Rozdział 14

448 27 5
                                    

Na lekcji angielskiego Mężczyzna zrobił nam kartkówkę pod koniec lekcji a kogo to była zasługa? Oczywiście Liam'a i Theo, bo durnie się kłócili na temat najbliższego meczu lacrosse, w którym obaj grali. Męcz miał się odbyć w następnym tygodniu w piątek. Może pójdę na ten mecz i poobserwuje ich. Zobaczę jak się zachowują. Tak to będzie dobry plan.

Po zakończonych lekcjach, które swoją drogą dłużyły się niemiłosiernie, poszłam do swojej szafki. Odłożyłam nie potrzebne mi podręczniki. Jedyne co wzięłam to mój dzienniczek, a zarazem szkicownik. Zamknęłam szafkę i ruszyłam ku wyjściu z budynku.
Tak jak powiedział, czekałam koło wyjścia. Nie musiałam na szczęście długo czekać na niego.

- Jedź za mną. - powiedziałam i poszłam do motoru.

Wsiadłam na niego, odpaliłam. Jak zauważyłam, że on już też jest gotowy do drogi, to ruszyłam. Nie jechałam zbyt szybko by on mnie nie zgubił.
Po jakiś 15 minutach byliśmy koło mojego domu. Zaparkowaliśmy na podjeździe. Na całe szczęście wiedziałam, że rodziców nie ma i nie będzie do późna. No bo wiecie sprawy łowców. Schodząc z mojej maszyny zdjęłam kask.
Spojrzałam w stronę bruneta i się lekko uśmiechnęłam.

Pov. Theo

Przez całą drogę do domu próbowałem co zrobić. Wtedy kiedy przeszukiwała moją torbę zdałem sobie sprawę, że szuka sygnetu. Niestety na jej nie doczekanie miałem go na palcu. Co dziwne ten sygnet jest magiczny i sam się dostosowuje do rozmiaru palca.
Wracając wiem, że ona jest tą łowczynią z lasu. Gadałem że Scott'em i oboje stwierdziliśmy, że nie powiemy reszcie a zwłaszcza Liam'owi, Corey'owi i Mason'owi. Ciemnoskóry zakumplował się z nią chyba. Co próbuje ją obserwować to jest z nim. Szatynka jest bardzo podejrzliwa, to tak samo jak ja. Nie zmienia to faktu, iż oboje probojemy zdobyć zaufanie by osiągnąć swój cel. Może jednak Liam ma rację i powinienem spróbować się z nią dogadać. Wtedy może uda się coś z niej wyciągnąć. Na ten moment musze być ostrożny.

Gdy już byliśmy na podjeździe dziewczyna zeszła z swojego motoru, zdejmując przy tym kask. Nie powiem , była bardzo ładna z wyglądu ale jej charakterek był cholernie trudny. Już po pierwszym dniu miałem dosyć. No, ale mówi się trudno. Może jak pobędę z nią sam na sam to jakoś się dogadamy? To się okaże. 
Uśmiechnęłam się do mnie na co sam się uśmiechnąłem. Wysiadłem z auta biorąc torbę z rzeczami. Zamknąłem drzwi na pilota i rozejrzałem się. Dom był duży i bardzo ładny, za nim był las. Podeszłem do dziewczyna a ta skinęłam głową na znak , żebym wszedł do środka. Po zdjęciu butów od razu skierowaliśmy się na górę do jej pokoju. Gdy mieliśmy już wychodzić zaintrygowały mnie drzwi naprzeciwko drzwi od jej pokoju. Były one inne niż reszta drzwi. Miały wyrzeźbiony las a w nim dwa wilki i trzy kobiety. A wyżej był pół księżyc.

- Co tam jest? - zapytałem zaciekawiony. Spojrzałem na dziewczynę.

- To jest biblioteka mojej rodziny, a bardziej mojej babci. - odpowiedziała obojętnie przy tym opierając się o ramę drzwi.

