XXIX - Ofiara

348 49 361
                                    

⛔ przemoc ⛔ liczba słów: 12014

✿✿ ✿✿ ✿✿

  Irvin zrobił kilka rundek wokół miasta, a kiedy wreszcie zdecydował się zatrzymać pod szpitalem, musiał łyknąć kilka tabletek, zanim odważył się przejść do kolejnego etapu planu. Był wczesny ranek, godziny odwiedzin zaczynały się dopiero od ósmej. Poprawił koszulę, podszedł do recepcji i uśmiechnął się do jednej z pielęgniarek, przekonując, że musi natychmiast zobaczyć się z przyjacielem. Początkowo była niechętna do pomocy, lecz Irvin z każdym kolejnym zdaniem brzmiał coraz bardziej godzien zaufania. Ponadto pacjent, do którego chciał zajść, był w śpiączce, więc nie było szans, aby przeszkodził mu w wypoczynku. Wreszcie cmoknęła zrezygnowana, rozejrzała się po korytarzu i szepnęła, że go wpuści, ale tylko na pięć minut. Podziękował uroczej kobiecie i udał się we wskazane miejsce.

  Myślał, że przez wyrzuty sumienia przeżyje wszystko intensywniej, ale nie był tak bardzo zszokowany widokiem Luki. Przygotował go na tę ewentualność raport, o który poprosił Adama. Oczywiście to nie tak, że nie zrobiło to na nim najmniejszego wrażenia, w pewnej chwili serce zabiło mu mocniej. Będąc tu i widząc skutki swojego działania, powoli zaczął uświadamiać sobie na nowo, że to wszystko jest jego winą, że to on doprowadził Miro do tego stanu. Tym razem jednak był spokojniejszy. Rozumiał, dlaczego to zrobił. Przełknął ślinę przez bolące i drapiące gardło, po czym zaczął przechadzać się po sali, by nieco się uspokoić i zebrać myśli. Wmawiał sobie, że jest silny, że da sobie radę. Powtarzał sobie to wszystko, co powiedział mu Kain.

  Na szczęście detektyw miał pokój dla specjalnych pacjentów. Mówiono, że w szpitalu nie było miejsca dla nowych chorych, ale wystarczyło mieć znajomości lub pozycje i od razu znajdowała się prywatna sala. Niemniej Irvin był przeświadczony, że Luka nigdy nie wybrałby sam takich luksusów. To nie leżało w jego charakterze. Powrócił do łóżka już spokojniejszy, wyciągnął dłoń z kieszeni i złapał za przewód od kroplówki, muskając po nim palcami. W drugiej ręce pod cienkim trenczem trzymał strzykawkę z morfiną. Przyjrzał się twarzy Luki dobrą chwilę, zanim dotarł do dłoni z wenflonem. W jego głowie trwała bitwa — użyć morfiny i go zabić czy nie? Mimochodem zaczął sunąć palcem po jego nadgarstku, siadając na krześle przy łóżku. Wspominał tamtą noc z każdym jej szczegółem, ale za każdym razem dochodził do wniosku, że postąpiłby tak samo. Nie widział innego wyjścia, a Kain i Adam tylko wpajali mu, że nie było żadnej dobrej alternatywy. Myślenie o tym zaczęło sprawiać mu ból i dusić, więc starał się wyłączyć. Nagle przestał rozpamiętywać o wszystkim i tylko wpatrywał się w detektywa pustymi oczyma. Nie umiał na chłodno pozbawić kogoś życia. W pewnym sensie poczuł ulgę, że nie jest do tego zdolny. Z drugiej strony, jeżeli Luka obudzi się ze śpiączki, będzie mógł oskarżyć go o próbę zabójstwa. Bał się. Wiedział, że nie poradzi sobie w radzieckim lub postradzieckim więzieniu, nawet z pomocą i wpływami Aristowów.

  Fenya wyostrzyła wzrok. Wróciła niedawno z kubkiem kawy w ręce i co zastała? Obcego, młodego mężczyznę. Eleganckiego blondyna, który najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy z jej obecności.

— Pierwszy raz pana widzę — zagadała. Irvin od razu odsunął się od Miro i spojrzał za siebie. Nie wyglądał na zaskoczonego, raczej na kogoś, kto szybko próbuje coś ukryć. Pomimo tego brzmiał rozsądnie i taktownie.

— Ja panią także, pani...?

— Inspektor.

— Pani inspektor.

— Panie...?

— Irvin Nuriyev.

— Słyszałam już to nazwisko. Chyba w teatrze. Nie spodziewałam się, że Luka ma przyjaciół z takiego kręgu. Nigdy nie był zainteresowany teatrem i literaturą.

Codename: KAIN - tom 1 [bl] [dark romans]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz