Szłam przez zaśnieżone ścieżki, w kierunku biblioteki. Miałam wyznaczony cel, który postanowiłam wreszcie ziścić. Niestety pogoda nie była dla mnie sprzyjająca. Wiał bardzo zimny wiatr, co powodowało zsuwanie się kaptura z głowy razem z czapką. Byłam zmarźluchem, rękawiczki które miały puch na nic się nie zdawały. Ręce drżały mi jak osobie chorej na Parkinsona i nic z tym nie mogłam zrobić. Moja twarz przypominała buraka. Cała zmarznięta i w rumieńcach. Stawiałam bardzo szybkie kroki, wprowadzając szybsze krążenie krwi.
W końcu weszłam do upragnionego miejsca, czując powiew ciepła. Nad głową zadzwonił dzwoneczek, oznaczający przyjście osoby. Nie lubiłam takich rzeczy. Nie lubiłam kiedy ktoś zwracał swoją całą uwagę na mnie, a w szczególności jeśli była to grupa osób.
Podeszłam do lady witając się uśmiechem z brunetką. Miała około trzydziestu lat, brązowe włosy spięte w kucyka i piwne oczy. Jednym zdaniem była ładna, jak na swój wiek. Jej sylwetka też była niczego sobie. Aż miałam ochotę popracować nad własną, ale wiedziałam że skończy się to fiaskiem po co najwyżej tygodniu. Kończąc moje obserwacje zwróciłam się o pomoc.
- Przepraszam, chciałam się dowiedzieć czy jest tu zbiór książek Nicolasa Sparksa- uśmiechnęłam się miło. Nie byłam pewna czy mi wyszło biorąc pod uwagę zdrętwiałe usta.
- Jest, ale nie zostało ich wiele. Przed chwilą zostały wypożyczone dwie- odwzajemniła mój uśmiech
- Yhm, no cóż, to mam mały kłopot. A mogę liczyć na książkę, dla ciebie wszystko?- błagałam, aby była w bibliotece. Nie męczyłam się taki kawał drogi na marne. Obiecałam sobie że przeczytam wszystkie jego książki, od momentu obejrzenia filmu na podstawie jego powieści.
- Niestety, została wypożyczona- oznajmiła starsza ode mnie pani.
- No dobrze, a jakie zostały z jego powieści?- spytałam się
- Jeśli dobrze pamiętam to pamiętnik i bezpieczna przystań- mówiła, przy okazji sprawdzając w komputerze czy ma rację- Tak, zostały tylko te dwie.
- No dobrze więc poproszę Pamiętnik- uśmiechnęłam się
- Dobrze pani trafiła- skrzywiłam się. Nienawidziłam gdy ktoś mówił do mnie "pani" czułam się tak staro, a ja miałam ledwie dwadzieścia lat- Jest to jego pierwsza powieść.
- Oh, nie wiedziałam- odpowiedziałam z uśmiechem. Nie chciałam stąd wychodzić, bo było ciepło, ale tłumaczyłam sobie że w domu jest jeszcze cieplej.
Jak najszybciej mogłam, zapisałam się do biblioteki i przyjęłam książkę. Trzymałam ją kurczowo w rękach, karcąc samą siebie za to że nie wzięłam żadnej torebki ani plecaka. Czekałam aż pani wszystko uzupełni i będę mogła wrócić do domu, wypić herbatkę.. Tak się rozmarzyłam że nie zauważyłam nawet jak wszedł tutaj jakiś chłopak. Pierwsze co rzucało się w oczy to jego wzrost. Miał około stu osiemdziesięciu pięciu centymetrów. Czyli był wyższy o jakieś piętnaście centymetrów. Niby nie wiele ale i tak robiło różnicę.
- Babciu a skąd wiedziałaś że miał tyle wzrostu?- spytał się Tom
- Nie wiedziałam kochanie, ale byłam blisko prawdy- uśmiechnęłam się- Zgadywałam. Robiłam tak z każdą napotkaną osobą, zajmując sobie czas.
- Babciu ty każdego obczajałaś- zaśmiała się Jas na co zawtórowała jej reszta.
- Masz rację słonko- uśmiechnęłam się- No ale słuchajcie dalej.
Słysząc głos oznajmiający, że mogę już iść ocknęłam się i rozejrzałam czy, aby na pewno zabrałam wszystko. Ruszyłam do wyjścia. Szłam wolnym krokiem, chcąc nacieszyć się panującym tu ciepłem, lecz gdy usłyszałam, że chłopak chce ta samą książkę co ja, wybiegłam z pomieszczenia.
- Miałam wrażenie że będzie chciał mi ją zabrać- śmiałam się- Cóż, nie pomyliłam się za bardzo
Słońce już zaszło, a uliczne lampy zaczęły swoją pracę. Nie słuchałam niczego, co się dzieje wokół mnie, po prostu szłam ze swoją zdobyczą. Nigdy nie zwracałam uwagi na to co mijam i czym jestem otoczona, po prostu szłam przed siebie, bojąc się że zaraz coś na mnie skoczy z krzaków. Był to efekt uboczny oglądania horrorów. Mimo wszystko i tak je oglądałam. Lubiłam odczuwać takie emocje, tą adrenalinę.
Mówiłam sobie żeby nigdy się nie odwracać. Jeśli śledziłby mnie jakiś napastnik wiedziałby że się boje. Starałam się nie złamać tej obietnicy, niestety przeklęta ciekawość wzięła nade mną górę. Obróciłam się. Mój wzrok skrzyżował się z wysokim chłopakiem. Wpatrywał się we mnie a ja w niego. W pewnym momencie weszłam w słup i aż stąd widziałam jego rodzący się banan na twarzy. Naburmuszona wróciłam do uciekania przed nieistniejącym napastnikiem mojej wyobraźni. Skręciłam w uliczkę, która prowadziła na skróty do mojego domu.
Mieszkałam sama, w bloku. Jakiś rok temu miałam współlokatorkę ale wyprowadziła się do innego miasta gdzie miała lepszą szkołę i pracę. Zostałam sama, ale nie przeszkadzało mi to. Mogłam sobie pozwolić na wszystko. Mogłam tańczyć i śpiewać ile chce nie krępując się, że ktoś mnie skrytykuje. Mogłam nawet chodzić topless i nikt nie miał prawa mi tego zabronić. Jedynym minusem byli sąsiedzi. Szczególnie ci starsi z dwóch pierwszych pięter. Przeszkadzała im głośna muzyka.
- Nie dziwiłam się im, chcieli mieć spokój na stare lata- westchnęłam- ale ja byłam młodą osobą- mówię.
Byłam już na ulicy, gdzie znajdował się mój blok. Mimo tego moje emocje wywołane przez samotną, nocną wędrówkę, nie opadły. Choćbym nawet miała przejść na drugą stronę ulicy z mojego domu to i tak bym się bała. Nigdy nie wiadomo co przyniesie los.
Starałam się unormować swój oddech, i bez jakichkolwiek podejrzeń iść do mieszkania. Nie złamałam swojej obietnicy ponownie, ale czułam czyjś wzrok na mnie. To dziwne że takie rzeczy się wie, skoro wzrok nie oddaje żadnych bodźców. Jednak czułam, i jak po jakimś strzale, wszystkie moje zmysły się wyostrzyły. Słyszałam jak liście się poruszały na wietrze, jak serce mi bije. Czułam jak mój puls przyśpieszył a ręce drżały. Mój wzrok wyłapał jak lampa zaczyna się wypalać i pomału gaśnie. I choć każdy to dostrzegał, ja miałam wrażenie jakby działo się to pierwszy raz. Nie wiedziałam już, czy to ja tak głośno chodzę, czy słyszę podwójnie. Nie wiedziałam już nic, po za tym gdzie idę. Mimowolnie przyśpieszyłam kroku.
Niebo już całkowicie zaszło szarymi chmurami. Nie było widać gwiazd tylko pustą czerń. Byłam niemal pięć metrów od wejścia. Wystarczyło tylko dziesięć kroków. Już wyciągałam rękę po klamkę i odetchnęłam z ulgą że już jestem w bloku. Nie w mieszkaniu, ale to była tylko kwestia czekania na windę. Otworzyłam drzwi i postawiłam nogę na progu.
Wtem poczułam ciężar ciągnący mnie na ziemię. Upadłam, a książka wypadła mi z rąk chowając się w resztach śniegu.
---
Okay, wstatwiam 1 rozdział. Trochę miałam inne plany ale jakos tak wyszło xd W każdym bądź razie, z resztą postaram sie już poczekać aż napisze przynajmniej połowe :* dajcie znać czy wam się podoba ! :D

CZYTASZ
Birds | Z.M
Fanfiction- Babciu opowiesz nam historię? - Skoro prosicie- uśmiechnęłam się. - A więc dawno, dawno temu kiedy żyły jeszcze dinozaury.. - Nie, babciu chcemy posłuchać twojej historii. - Och, kochanie- objęłam Alice- moją historię? A kto by chciał jej słuchać...