Rozdział 4

385 22 7
                                    

Zamknąłem drzwi i zszedłem na dół. Przy stole w kuchni siedzieli Mia i Brian. Mieli dość poważne miny. Nie zważając na ich wzrok wbijający się we mnie, wziąłem szklankę i nalałem do połowy wody. Wypiłem całość w dwóch łykach i usiadłem na krześle. Cały czas czułem na sobie ich spojrzenia.

- Powiesz nam co to za dziewczyna? - spytała się Mia po dłuższej chwili milczenia. - Chyba mamy prawo wiedzieć kto to jest.

Spojrzałem na nią. Wiedziałem, że nie odpuści, dopóki nie dowie się wszystkiego.

- Na pewno Brian ci powiedział. Znalazłem ją w rozjebanym aucie, więc zabrałem ją stamtąd.- odrzekłem obojętnie.

- To czemu nie zadzwoniłeś po pomoc? - dopytywała się - od kiedy jesteś lekarzem, może jej się coś sta...

- Prosiła mnie żebym jej nie wydawał policji! - przerwałem podniesionym tonem głosu.

Dziewczyna zamilkła. Na pewno zauważyła moje poddenerwowanie.

- Jak się nazywa? - wtrącił do rozmowy Brian - Wiesz coś o niej? Skąd pochodzi? Czemu uciekała przed policją?

- Brain, pomyśl trochę.Ona nie zna nas my jej. Nie zacznie gadać od tak.- powiedziałem spokojnie - Mary Davis.Tyle wiem.

- Skoro nie chce nic mówić, sami się czegoś dowiemy - stwierdził Brian przenosząc wzrok na Mię.

- Róbcie co chcecie, droga wolna - mruknąłem przeciągle i westchnąłem cicho przecierając twarz dłonią.
***
Minęło już trochę czasu od kiedy byłem u Mary. Siedziałem cały czas w garażu, grzebiąc w autach. Aktualnie robiłem poprawki i ulepszenia w aucie jakiegoś młodego chłopaka. Czasami ktoś przyprowadza do mnie swój samochód, a ja naprawiam usterki i poprawiam różne rzeczy. Z czegoś trzeba się utrzymywać. Sprzedaje też części do aut, ale oczywiście teraz już w miarę zgodnie z prawem. Nie mam ochoty już na kolejne problemy z służbami porządkowymi. Wygląda to trochę jakbym przeszedł na emeryturę, jednak nadal od czasu do czasu robię coś dla Hobbsa. Nie zawsze zgodnie z zasadami, ale takie niewielkie akcje, nie są specjalnie skomplikowane lub niebezpieczne. Jednak czujności nigdy nie za wiele.

Umyłem z brudu ręce i udałem się do domu. Zbliżała się pora spożycia kolejnej dawki lekarstw, więc zabrałem je ze sobą. Wziąłem także opatrunki, na wypadek gdyby jakieś poprzednie trzeba było wymienić.
Cicho wszedłem na górę, miałem otwierać drzwi, ale zatrzymalem się. Pomyślałem, że chyba powinienem zapukać. Zrobiłem to, jednak po drugiej stronie drzwi nie usłyszałem odzewu. Zapukałem kolejny raz, tym razem głośniej, ale nadal nie było słychać odpowiedzi. Ostrożnie uchyliłem drzwi i spostrzegłem śpiącą Mary. Klatka piersiowa dziewczyny unosiła się i opadała w równym, spokojnym tempie. Podszedłem bliżej i postawiłem leki na stoliku. Spojrzałem na jej delikatną, lekko opaloną twarz. Jej długie brązowe włosy były upięte w niechlujny kok. Wyglądała tak bardzo uroczo i niewinnie, chodź miałem przeczucie że nie ma to odzwierciedlenia w rzeczywistości. Poprawiłem koc, którym była okryta po czym kucnąłem przed łóżkiem. Opuszkiem palca przejechałem po jej ramieniu i zacisnąłem usta w wąska linie. Ciekawiło mnie kim tak naprawdę jest.Ta pozornie bezbronna dziewczyna, na pewno skrywała wiele tajemnic. Po dłuższej chwili Mary poruszyła się niespokojnie mrucząc coś pod nosem.

- Już jestem, spokojnie - wyszeptałem, chociaż nie byłem pewny czy mnie słyszy. Uniosłem kąciki ust i usiadłem na podłodze, podparłem głowę o zgiętą rękę i przymknąłem oczy wsłuchując się w bicie jej serca.

- Długo już tu siedzisz? - zapytała kładąc się na boku, przez co cicho syknęła. Momentalnie otworzyłem oczy i spojrzałem na nią ze spokojem, jakbym chciał go trochę jej przekazać.

Ride or Die?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz