacjach.- powiedział poprawiając okulary.- Poza tym, co ty się nasion nażarłaś?

Słowa nie potrafią opisać, jak bardzo nie chciałam, żeby senpai widział mnie w takim stanie. Zmęczona, leżąca na podłodze we własnych rzygach i krwi.Spojrzałam z niedowierzaniem na płatki róż nadal leżące na podłodze niewyczyszczone.

-Czy ty mnie lubisz?- zapytałam, na co białowłosy popatrzył się na mnie jak na idiotkę.

-Skąd to pytanie? Twój ojciec kazał mi się tobą opiekować i nic więcej. Nic o tobie nie wiem, a ty o mnie. No już, wstawaj.- odpowiedział oschle, a w tym samym czasie ja czułam, jak moje serce roztrzaskuje się na kawałki, znowu.

To ja się w nim zakochuje, jestem blisko dokończenia żywota, a on mi mówi ze mnie nie zna? To nie jest nawet prawda! To on wciągnął mnie do samorządu szkolnego i z nim wychodzę co piątek na lody czy inne badziewie od ponad dwóch miesięcy a on co? Mówi że nic o mnie nie wie i nawet nie lubi.

Wiedziałam, że Manyuda taki jest, ale to dalej bolało, jego słowa tak bolały... Czułam się żałośnie, zakochałam się w kimś, kto mną gardzi, żałość.

-Wyjdź, dam radę sama.- odepchnęłam go resztkami sił, sprawiając, że białowłosy zatoczył się do tyłu.

-Jak chcesz. Masz być w szkole za dziesięć minut. Żegnam.- wymamrotał, po czym poprawił okulary i wyszedł.

W takim razie nie mogę mu wyznać moich uczuć. Tylko by mnie odrzucił a choroba jeszcze bardziej by się nasiliła. Zasłoniłam głowę sinymi dłońmi, to koniec.

Za niedługo umrę, prawda?

~~~~~~~~~~~~~~~~

Ahhh średnio mi to wyszło, no trudno

𝐺𝑖𝑟𝑙𝑐𝑟𝑢𝑠ℎ- One shoty KakeguruiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz