Rozdział 1

398 19 5
                                    

Duże, ciemne i puste pomieszczenie z gruzem na podłożu i zabitymi deskami oknami, jeśli można było tak w ogóle nazwać otwory sporych wielkości widniejących na ścianach. Wyglądem przypominające opuszczoną fabrykę jeszcze z czasów przedwojennych. Właściwie mogło być to kiedyś wszystkim. Nikt nie znał historii tego miejsca. A czy było to istotne? Ważniejsze było to co aktualnie tam się znajdowało. 

Obok jednego z drewnianych filarów stał stół roboczy, na którym leżało coś na kształt silnika. Majsterkował przy tym mężczyzna, lekko przed czterdziestką. Obok niego, w kącie siedziała z książką w rękach długowłosa blondynka.

-Tato, czemu musze tutaj tak bezczynnie siedzieć?-spytała w pewnym momencie dziewczyna znudzona już swoją lekturą.

-Sama chciałaś czekać ze mną na chłopców, Zuziu-odparł Stanisław, bo tak właśnie mężczyzna, umorusany jakąś substancją, miał na imię.

-Tak wiem, ale bardziej chodzi mi o to, dlaczego nie mogę być z nimi na akcji.

-Córciu-przerwał swoją pracę, spoglądając na młodą dziewczynę-już tyle razy to przerabialiśmy.

-A ja za każdym razem mówię ci to samo. Nie lepiej by było gdybyś w końcu się zgodził?-spytała-Miałbyś z głowy moje marudzenie.

-Zrozum, że ja się po prostu o ciebie martwię-powiedział, a dziewczyna wlepiła wzrok w podłogę.

-Tatusiu. Ja ciebie tak ślicznie proszę. Wiesz doskonale, że nadaję się do tego. Osobiście mnie sprawdzałeś, gdy chciałam dołączyć do Buków.

-Ale wtedy to była tylko drużyna harcerska. Teraz sprawy mają się inaczej. Gorzej, ciężej, niebezpieczniej-rzekł trzydziestosiedmiolatek wracając do silnika.

-I dlatego tak bardzo zależy mi, żeby w nich uczestniczyć. Chcę się przyczynić do walki o wolną Polskę, a nie tylko siedzieć i patrzeć na efekty pracy, co prawda w większości owocne, zawsze wykończonych chłopaków-powiedziała już troszkę głośniej i odważniej Broniewska.

-Dobrze. Może faktycznie powinienem o tym jeszcze pomyśleć.

-Oj, powinieneś-powiedziała Zuzanna i wróciła do książki.

Siedzieli w milczeniu jeszcze dobre pół godziny. Blondynka zaczytana w powieść, w głębi siebie wyzywając jej główną bohaterkę za jej bezmyślność w sprawach sercowych jak i również dotyczących codziennych działań, oraz jej ojciec, ciemny brunet dalej zawzięcie majsterkujący w metalowych częściach. W pewnej chwili do prowizorycznych drzwi ktoś zapukał. Do środka wszedł przystojny chłopak. Jasnowłosy, najlepszy przyjaciel Zuzy. Dziewczyna pospiesznie odłożyła książkę na bok i wstała na lekko obolałe nogi po takim długim bezruchu.

-Misja wykonana!-rzekł Janek stając przed Broniewskim, który był obrócony do niego tyłem.

-Jak akcja?-spytał odwracając się.

-Straty własne: dwie puszki farby i nos. Rozbity-powiedział spoglądając na swoją przyjaciółkę.

-Mówi się, że ludzie chodzą do kina na gaz-powiedziała.

-Czyli napędzamy Niemcom publiczność?

-Niestety na to wygląda-powiedział podporucznik. W tej samej chwili do pomieszczenia wszedł uśmiechnięty Zośka. Wysoki chłopak o jasnych włosach. Także przyjaciel blondynki.

-Akcja zakończona powodzeniem-zameldował Tadek-Ale o mały włos a oberwalibyśmy po kulce-mówiąc to uśmiech zszedł mu z twarzy-Orsza, tym mamy się bronić?-powiedział pokazując mu cygaro.

-Mały Sabotaż nie używa broni-powiedział obojętnie, ale z wyczuwalną w głosie stanowczością Stanisław.

-Ale Szkopy mogą w nas celować-powiedziała Zuzanna spoglądając kątem oka na dwójke chłopców na których buziach widniały leciutkie uśmiechy.

-Nie udzielę do tego komentarza-powiedział nie patrząc na córkę- A wy co? Chcecie sobie postrzelać?-spytał zauważając owe głupawe uśmieszki chłopców.

-Jasne-oznajmił Rudy spoglądając na Tadeusza. Zza pleców wyciągnął coś owiniętego w kawałek materiału. Jak się okazało, pod materiałem były trzy nazistowskie noże.

-No pięknie-powiedziała dziewczyna wzdychając.

-Odważnie-oznajmił Broniewski.

 -Rozbroiłeś Niemców-odezwał się Zośka-Przecież tak nie wolno, Orsza.

-Czuwaj-odparł stanowczo. Janek na te słowa rzucił długowłosej porozumiewawcze spojrzenie, pytające czy idzie z nimi.

-Idź-powiedział mężczyzna zwracając się do córki.

-Przecież zostanę z tobą. Pomogę w czymś.

-A jeszcze trzydzieści minut temu mówiłaś, że się nudzisz-przypomniał dziewczynie.

-Okej, dzięki tato-podeszła i ucałowała go w policzek na pożegnanie.

____________________

Hejka! Mam nadzieję, że wam się podoba. Na potrzebę tego opowiadania zmieniłam wiek Orszy. Mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza. Ja osobiście jeszcze nie widziałam ff, gdzie Orsza ma córkę, więc pomysł wymyśliłam sama.

Odsyłam was na moją tablicę, do mojego postu z 11.03.2021r. gdzie możecie ocenić która wersja takiego ff wam się bardzie podoba. Miłego dnia/wieczoru/nocy!

Papa :D

Córka dowódcy [WOLNO PISANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz