🥲

16 2 0
                                    

Było piękne lipcowe popołudnie. Siedziałam na plaży nad Wisłą i czytałam książkę z lat dzieciństwa. Po raz setny przypominałam wątki dotyczące akcji pod Arsenałem. Moment wrzucenia butli z benzyną i podpalenia furgonetki znam na pamięć. Nagle oderwałam wzrok znad lektury i spojrzałam w stronę rzeki. Coś mi nie pasowało. Plaża niby ta sama, Wisła ta sama, ale brakowało mi ludzi. Siedziałam na niej tylko ja. Raptem poczułam zapach dymu i usłyszałam w oddali strzały z broni. Zdezorientowana szybko wstałam i rozejrzałam się wokoło. Zobaczyłam biegnącą do mnie postać. Rozpoznałam w niej Zośkę. Nie mogłam uwierzyć w to, co mnie spotkało.
- Co ty tu robisz? Zaczyna się łapanka! Czemu nie ma cię w domu? Uciekaj albo się schowaj- krzyknął Tadeusz i popędził dalej.
- Czekaj! Ja cię znam!- zawołałam za uciekającym Tadeuszem, który nagle zatrzymał się w miejscu.
- Jesteś Tadeusz, pseudonim Zośka. Prawda? - chłopak nic nie mówiąc, pociągnął mnie za rękę do pobliskiego kanału.
- Cicho! Teraz nie ma czasu na pogaduszki – wyszeptał harcerz. Szliśmy rurami, aż przedostaliśmy się do małego pomieszczenia. Pokój ten przypominał mi bazę harcerską. Gdy weszliśmy, wszyscy zwrócili ku nam swój wzrok.
- Cześć – powiedziałam onieśmielona.
- A ona kim jest? - zapytał Aleksander.
- Jestem Max a ty jesteś Alek, prawda? - dopytywałam. Wszyscy jak na zawołanie spojrzeli na Tadeusza przestraszeni.
- Dobrze, nie mamy czasu. Rudy został pojmany przez gestapowców. Musimy go odbić - powiedział mocno przejęty Tadzio.
-Moż… - chciałam się odezwać, bo wiedziałam, że mogę im pomóc. Jednak nikt nie chciał mnie słuchać. Po spotkaniu z Bukami Tadeusz powiadomił mnie, że mogę u nich przenocować. Zgodziłam się. W domu Tadeusza na progu przywitała nas mama Zośki. Była lekko zdziwiona moim przybyciem. Poczęstowała pyszną kolacją i przygotowała miejsce do spania. Wstałam o godzinie piątej rano i razem z Zośką poszliśmy na umówione miejsce, gdzie miała się odbyć akcja odbicia Rudego. O godzinie zero podjechał konwój z więźniami. Dałam znak Alkowi i Tadziowi, żeby wrzucili butelki z benzyną do samochodu. Z szoferki wyskoczyło dwóch gestapowców. Zaczęli strzelać. Młodzi ludzie nie mieli innego wyjścia i pędzili w stronę wroga, strzelając z pistoletów, w wyniku czego konwój stanął w płomieniach a jeden z Niemców zginął od kuli. Byłam bardzo zdziwiona tym, co się stało. W książce, którą znałam prawie na pamięć, sytuacja była identyczna. Alek otworzył tył samochodu a stamtąd niespodziewanie do ucieczki rzuciła się grupa więźniów. Było ich ponad dwudziestu. Szybko podbiegłam do Zośki i pomogłam przenieść Rudego do czekającego auta. Jechaliśmy prosto do domu Bytnarów. Jeden z harcerzy wysiadł z samochodu przy rzece. Gdy dojechaliśmy na miejsce, pomogłam przenieść  Rudego na łóżko. Tadeusz wezwał lekarza do przyjaciela. W tym czasie gdy Rudego badał doktor, przyszły wieści, iż oddział Alka został niespodziewanie zaatakowany. Alek odniósł ciężki postrzał w brzuch. Bohatersko jednak bronił swoich ludzi. Po czym przewieziono go do mieszkania na Żoliborzu. Dwa dni po całym zajściu Rudy i Alek zmarli. Gdy Zośka dowiedział się o ich śmierci, załamał  się. Próbowałam go w jakiś sposób pocieszyć. Nie wychodziło mi to najlepiej. W końcu odezwałam się.
- Wiesz, Tadeusz , nie chciałam tego mówić, ale ja wiedziałam, co się stanie - powiedziałam ze skruchą.
- Jak to wiedziałaś? Jak mogłaś nie powiedzieć?  A tak w ogóle to kim ty jesteś!? Idź stąd.
-….- nie odezwałam się. Popatrzyłam ze smutkiem na innych i otworzyłam drzwi.
- To pewnie wiesz i co się stanie ze mną? – ironicznie zapytał Tadeusz.
Nic nie odpowiedziałam, lecz spokojnie wyszłam. Udałam się nad Wisłę. Usiadłam przy murze i zamyśliłam się. Ocknęłam się, gdy poczułam szarpnięcie za ramię. Ujrzałam małe dziecko bawiące się z mamą na piasku. Byłam z powrotem w 2021 roku. Nie chciałam tego. Chciałam zostać z Tadeuszem. Może mogłabym ochronić go przed śmiercią.
Ta przygoda nauczyła mnie, na czym  polega prawdziwa przyjaźń, że za przyjaciół i ojczyznę warto oddać życie. Tak postąpił Rudy. Nie wydał imion kolegów  gestapowcom. Obronił ich, przypłacając to swoim życiem. To była dopiero prawdziwa przyjaźń. Myślę, że do opisanej historii pasuje powiedzenie „prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie”.

Ten teges. To tyle
Pozdrawiam 😘

Z Pamiętnika...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz