Rozdział 1

143 18 29
                                    

*Pov Louis*

-Louis? Louis? - To były pierwsze słowa jakie dane mi było usłyszeć po wylądowaniu na twardej powierzchni. Potrzebowałem chwili na przyswojenie tego co przed chwilą miało miejsce.

-Złaź ze mnie, przemieściłeś mi żołądek - Wymamrotałem z twarzą przyciśniętą do ziemi przez jego nogę. Całą moją siłą zrzuciłem go na bok, by móc nareszcie wziąć głęboki wdech, pożałowałem tego tak szybko jak przyjazdu tutaj. Razem z powietrzem do moich płuc dostał się kurz i inne zanieczyszczenia powodując kaszel.

-Nic nie widzę! - Jęknął Liam podnosząc się z ziemi.

-Woaah, zabłysnąłeś! - Syknąłem.

-Gdzie jesteśmy? - Jeśli usłyszę chociażby jeszcze jedno podobne pytanie to gwarantuję, że nawet na oślep będę w stanie mu przyłożyć.

-Skąd ja mam to do kurwy wiedzieć?! Chciałeś się bawić to teraz masz! Wyciągaj latarkę! - Rozkazałem przeszukując wszystkie kieszenie w poszukiwaniu telefonu, niestety bezskutecznie. Musiał mi wylecieć, kiedy zaryłem o podłoże. Uklęknąłem i zacząłem obmacywać zimną powierzchnię pełną brudu. W tym samym momencie Liam włączył swoją latarkę i pomógł mi odszukać zaginiony telefon. Leżał pod samą ścianą w jakiejś bliżej nie określonej substancji. Wytarłem go o spodnie orientując się, że szybka była cała potłuczona. Cudownie.

Włączyłem swoją latarkę i wspólne z chłopakiem oświetlaliśmy pokój, w którym nie było zupełnie niczego. Wszystkie ściany i podłogę pokrywała gruba warstwa kurzu i innych zanieczyszczeń. W pewnym momencie rozległo się pikanie świadczące o niskim poziomie baterii.

-Liam? Mam nadzieję, że to nie jest to o czym myśle.- Poświeciłem w jego kierunku i spojrzałem wymownie na jego twarz.

-Zależy co masz na myśli. - Po tych słowach z dwóch źródeł światła zostało tylko jedno.

-Czy Tobie padł telefon? - Warknąłem.

-Nie, on tylko się wyłączył i...chyba już się nie włączy. - Uśmiechnął się smutno.

-Przysięgam na Boga, że jak tylko stąd wyjdziemy to Cię zapierdolę!-Byłem zdenerwowany to mało powiedziane, właśnie nasze szanse na wydostanie się zmalały o połowę.

-Zapomniałem go naładować! - Tłumaczył się.

-Nie mam do Ciebie siły...

Przeleciałem ostatni raz latarką po pokoju, ale w dalszym ciągu nie znalazłem niczego, co umożliwiłoby nam wydostanie się na zewnątrz, żadnych drzwi, o oknach już nie wspominając.

-Tam coś wisi! - Wykrzyczał Liam.

-Gdzie? - Spytałem ponownie kierując na niego światło.

-No tam! - Wskazał palcem za moje plecy. Odwróciłem się na pięcie krążąc latarką po całym pokoju.

-Nic nie widzę. - Westchnąłem. Zapewne ten pacan sobie coś ubzdurał lub zobaczył zwisającego z sufitu pająka.

-Do góry! - Nim zdążyłem zareagować chłopak podszedł do mnie unosząc moją rękę z telefonem w stronę sufitu. Dopiero teraz byłem w stanie dostrzec niewielką skrzyneczkę obwiązaną sznureczkiem. Kompletnie nie ogarniałem sensu tego wszystkiego, mogła to być przecież zwykła pułapka, która tylko nas pogrąży lecz z drugiej strony w pomieszczeniu nie było niczego innego, więc  jeśli to coś ma nam pomóc to jestem w stanie zaryzykować.

Zrobiłem kilka kroków do przodu i wyciągnąłem rękę próbując dosięgnąć do skrzynki, jednak mój wzrost po raz kolejny mnie zawiódł. Nawet kiedy podskoczyłem brakowało mi niemalże pół metra.

On your own responsibility//Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz