...

317 20 1
                                    

- James, gniewasz się na mnie? -zapytała Lily z ciekawością. James spojrzał się na nią.

- Skąd taki pomysł? - zapytał, podnosząc jedną brew.

- No bo... Nie odzywasz się prawie. Dziwnie na mnie patrzysz...- powiedziała Lily, James hardo patrzył w jej oczy.

- Nie, nie gniewm się. Po za tym, mam za co? -zapytał i uśmiechnął się. Lily odwzajemniła uśmiech.

- No niewiem. - odpowiedziała. Wyjrzała przez okno.- James, przestało padać.- krzykneła, podnosząc się z lekko nie wygodnego krzesła. James spojrzał na okno. Rzeczywiście nie padało.

- No to jak? Wypad na Pokątną, nadal w planach? - zapytał. Lily uśmiechneła się szeroko.

- Yhym, chodź.- powiedziała ciszej niż James. Złapała go za ręke i powędrowali do wyjścia.

PERSPEKTYWA JAMESA

Jeju ona trzyma mnie za ręke. Musze coś wymyślić.

- Lilka chodź na chwile.- powiedziałem i pociągnąłem ją w strone wąskiej uliczki. Lily zaczeła się chyba bać. Uśmiechnełem się.- Nie bój się.-szepnąłem.

- Ciebie? Zawsze.-powiedziała uśmiechając się. Ja na to się zaśmiałem.

PERSPEKTYWA OGÓLNA

- Teraz mnie się boisz?- zapytał, nadal szczerząc gębe jak idiota.( Rzygam tęczą xD dop.aut.) Lilka kiwneła głową. - Ojjj... To nie dobrze.- pokręcił głową z udawaną dezaprobatą. Lily zmarszczyła nos. James w tym samym momencie, wziął ją na ręce. Lilka zaczeľ krzyczeć, a James śmiać. Nagle wszystko się rozmazało... Lily zerwała się z łóżka, spadając z niego.

- To był tylko sen?!- zapytała histerycznie. Wybuchła płaczem. Do pokoju wbiegł James.

- Co się stało?-zapytał. Lily popatrzyła na niego zezdzowieniem w oczach.

- N,n, nic...-wyjąkała Lily poprzez płytkie szlochy. James spojrzał na nią. Uśmiechnął się. Podszedł do Lily ktòra ciągle siedziała na podłodze. Podał jej ręke, ona ją przyjeła. Gdy wstała James przytulił ją do siebie. Lilka zaczeła jeszcze głośniej płakać. Na co James przytulił ją jeszcze mocniej. Płakała przez 15 minut. Zmoczyła koszulke Jamesowi totalnoe.

- James, głowa mnie boli.-powiedziała i złapała się za głowę- A i przepraszam za koszulke.- dodała, James uśmiechnął się na jej słowa.

- Poczekaj chwile, pójdę po tabletki.- powiedział James i zszedł do kuchni. Po chwili wrócił z tabletkami i szklanką wody.- Prosze- powiedział. Ona się uśmiechneła, połneła je. Gdy zobaczyłem że ziewneła, zacząłem się oddalać na dół, na kanapę, na której śpie z Syriuszem.

- James, czekaj.- powiedziała dosyć głośno, lecz na tyle cicho żeby nikogo nie obudzić. W końcu był środek nocy. A w domu jest 4 śpiących osób i my. Odwrócił się.

Podszedł do niej.

- Hmm?

- Zostań ze mną.- poprosiła spuszczając głowę.

- Yhym, ok. Tylko potrzebuje jakiegość materacu.- powiedziałem uśmiechając się. Ona podniosła głowę. Pokręciła głowa.

- Śpij zemną.- szepneła. Ja uśmiechnąłem się, wziąłem ją na ręce, ona na to pisneła.

- Zamknijcie się!- krzyknął Syriusz z salonu.

- Chwila, chwila... Przyjechała już Ann i Peter?- zapytała z ciekawością.

- Nie, dzwonili że przyjadą jutro.- odpowiedział James, Lily pokiwała głową. James rzucił się na łóżko wraz z Lily.

- A właściwie czemu jestem w łóżku? - zapytała z ciekawością.

- Ehh...- chwila załamania- No boo... Jak ja Cię wziąłem na ręce, to ty zemdlałaś.- powiedział zdruzgotanym i jednocześnie przepraszającym tonem. Spuścił głowę. Lily sporzała na niego.

- Ejj...- powiedziała i podniosła mu podbrócek.- Nic się nie stało. Po za tym to ja Cię powinnam przepraszać.- powiedziała, a on spojrzał na nią spod byka.

- Niby TY za co masz MNIE przepraszać? - zapytał z pretensją w głosie.

- Ale on ma humorki.- pomyślała Lily.

- Za to że byliśmy umówieni na pokątną, a ja musiałam znowu zemdleć.- powiedziała. Dopiero później zdala sobie sprawę co powiedziała.

- Jak to znowu? - zapytał, marszcząc brwi.

- Aaa..., no boooo.... Ymmm...- zaczeła się jąkać.- No bo mam tak, że moge tak nagle zemdleć.-Powiedziała z trudem, spuszczając wzrok( co oni tak ten wzrok i głowy spuszczają?! D.A). James uśmiechnął się.

- Hej... Spójrz na mnie. Nic się nie dzieje. Będe mógł być częściej Cię ratować. - powiedział i puścił oczko. Ona się zarumieniła.

- Chodź spać.- powiedziała. On kiwnął głową. Przytulił ją do siebie. Ona wtuliła się w jego tors. - Dobranoc.- szepneła.

- Dobranoc.- odszepnął. Po kilku minutach, Morfeusz porwał ich w swe ramiona.

---------------------------------- O jezuuu... Dopiero teraz zakończył się jeden dzień. Jeden dzień przez 6 rozdziałów xD Ale spk, spk. Nie ma tematu. ;3 Teraz spróbuję, pisać jeden dzień w jednym rozdziale ;) A i prosze o komentarze czytasz=komentujesz ;)
Do zobaczenia
Misia ;*

M

Bo każdy kij ma 2 końce-Lily i JamesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz