Przerwa

879 66 284
                                    

Mulatka otwierała już usta, aby coś powiedzieć, jednak w tej samej chwili popękały wszystkie żarówki, a w pomieszczeniu nastała ciemność.

Rażące przedtem światło, zgasło, a ja nie mogłam niczego dopatrzeć. Nie wiedziałam co się dzieje.

Jedynym widocznym punktem były kocie oczy.

- Pójdę sprawdzić co się stało - powiadomiła nas dziewczyna o brązowych włosach.

Mój słuch stał się ostrzejszy. Słyszałam każdy, nawet najmniejszy szelest. Ciężkie stąpania mojej przyjaciółki roznosiły się echem. Skrzypienie zawiasów dało mi znak, że nastolatka nas opuściła.

I choć w tym momencie miałam na sobie maskę Biedronki, czułam się jak nieporadna Marinette.

Zapanowała całkowita cisza. Cisza przed burzą.

Stukałam podenerwowana palcami o kolano, czekając na niewiadomo co. Rozglądałam się dookoła, ale niczego podejrzanego nie zauważyłam.

Jak na zawołanie usłyszeliśmy huk dobiegający z dachu. Sufit stał się wypukły. Poderwałam się na równe nogi, chwytając jojo.

Na zewnątrz zerwała się wichura, pomyślałam, że może to jakiś baner wylądował na dachu, nic poważnego. Jednak kiedy usłyszałam stłumione jęki mojego partnera, już wszystko wiedziałam. Mieliśmy zaakumanizowanego. Obróciłam się. Przede mną stał Kaktus z mackami niczym ośmiornica. Przytrzymywał w jednej z nich Chat'a Noir'a. Próbował się wyszarpać, jednak na daremno. Twarz przybrała lekko purpurowy kolor, a przy szyi czaił się kolec. Jeden niewłaściwy ruch i się wbił. Gęsta, czerwona maź ciekła po jego kostiumie. Przestraszyłam się i zaczęłam atakować tego potwora, jednak szybko straciłam swoją broń. Zostałam przyparta do ściany.

- Oddasz mi miraculum, albo ten sierściuch wyląduje w piachu - rzekł kobiecym, mechanicznym głosem.

- Nigdy!

Byłam pewna swego, do czasu, kiedy zauważyłam jak blondyn cierpi. Nie mogłam oddać klejnotów, ale też nie mogłam pozwolić na śmierć niewinnego człowieka.

Usłyszałam ponowne skrzypienie drzwi, a po chwili również brzdęk upadającego przedmiotu. Trzy pary oczu zwróciły się w stronę hałasu. Stała tam jakaś postać. Po budowie wywnioskowałam, że to może być kobieta. Niestety było zbyt ciemno, aby dojrzeć twarz.

Ofiara akumy puściła bezbronne ciało Chat'a i zaatakowała dziewczynę. Podbiegłam jak najszybciej mogłam do kociego bohatera. W oczach kręciły mi się łzy, lecz nie pozwoliłam im ujść. Chłopak łapczywie nabierał powietrza, a krwi z każdą sekundą ubywało.

Na szczęście na krześle w miejscu gdzie siedziała Nadja, leżała pozostawiona przez kobietę chusta. Przycisnęłam ją do rany chłopaka i już po chwili krew przestała płynąć, ponieważ rana nie była głęboka. Dziewczyny i Kaktusa już z nami nie było. Poruszając się na kolanach odszukałam jojo. Kiedy już go znalazłam, złapałam zielonookiego w pasie i wyleciałam przez otwór w suficie.

Wylądowałam na pobliskim dachu, położyłam delikatnie partnera na dachówce, natomiast jego głowę położyłam sobie na udach. Jedną ręką gładziłam jego lśniące włosy, a drugą przywołałam Szczęśliwy Traf.

- Kocie, dasz radę walczyć? - pokiwał głową i powoli wstał. Trochę się zachwiał, ale cóż się dziwić, był osłabiony.

Udaliśmy się do źródła paniki mieszkańców. Przechodnie mieli powbijane kolce i pomału stawali się roślinami. Dopiero teraz, w pełnym świetle mogłam zauważyć, że na czubku jego "głowy" znajduje się różowy kwiat. Spojrzałam jeszcze raz na przedmiot z Szczęśliwego Trafu, którym był mini wykrywacz metali. Już wiedziałam co mam zrobić. Omówiłam wszystko z Czarnym Kotem. Wyszedł z zaułka, w którym się schowaliśmy i przyciągnął uwagę złoczyńcy.

𝐖𝐲𝐰𝐢𝐚𝐝 || 𝐌𝐢𝐫𝐚𝐜𝐮𝐥𝐨𝐮𝐬 ✔︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz