Część pierwsza i ostatnia

49 9 39
                                    

Nigdy nie lekceważ własnej głupoty

Mając dwadzieścia siedem lat, dwójkę dzieci i psa oraz czynsz do zapłacenia, mogłoby się wydawać, że jesteś odpowiedzialnym człowiekiem i produktywnym członkiem społeczeństwa. Na szczęście Gintoki nie miał dwójki dzieci, a pies był Kagury, chociaż własciwie to nie był nawet psem. Tak więc przemierzał chwiejnym krokiem ulice miasta Kabuki, wracając z przypadkowego baru i szukając drogi do mieszkania.

Tylko dzięki szczęściu nie natrafił na policję, za co zapewne kiedyś sobie podziękuje, ponieważ pewien członek Shinsengumi z pewnością nie przegapiłby okazji by aresztować go pod pretekstem zakłócania porządku publicznego.

Tego, jak znalazł się w domu, nie pamiętał, ale początkowo się tym nie przejął. Ważne, że obecnie leżał we własnym łóżku, a konkretniej futonie. Skąd wiedział że był jego? Otóż tylko jedna kołdra miała taki okropny zapach, tego był pewien. Jedyną rzeczą, która mu przeszkadzała, był ból głowy, który już odczuwał, nawet jeśli wciąż nie otworzył oczu oraz czyjeś włosy leżące  na jego twarzy. Nic nowego.

Chwila moment, jakie włosy?! Nie, nie, nie, nie, nie było szans na to, żeby były tam czyjeś włosy. Gintoki, co ty do cholery wyprawiałeś zeszłej nocy?!

Od razu po uświadomieniu sobie tej sytuacji, otworzył oczy. Nie pomylił się - włosy rzeczywiście tam były, czarne i długie. Zapominając  o bólu głowy, natychmiast poderwał się na nogi. Od razu rozpoznał osobę, do której należały, a była to jedna z ostatnich, z którymi chciałby znaleźć się w takiej sytuacji. Prawdopodobnie wszyscy sąsiedzi mogli usłyszeć wrzask, jaki wtedy wydał.

- Gintoki, już nie śpisz! Widzę, że zaczynasz dzień z pełnią energii! - usłyszał głos Katsury, który zupełnie spokojnie podniósł się do pozycji siedzącej.

- Dlaczego jesteś w moim łóżku?! - Sakata postanowił zignorować przyjazne powitanie drugiego mężczyzny.

- Nie jestem w twoim łóżku, jestem Katsura.

...

Chwilę zajęło mu przetworzenie tego co właśnie usłyszał.

- Umówmy się, że zignoruję głupotę tego, co powiedziałeś, jeśli odpowiesz na moje pytanie.

- Ale jak to, nie pamiętasz co się wydarzyło zeszłej nocy? Przecież był to przełom w historii naszej znajomości!

Umysł Gintokiego automatycznie podążył w jedynym nasuwającym się kierunku.

- Nie, nie, nie, nie chcę żadnej powtórki z trzydziestego ósmego odcinka drugiej serii!

W tamtym momencie przerwał mu dźwięk otwieranych drzwi od szafy. Wiedząc, czego może się za chwilę spodziewać, spanikował i starał się schować gościa pod kołdrą, by nie stworzyć nieporozumień. Na to było już za późno, z szafy wyszła śpiąca tam zawsze Kagura.

- Liderze, co za niesamowite spotkanie! Nie uwierzysz co się stało! - terrorystę ani trochę nie zmartwiła sytuacja, jaka zaistniała.

- O, Zura. Gin-chan, czemu tak krzyczysz z samego rana? Co jeśli będę brzydka przez brak odpowiedniej ilości snu?

- Nie Zura, tylko Katsura.

- Zamknij się, Zura! A ty, Kagura, też byś krzyczała, gdybyś zobaczyła to co ja przed chwilą! Chociaż masz rację, nie można pozwolić byś była jeszcze brzydsza, niż już jesteś.

- Gin-chan, jesteś podły! - dziewczyna obraziła się i zaczęła tupać nogami.

- Nie Zura, tylko Katsura! - wtedy nawet wiadomy autor tych słów stracił swoje opanowanie.

Marna Próba KomediiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz