Ten dzień

9 1 0
                                    

Lecąc samolotem wszyscy czuli ogromny stres. Dziś ich życie miało się zmienić o 180°. Gdy dolecieli na lotnisko wszyscy zabrali swoje walizki w których było trochę ubrań i ogromne zapasy jedzenia.

Wszyscy jechali autobusem z walizkami i mnóstwo ludzi patrzyło się na nich jak na debili. Gdy dojechali na odpowiedni przystanek Łukasz poszedł w umówione miejsce gdzie miał kupić zamówioną nielegalną broń. Musiał to zrobić tutaj, bo na lotnisku by ich nie przepuścili i byłby ogromny przyps. Po niedługim czasie Łukasz zawołał resztę. Gdy przyszli we wskazane miejsce broń leżała na ziemii. Każdy wziął ustaloną broń dla siebie i dobrze ukrył ją pod ubraniem.

Wybiła 17:03 i akurat skończyli pakować jedzenie na paletę Łukasza. Teraz każdy musiał idealnie wypełnić swoje zadanie. Cała 7 weszła dzięki biletom do środka. Łukasz tak jak zaplanowali wszedł od magazynu z paletą.

- Who are you? This is the first time I see you here. What is it? - zapytał jeden z ochroniarzy i podszedł do Łukasza

Łukasz był doskonale przyszykowany na taka sytuację i wiedział co miał robić.

- I do not know. - mówił niewyraźnie - I do not know your English. I am so sory.

Wtedy ochroniarz zaśmiał się i powiedział coś do drugiego ochroniarza. Wpuścili Łukasza do środka, no bo kto by podejrzewał biedaczka który próbuje zarobić za granicą nie znając języka? No nikt.

Gdy Łukasz wjechał na hol tam czekała już na niego Becia. W tym samym czasie Wiktor i Buczka właśnie weszli do wentylacji pod osłoną Gabrysia i Matcze. Gdy Becia i Łukasz przyszli do reszty akurat Samir i Mikas wstawali.

Becia: *naciska słuchawkę na uchu*
- Wiktor jak sytuacja?

Wiktor:
- Już widzę kamery, odliczanie zacznie się tak jak przewidywaliśmy dokładnie o 17:19.

Becia:
- Dobra. Samir, Mikas idźcie już do Gabrysia i Matcze.

Chłopcy tylko dali sygnał głowami i zrobili to co kazała im zrobić Becia. Dosłownie w tej sekundzie w której zmienił się czas z 17:18 na 17:19 włączył się alarm i ochroniarze wbiegli do środka.

Wiktor:
- Buczka teraz!

Buczka natychmiast zeskoczyła i pociągnęła za odpowiednią dźwignię. Wdrapała się z powrotem do wentylacji i zaczęła zapierdalać na czworaka.

Za ten czas już coś zdążyło się spierdolić. Gabryś i Matcze pobiegli pierwsi, a nie tak jak było ustalone Łukasz z Becia. Gdy Gabryś i Matcze dobiegli do rakiety zaraz za nimi przybiegła wkurwiona Becia i szybko otworzyła im rakietę. Następnie przybiegła Buczka.

Łukasz:
- Zgubiłem się! Pomocy nic nie widzę.

Samir:
- Kurwa mać. Idę po ciebie.

Wiktor:
- NIE ROZDZIELAJCIE SIĘ!

Jednak było już za późno. Mikas dobiegł do rakiety bez Samira.

Wiktor:
- Do startu zostało 35 s.

Samir nie znalazł Łukasza i musiał biec już do rakiety. Wszyscy niesamowicie się zestresowali. Nie wiedzieli co mają zrobić a czasu było już bardzo mało.

Wiktor nie miał wyboru. Jako jedyny widział gdzie jest Łukasz dzięki kamerom na podczerwień. W dosłownie 6 s przeszedł przez wentylacje. Złapał Łukasza za rękę i pomógł pchać paletę. Gdy weszli na mostek do rakiety usłyszeli odliczanie 10...9... Becia gdy tylko ich zauważyła podbiegła z drugiej strony do palety i zaczęła ją ciągnąć. Gdy wpadli do środka z jedzeniem Becia natychmiast zamknęła wejście i akurat usłyszeli 2...1...

- Łukasz kurwa łap za ster! - krzyknęła Becia i sama też podbiegła do sterów.

Jako iż rakieta była odłączona od panelu sterowania w centrum kontroli Becia i Łukasz jakoś musieli sobie poradzić. Wszyscy bardzo się przestraszyli, ale koniec końców udało się. Są w kosmosie.
Wszyscy odetchnęli z ulgą gdy poczuli brak grawitacji. To znaczyło że wyszli już z obszaru atmosfery. Becia wstała od sterów, a Łukasz próbował włączyć autopilota.

- No i co my teraz zrobimy? - zapytała przestraszona Becia.

- Ja przepraszam, ja nie miałem wyboru, musiałem ratować Łukasza. - powiedział Wiktor - Nie zostawiłbym go tam samego.

- Rozumiemy Wiktor, - powiedział Matcze - ale teraz trzeba się zastanowić co zrobimy, skoro straciliśmy jakikolwiek łącznik z Ziemią.

- A czy to ważne? - zapytał Mikas - Cieszmy się chwilą, chill.

- Musimy zbudować maszynę tę do robienia jedzenia o której mówił kiedyś Matcze - powiedziała Buczka.

- Tak właściwie to ona jest już wbudowana w rakietę, - mówił Matcze -  tylko nie wiem gdzie ona jest. Musimy zwiedzić tę rakietę.

Łukaszowi akurat udało się ustawić autopilota. Wstał i podleciał do innych, a następnie razem z innymi zaczęli oglądanie ich "nowego domu".

- Ciekawe jak teraz wrócimy na ziemię... - powiedziała sama do siebie Buczka.

Misja - JowiszWhere stories live. Discover now