- Mieszkała ona tutaj? - coraz bardziej byłem ciekawy tego miejsca.

- Tak, w zasadzie to mój rodzinny dom. Od pokoleń moją rodziną tu mieszka. - spojrzałem na jeszcze raz na drzwi a potem na nią.

- Byłaś w niej? Wiesz co tam się znajduje? - można powiedzieć, że ciekawość wzięła górę.

- Tak i tak. Zadajesz za dużo pytań Raeken. - na co jedynie wzruszyłem ramionami. - Chodź. - powiedziała i pociągnęła mnie do środka pokoju.

Był on duży. Przypominał mi trochę pokoik w leśnej chatce. Mój wzrok powędrował na dziewczynę, która wyciągała jakieś ciuchy z szafy. Oparłem się plecami o ścianę i ją obserwowałem. Wyciągła szary top na ramiączkach oraz czarne dresowe spodenki.

- Idę się przebrać. - rzuciła i weszła do łazienki.

Miałem okazję się trochę rozejrzeć. Zdążyłem zauważyć, że ma dużo roślin. Na jednej ze ścian miała półkę, a na jej znajdowały się różne książki I stare księgi. We wnęce miała też małe biurko i tablice na  ścianie. Interesowała się zielarstwem i prawdopodobnie alchemią. Mogłem to stwierdzić po różnych fiolkach i kartkach(aut.zdjęcie o co mi chodzi do gory). Wziąłem jedną fiolkę z jakimś zielonym kwiatem.

- Odłóż to. - powiedziała a ja przez przypadek upuściłem fiolkę. Na szczęście ona była na tyle blisko, że ją złapała.

- Co tam jest w środku?

- Zadajesz za dużo pytań na rzeczy, które nie powinny cię interesować. - odpowiedziała odkładając to na swoje miejsce. W drugiej ręce miała księgę z ciemnej skóry. Na nim był symbol księżyca.

Dużo było tu tego symbolu. Ciekawe co on oznacza dla jej rodziny. Może to znak łowców z rodu Moon'ów. To było małą zagadką, którą chciałem rozwiązać. Ona była zagadką.
Złapała mnie za rękę i zaciągnęła do swojego łóżka, na którym usiadła. Sam też na nim usiadłem. Dziewczyna szukała coś w niej, dzięki czemu mogłem bardziej i bliżej się jej przyjrzeć. Szatynka spięła swoje włosy w kitkę. Pojedyńczę pasma były wyciągnięte. Zauważyłem za jej uchem tatuaż w kształcie pół księżyca. Znowu ten cholerny symbol.
Dziewczyna weschnęła i wstała. Odłożyła na biurko przy oknie księgę. Podeszła do półki i szukała chyba kolejnej. Gdy się schyliła było widać jej bieliznę na ten widok uśmiech sam z siebie zagościł na mojej twarzy.
Po chwili wstała, a mój uśmiech znikł. W ręce trzymała inną ciemniejszą i na pewno o wiele starszą. Spojrzał na jej twarz. Był tam łagodny uśmiech.
Gdybym nie słyszał o niej to bym powiedział, że wydaje się bardzo miła i krucha. W rzeczywistości było całkiem inaczej, była przebiegła, tajemnicza oraz była łowcą. Moim wrogiem, ale jednocześnie coś mnie w niej intrygowało. Nie była taka jak reszta łowców, coś ukrywała wewnątrz, a ja chciałem się dowiedzieć co to jest.






Jak myślicie co może się kryć za tym symbolem? Theo dotrze do tej wewnętrznej Deimy czy może odpuści sobie? Zaprzyjaźnią się? Czy to jak zaczną spędzać razem czas zmieni ich preferencje co do tej drugiej osoby? Moon powie mu o tej postaci z lasu?
Na te wszystkie odpowiedzi przyjdzie czas. Miłego dnia❤

Od Natury Nie Ma Ucieczki | Theo Raeken Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz