Rozdział 7

304 26 2
                                    


H

arry zerwał się z łóżka przez ból na ręce. Wiedział, że to przez znak. Miał dawać o sobie znać gdy coś się działo.

Telepatycznie porozumiał się z pozostałą czwórka władców.

- Coś się dzieje, niech każdy stworzy portal i przeniesie się do królestwa. Szybko!

Sam udał się do łazienki i po chwili był na już na miejscu.
Znalazł się w głównej sali zamku. Zobaczył resztę władców i ich informatorów (Leara, Katrin i Sarah).

- Śmierciożercy atakują. Ubierzcie to, nikt nie może was rozpoznać. My zbierzemy wojska. Macie pięć minut. Ruszać się!

Wszyscy wybiegli, wpadli do swoich komnat. Założyli białe szaty. Przypięli do pasa broń i założyli maski w swoich kolorach. Wrócili do wcześniejszego pomieszczenia.

- Atak jest na pokątnej przed bankiem Gringotta. Teleportujcie się!

Nagle każdy znalazł się na rozwalonej ulicy. Kamienie latały we wszystkie strony. Płomienie ognia pochłaniały budynki.

Władcy wznieśli różne zapory. I przystąpili do ataku. Rzucali najróżniejsze zaklęcia z czarnej, jak i białej magii.

Harry walczył z trzema śmierciożercami na raz. Kątem oka zauważył, że Roan potrzebuje pomocy. Rzucił jedno z silniejszych zaklęć, które znał i ruszył przyjacielowi na pomoc.

- Pędrola!*

Zaklęcie trafiło prosto w sługę Voldemorta stojącego przed Roanem. Runął z trzaskiem na ziemię.

- Musisz bardziej uważać. - powiedział Harry

Pomógł mu wstać i razem dalej ruszyli w zawieruchę bitwy.

Bitwa trwała pół godziny, dopiero po tym czasie zaczęli teleportować się aureorzy z Ministerstwa Magii oraz członkowie Zakonu Feniksa.

- Pojedynek skończony!- rzekł szczęśliwie Harry - Możemy już wracać!

Zgodnie z poleceniem pozostali zdjęli zaklęcia rzucone na pole walki.
Jego ludzie zaczęli teleportować się spowrotem do królestwa.

- Kim jesteście?! - krzyknął jeden z członków zakonu, ale nie otrzymał odpowiedzi

Harry rozejrzał się dookoła.

- Możecie tu trochę posprzątać. Na walkę się spóźniliście.

- Kim jesteś? - znów ktoś zadał to pytanie, tym razem był to Dumbledore

- Narazie!

Chłopak z cichym łoskotem zniknął z miejsca w, którym jeszcze przed chwilą był.

***

Harry Potter siedział w swoim gabinecie z pozostałymi władcami.

- Udało nam się.

- No oczywiście i to dzięki Harremu.

- Przestańcie już. Powinniśmy wracać.

- Masz rację to co znów się nie znamy. - rzekła ze smutkiem w głosie Lili

Wszyscy niechętnie pokiwali jej głowami. Noacht otworzył portal i spowrotem byli w swoich dormitoriach.

Gryfon spostrzegł, że wszyscy śpią i nikt nie zauważył jego nagłego zniknięcia. Ucieszył się tym. Poszedł pod prysznic. W królestwie zdjął już z siebie szatę całą we krwi.
Jednak miał ochotę trochę się odświeżyć.

Harry Potter i Nieposkromiona Magia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz