XVII - Ślady na duszy

533 60 206
                                    

liczba słów: 7382

" Ja — płomień, nieumiejący dać ciepła za darmo. Gasnący nieczule za pierwszym dotykiem [...]"

— Ilija, z wierszy

✿✿ ✿✿ ✿✿

  — Dlaczego mnie nie posłuchałeś?

  Czeczen zatrzymał dłoń na klamce na dźwięk głosu, który dochodził z salonu. Nie nacisnął.

— To Ivan — oznajmił, spoglądając z niepokojem na Miszę.

— Co on tu robi? Rzadko odwiedza Adama — Gołębiewski zmarszczył czoło. Obaj wiedzieli, że to nie wróży niczego dobrego. Ivan nie miał w zwyczaju przyjeżdżać do Zimowego Pałacu, zwłaszcza późnym wieczorem.

— Ivan...? — spytał zdezorientowany Kain i momentalnie nastawił uszu.

  Kiedy potwierdził, że naprawdę ktoś jest z Adamem serce zabiło mu mocniej. Łomotało w jego piersi z szaleńczego podniecenia, ponieważ nareszcie poczuł, że jest blisko celu; Ivan pojawił się w zasięgu... Instynktownie pomknął ręką w stronę pistoletu, wciąż mając w nim jeden nabój. Owszem mógł teraz wejść, wycelować i strzelić, myślał o tym z jeszcze większą radością, ale martwy Ivan nie odpowiedziałby na pytania, które chciał zadać. Jego wyobrażeniom zagrażali też inni obecni jak Adam, Gołąb i Czeczen. Zapewne nie zdążyłby nawet pociągnąć za spust. Gdy nieco się uspokoił i ponownie przyjrzał sytuacji zrozumiał, że ma nie lada problem, ponieważ jeżeli wymienią spojrzenia z Ivanem, jego przykrywka na pewno się wyda. Sasza go przed tym ostrzegał. W obliczu takich przeciwności jedyne, co mu pozostało to przekonać swoich towarzyszy o wycofaniu się z zasięgu wzroku Aristowów, dopóki drzwi były nadal zamknięte. Niechętnie podjął tę decyzję, ale wolał grać mądrze, niż szybko. Zerknął kątem oka na Czeczena, następnie na Michaiła. Jego będzie łatwiej przekonać, pomyślał.

— Nie chcę tam iść — mówiąc to złapał Miszę za róg swetra i spojrzał nań z fałszywym, niewinnym strachem w oczach.

  Nawet jeśli Gołąb bardzo nie chciał, dostrzegł w jego twarzy przerażoną Lottę i od razu skapitulował. Przeklął samego siebie, bo dotychczas starał się nie zwracać uwagi na to oczywiste podobieństwo.

— Czeczen, daj spokój. Adam jest zajęty — powiedział do śniadego, blokując mu klamkę swoją dłonią.

— Nie opłaca nam się teraz odejść — objaśnił szybko Czeczen — musimy złożyć raport.

— Poczekamy, aż Adam załatwi swoje sprawy. Nie chcę spotkać jego starego.

— Mogę pójść sam.

— Spieszysz się do pustego mieszkania? — przekonywał go nadal, a Kai nadal miętosił w palcach jego ubranie.

— Nie, ale mamy obowiązki.

— Mówię, tylko żeby poczekać, aż Ivan odejdzie. Nie przeszkadzajmy im w rozmowie. To musi być coś poważnego, sam wiesz, jakie mają stosunki... — westchnął i zawiesił głos. O ile Misza pozbył się swojego ojca i niewiele ludzi to zauważyło, o tyle Adam nie mógł tego zrobić.

— Chodźmy do kuchni na herbatę, nie stójmy tutaj jak ozdoba — zaproponował Kain. Widząc, że mężczyźni przypatrują się sobie ciągle nie do końca pewni, wpadł na kolejny pomysł. — Lotta na pewno jest w kuchni. Może została jeszcze potrawka z kurczaka.

  Ten argument był dla Michaiła jak coś, z czym nie da się dłużej dyskutować. Złapał Czeczena za kołnierz kurtki i zaczął wlec w stronę kuchni.

Codename: KAIN - tom 1 [bl] [dark romans]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz