Rozdział 26

242 25 23
                                    


Długo myślałam nad propozycją Gavina dotyczącą mojej pracy. Im dłużej się nad tym zastanawiałam, tym więcej plusów widziałam. Nie chciałam więcej oglądać ciężarnej Kiry ani Harveya, który przecież mógł tam wpaść jak gdyby nigdy nic. Nie zamierzałam całkiem rezygnować, ale pomyślałam, że mogłabym po prostu poprosić Darrena o mniej zmian. Byłam zmęczona szalonym tempem, w jakim żyłam przez ostatnie miesiące. Potrzebowałam chwili oddechu, spokoju. Miałam trochę oszczędności, nie zostałabym od razu bez pieniędzy; podobała mi się jednak myśl, że do pracy będę przychodzić tylko dwa, trzy razy w tygodniu i że nie będzie to już niemal jedynym, a za to największym źródłem dochodu. Podobało mi się to, że teraz będę miała czas dla siebie.

Gdy Gavin wychodził do pracy, a ja zostawałam, upajałam się ciszą panującą w mieszkaniu i odgłosami miasta dochodzącymi zza okien. Na całe godziny chowałam się w biblioteczce, grałam w bilard sama ze sobą, wspominając, jak jeszcze niedawno miał tu miejsce nasz pierwszy pocałunek. Chodziłam boso po idealnie czystej podłodze i zastanawiałam się, czy Gavin nie zatrudniał przypadkiem jakiejś sprzątaczki. Raczej nie sądziłam, że to on tak idealnie tu sprzątał. Kuchnia pozostawała za to zawsze w perfekcyjnym porządku. Mgliście pamiętałam, że Gavin nie potrafił gotować. Pewnie organizował sobie jedzenie w inny sposób. Jedynym używanym często sprzętem był ekspres do kawy, który buczał każdego ranka, przygotowując ciemny napar. Był inny od tego, który miałam w pracy, ale za to prostszy w obsłudze – nie miał kolby, w której kawa się mieliła, a następnie była idealnie ubijana. Tutaj wystarczyło kliknąć parę przycisków i gotowe – musiałam przyznać, że była to miła odmiana.

Dokładnie przejrzałam zawartość wszystkich szafek w kuchni i postanowiłam, że wprowadzę do niej nieco życia. W końcu teraz byłam żoną. Chciałam przygotować mężowi kolację, gdy wróci do domu. Czułam się tu dobrze, już nie tak obco. Poszłam na szybkie zakupy, a po powrocie włączyłam radio i nucąc piosenki, zaczęłam przygotowywać tartę ze szparagami, boczkiem i pomidorkami koktajlowymi, co chwilę zerkając na zegarek. Gavin powinien niedługo wrócić. Drzwi windy otworzyły się z cichym pyknięciem w momencie, gdy wsadzałam silikonową foremkę do piekarnika. Zaraz potem poczułam na biodrach czyjeś ręce.

– Cześć, żono – mruknął Gavin wprost do mojego ucha, przygryzając jego płatek, a mi od razu zrobiło się gorąco. Żono. Choć początki mieliśmy fatalne, teraz podobało mi się to słowo. To, że faktycznie byłam żoną. Że należałam do niego. – Widzę, że już się w pełni zadomowiłaś.

Odwróciłam się z uśmiechem.

– Cześć, mężu – mruknęłam i pocałowałam go, przyglądając mu się przez chwilę. Był taki przystojny. Kiedyś był dla mnie jedynie klientem kawiarni, którego obserwowałam z daleka – teraz mogłam pochwalić się tym, że jest mój. Obrączka na jego palcu cholernie mnie podniecała. – Tak, kuchnia jest cudowna. Żal z niej nie korzystać. Przyszykowałam ci kolację. – Uśmiechnęłam się radośnie, ale mina mi zrzedła, gdy Gavin wyraźnie się zmieszał.

– To... bardzo miłe, kochanie, ale tak się składa, że zrobiłem nam rezerwację w restauracji. Chciałem cię zaprosić na kolację. Nie musiałaś się fatygować. – Pocałował mnie szybko i dodał: – Dopiero wstawiłaś?

– Tak – przyznałam. – Jeszcze jest surowe.

– To może wyjmij to z piekarnika i wstaw do lodówki na potem?

– A... Nie możesz odwołać tej rezerwacji? Nie możemy zjeść w domu? – Poczułam, jak ogarnia mnie palące rozczarowanie. Chciałam zjeść z mężem kolację w mieszkaniu, po prostu. Myślałam, że się ucieszy – a on mimo wszystko wolał iść do drogiej restauracji.

Iluzja [ZAKOŃCZONE ✅]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz