Aloisy na ratunek

82 2 9
                                    

Uwaga, sceny nie odpowiadnie dla wrażliwych czytelników(nie udany gwałt, ale nie 18+, tak mi się wydaje) i perspektywa Niemki podczas II wojny światowej. Będzie dziwnie.

Eva wracała powoli do domu. Była wyczerpana pracą w piekarni. Pan Bäcker zachorował i nie mógł prowadzić sklepu, a ona miała w tym doświadczenie. Tobias przynośił chleb prosto z pieca i ubrudził ją mąką, do tego jeszcze przyszedł ten smarkacz Schneiderów i wyjadał słodkie bułeczki. Musiała go kryć i zapłacić za nie z własnej kieszeni, a trwała wojna i choć na razie zdawało się, że Niemcy zwyciężają wszystkie fronty, matka przestrzegała ją przed trfonieniem pieniędzy. Szła tak w dół ulicy, kiedy zobaczyła grupkę Estończyków z Waffen-SS. "Nie" -pomyślała -"tylko nie oni". Z ochotnikami-obcokrajowcami, bywało różnie. Czasem trafiał się porządny facet, wychowany lepiej niż nie jeden Niemiec, częściej jednak zdarzali się barbarzyńcy jak z tej czeredy. Jednego z nich nawet znała po imieniu. Indrek. Indrek wielki i wspaniały. Zaczepiał ją non stop. Nigdy mu się nie znudzi denerwowanie jej. Był egoistą i chamem, ale właśnie jego brak wyrafinowania, brutalność i ignorancja, sprawiały, że wielu dowódców SS go lubiło. Eva nie znała szczegółów ich pracy, ale doskonale wiedziała, co robią z jeńcami. Z rozmyślań wyrwał ją głos któregoś z Estończyków.

-Ej, mała. Może odprowadzę cię do domu? -zapytał łamanym niemieckim.

-Hej -warknął Indrek -nie dla psa kiełbasa.

Esesmani parskneli śmiechem. Eva przeszła tylko koło nich udając, że nic nie słyszała. Miała przez chwilę nadzieję, że jednak ten debil ją zostawi, ale oczywiście już parę kroków dalej dogonił ją i zaczepił.

-Ej, Evka -powiedział z filutarnym uśmieszkiem -chodź no na chwilę.

Dziewczyna nie chciała mieć z nim do czynienia, ale za nim zdążyła odmówić, ten pociągnął ją w jakąś ciemną uliczkę.

-Czego chcesz Indrek? -zapytała wściekła.

-Czemu od razu taka nie chęć co? -wyjął jej z ręki koszyk który trzymała. Eva zaczęła się coraz bardziej niepokoić. 

-Co ty robisz?

Indrek nie odpowiedział, tylko z obrzydliwym uśmiechem złapał dziewczynę w tali.

-Zostaw mnie! -próbowała go odepchnąć, ale Estończyk był silniejszy -NIECH MI KTOŚ...

Indrek zakrył jej usta ręką. Eva zaczęła płakać. Nie chciała, najchętniej znalazła by się teraz daleko stąd, ale nie mogła nic zrobić. Wyrywała się, szarpała, ale Estończyk i tak wsadził rękę pod jej spódnicę. Tego było za wiele. Łzy spływały z jej oczu strumieniami, ale Indrek nie zwracał na to uwagi.

Nagle, jak grom z jasnego nieba, jakaś postać złapała Estończyka za kołnierz munduru i odsunęła gwałtownie. Eva opadła na ziemię, ledwo widząc cokolwiek przez łzy.

-Panie Aloisy? -zapytała nie pewnie -znaczy... Kapitanie Hoffman? Czy to pan? 

Aloisy Hoffman był austriackim policjantem zanim trafił do SS. Nie był już młody, wyglądał przynajmniej na czterdzieści pięć lat. Eva spotykała go dość często, gdy odwiedzał jej matkę. Ta dwójka mocno się polubiła, wdowa zdawała się doskonale czuć w towarzystwie kapitana.

-Wszystko dobrze? -zapytał Evy, gdy przegonił już Indreka.

-Tak, dziękuję panu -dziewczyna była trochę roztrzęsiona i przestraszona, ale też wdzięczna Hauptsturmführerowi.

-Może odprowadzę Panienkę do domu?

-Tak -odpowiedziała słabym głosem dziewczyna.

Szli przez chwilę w ciszy. W końcu Eva podjęła rozmowę:

- A jak idzie budowa? -zapytała.

-Nie udzielam takich informacji -Hoffman ile razy odwiedzał rodzinę Evy, tyle razy pytany był o  budowę. Nigdy nic nie sypnął. Całe miasto ciekawe było budowy bunkra dla Hitlera, ale oprócz więźniów pędzonych do roboty i spowrotem nikt nic nie widział. Wszyscy mieszkańcy z okolicy zostali przeniesieni, a Braun któremu pozwolili zostać, ma zamurowane okna. Nikt nic nie wie, nikt nic nie widzi. Mimo to, widać było, że jeńcy wykonują katorżniczą pracę. Tyle można było się domyślić, że pracują pod ziemią i kopią. Wyglądali jak szkielety, ale nikomu nie było ich żal. Wmawiano wszystkim, że to bandyci i mordercy, a takich nikt nie żałuje.

-Powiedz lepiej jak Anna -zmienił temat Aloisy.

-Matula ma się doskonale -powiedziała -czeka tylko aż pan skończy pracę.

Hoffman zarumienił się i przyśpieszył kroku. "Ha, mam cię stary grzybie"-pomyślała Niemka.

-Ona na pana na prawdę bardzo czeka -ciągnęła dalej -siedzi w salonie cały dzień i czyta książki, a gdy tylko pan przychodzi, wybiega na taras i każe parzyć kawę.

Aloisy znowu nie odpowiedział. Za chwilę wyszli z miateczka i skierowali się w stronę willi w której mieszkała Eva. Gdy tylko wyłonili się zza krzewów bzu, zobaczyli Annę stojącą na tarasie.

-Mario, przygotuj kawę! -wrzasnęła. Hoffman zaciągnął czapkę na nos czerwieniąc się coraz bardziej. Podeszli do furtki. Esesman ściągnął nakrycie głowy i podszedł na taras. 

-Witaj Aloisy -powiedziała matka Evy -siadaj proszę. 

-Dzień dobry Anno -Hoffman nieśmiało wybrał miejsce koło gospodyni. Eva patrzyła na to wszystko z pewnym rozbawieniem. 

-A wiesz mamo -zaczęła dziewczyna -Pan Aloisy mnie dzisiaj uratował.

Na te słowa pani Anna popatrzyła z podziwem na kapitana.

-Było już niebezpiecznie, ale na szczęście zjawił się on -dokończyła. Jej matkę nawet nie obchodziło co dokładnie się stało i tak wyściskała esesmana. Może to i lepiej. Eva nie chciała o tym pamiętać. Postanowiła więc już nie przeszkadzać tej dwójce i poszła w stronę pokoju.

One Shoty z OC -II wojna światowa, szkopy, ruskie, polaczki, austriacy i inni.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz