Następnego dnia Jeongin wcale nie czuł się jakoś fantastycznie. Po wczorajszym dniu nie był w stanie zasnąć pomimo tego, że wziął leki nasenne i wypróbował niemal każdą domową metodę, która pomogłaby mu zasnąć. Coś go męczyło, lecz sam nie był pewny do końca co to było dokładnie — wszystko zwalał na zajęcia taneczne, na których miał się dziś pojawić po raz pierwszy. Wykonując swoją poranną rutynę był wręcz załamany tym jak wygląda jego twarz. Pod jego oczami widoczne były dwa worki, które zawsze były jego problemem po jedynie częściowo przespanej nocy. Sam nie wiedział co z tym ma zrobić, więc nie robił z tym zupełnie nic, zostawiając to własnemu życiu. Gdy wszedł do budynku szkoły nie powitał go nikt; Jisung pewnie się spóźni, tak jak ostatnimi czasy mu się zdarzało, a Felix miał dziś wizytę u dentysty, więc Yang pozostał w przekonaniu, że rudowłosy odpuści sobie dzisiejsze zajęcia. Po lekkim zatrzaśnięciu szkolną szafką, ruszył samotnie w stronę sali, w której miały odbyć się jego pierwsze lekcje.
— A kogo moje śliczne oczka widzą? — usłyszał zabawny i rozweselony głos tuż przed sobą. Ledwo podniósł wzrok do góry i od razu usłyszał głośny krzyk Yeosanga, który w porę nie zdążył ukryć swojej buzi rękoma. — Na litość boską jak ty wyglądasz.
— Znacznie lepiej niż ty — wtrącił z przekąsem Felix stojący tuż obok swojego przyjaciela. Spojrzał na Yanga i zamrugał kilka razy. — Ktoś tu ewidentnie zarwał nockę.
— Po prostu się nie wyspałem — mruknął w odpowiedzi najmłodszy i wyminął ich, zbijając po drodze żółwika z Lee na przywitanie.
— Co to to nie, mój książę! — powiedział z wyrzutem Kang, chwytając trochę za mocno Jeongina za wczoraj świeżo wyprasowaną koszulę jego mundurka. — Wyglądasz potwornie, nawet gorzej niż Felix po nieprzespanym tygodniu.
Yeosang pociągnął mocniej Jeongina idąc z nim w stronę szkolnej łazienki. Zaraz za nimi, niczym cień, powłóczył się Felix, który uśmiechnął się lekko na to wspomnienie, nieznane nawet młodemu Jeonginowi. Blondyn z trzaskiem otworzył drzwi męskiej toalety, zwracając przy tym uwagę kilku osób przebywających w środku.
— No już, jazda gówniarze — machnął wolną ręką, by pozbyć się chłopców młodszych od samego Yanga. Dopowiedzieli coś do siebie pod nosem i opuścili pomieszczenie, zostawiając ich samych w trójkę. — Siadaj.
Jeongin westchnął cicho i usiadł na parapecie, nie będąc pewnym tego, czy dobrze robi oddając się w ręce starszego licealisty. Kang zrzucił z siebie plecak i zaczął w nim grzebać, szukając odpowiednich przedmiotów, które mogłyby pomóc nastolatkowi. Yang nie wiedział czego ma się spodziewać, a Felix był tego pewny bardziej niż odpowiedzi na kartkówce z geografii i obawiał się tego jak skończy się pomysł Yeosanga. Po chwili Yeosang wyciągnął z plecaka jakieś kosmetyki — Jeongin faktycznie nie zdawał sobie sprawy z tego na co się pisze.
— Zamknij oczka i głowa do góry — rozkazał ponownie Yeosang i sam chwycił za jego podbródek, unosząc go wyżej.
— Co ty chcesz zrobić? — zapytał Jeongin, posłusznie zamykając oczy. Poprawił się wygodniej na krawędzi parapetu, chwytając za jego brzeg i po chwili niekontrolowanie zmarszczył brwi, nie będąc do końca przekonany tego, czy chce oddawać swój wygląd w opiekę magicznym sztuczkom Yeosanga.
— Nie rób tak, bo ci tak zostanie na zawsze — powiedział rozprostowywując jego brwi. — Nie martw się, wiem co robię... — zaraz po tym nałożył na jego skórę kilka kropelek podkładu.
Wklepał delikatnie w jego twarz kremową substancję, dodając jej trochę więcej w okolice oczu. Jeongin czuł przyjemny i lekki dotyk starszego kolegi Felixa na swojej twarzy niemalże cały czas. Nie narzekał na to jakoś specjalnie, bo sprawiało mu to naprawdę wielkie zadowolenie, a sam Yeosang czerpał radość z patrzenia na spokojną, niczym w marzeniu sennym, buzię chłopaka, skierowaną w anielskim spokoju ku górze. Gdy skończył robić odpowiedni i naturalny makijaż na jego twarzy, pozwolił sobie na szybką ocenę swoich efektów.
CZYTASZ
God's menu
Fanfictionpostacie wydają się zbyt przerysowane. sytuacje są skrajnie nierealne i widać na pierwszy rzut oka, że to tylko fanfiction. beznadziejny wyciskacz łez oraz przykład beztroskiego wlewania traum w niewinnych bohaterów. jak dla mnie za bardzo zalatuje...