•My Sun•

461 69 66
                                    

Dzisiejszy dzień jest słoneczny. Ciepłe promyki słońca delikatnie pieszczą bladą, kanadyjską cerę Langi.

On jednak zdaje się tym nie przejmować. Dalej pewnym krokiem idzie przed siebie, do wyznaczonego sobie wcześniej celu- kwiaciarni. Kupi kwiaty dla swojego słoneczka- nie tego, który świeci nad każdym. Tylko dla jego słoneczka, jedynego w swoim rodzaju, bo tylko te słoneczko potrafił otulić serce Langi takim ciepłem.

Wchodząc przez sporych gabarytów drzwi, słyszy melodyjny i przyjemny dla ucha dzwoneczek. Za ladą widzi Shadow'a, który na jego widok marszczy brwi.

-To znowu ty?- pyta, choć nie oczekuje odpowiedzi, której jak sam dobrze wie i tak by nie otrzymał. Wskazuje tylko palcem na dostawę nowych, pięknych kwiatów, na których czele stoją róże.

Langa nigdy nie rozumiał fenomenu róż. Niektórzy mogliby rzec, że jest to niedorzeczne, przecież to właśnie Reki ma czerwone włosy, wiec czy róże nie byłyby dla niego idealne?

Zdaniem chłopaka, absolutnie nie.

Do Rekiego nie pasują róże. Róże kuszą swoją czerwienią, są dostojne, eleganckie i dumne, ale kiedy tylko nadarzy się okazja i weźmiesz je w rękę, wbiją w ciebie swoje ostre kolce.

A Reki taki nie był.

Reki wcale nie był elegancki, ani tym bardziej dumny. Jego przydługie włosy wiecznie sterczały w każdym możliwym kierunku, a lekko zarumienione policzki, idealne kontrastowały z zawsze goszczącym na twarzy chłopaka promiennym uśmiechu. Iskierki w jego oczach były radosne, a kiedy brązowe tęczówki spoglądały na Lange, czuł jakby zaraz miał się rozpłynąć.

Tak, to prawda. Do Rekiego nie pasowały róże. Do Rekiego pasowały słoneczniki.

Radosne, wcale nie subtelne, ale mimo to piękne i niesamowite, wyróżniające się na tle innych kwiatów. Już same w sobie mogą konkurować z słońcem, a w zestawieniu z nim, jakby było to możliwe, stają się jeszcze piękniejsze.

A taki właśnie był Reki.

Langa wybrał 6 najśliczniejszych słoneczników, po czym pomaszerował do kasy w celu zakupienia ich.

Shadow popatrzył z litością na Lange, lecz nic się nie odezwał, po prostu bez słowa skasował kwiaty i przyjął pieniądze podsunięte mu na ladzie.

Langa wyszedł z kwiaciarni ponownie słysząc dzwoneczek, tym razem zagłuszony przez żwawe kroki chłopaka.

Z czasem zwolnił tępa, pogrążając się w własnych myślach, a nogi już doskonale znając trasę, same zaczęły zmierzać do celu.

Kochał Rekiego. Reki najwyraźniej kochał jego. Zrobiłby dla niebieskowłosego wszystko. Jak nikt dotąd się o niego martwił.

Langa nie potrafił tego docenić, przez co wiecznie się obwiniał. Wkurzało go, jak Reki jest bezmyślny. Ten głupek naprawdę nie wiedział, kiedy kończy się zwykła życzliwość.

Wtedy zatrzymał się, bo uświadomił sobie iż znajduje się już na miejscu. W pierwszej chwili zauważył jak zwykle uśmiechniętą twarz Rekiego.

Langa nie odwzajemnił uśmiechu.

Dlatego, ponieważ uśmiechnięta twarz Rekiego była jedynie uwieczniona w postaci czarno-białej fotografii.

Pod nią leżało wiele innych bukietów, w większości słoneczników Langi, choć kłamstwem byłoby gdyby powiedział, że reszta rodziny nie pilnowała aby miał tu kolorowo.

Uklęknął, kładąc na oświetlony przez promyki słońca grób, kolejne w tym tygodniu kwiaty.

-Cześć, Reki- wypowiedział te słowa niemal szeptem, zmuszając się na lekki uśmiech, przez co w kącikach ust poczuł słony smak łez.

I wtedy Langa po raz kolejny uświadomił sobie, że jego słońce już zgasło.

•My Sun• | Renga one-shotOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz