•𝘑.𝘞•
Od razu kiedy wstałam, zjadłam śniadanie i pobiegłam na łąki, gdzie miałam się spotkać z Leo.
Czekał na mnie, a ja mu pomachałam ręką i przybiegłam do niego. Biegaliśmy, rzucaliśmy kamieniami do strumyka, gadaliśmy i w końcu zaczęliśmy robić szałas z patyków. Rozdzieliliśmy się by szukać patyków, ale mnie coś innego zaciekawiło. W okrągłym wąwozie, lub rowie, nie wiem jak się to dokładnie nazywa. Było drzewo na środku. Weszłam na jedną gałąź. W końcu siedziałam tak z tymi patykami w ręku i rozmyślałam. Leo który szukał patyków znalazł to miejsce co ja.
- Co ty tam robisz? Zejdź. - powiedział.
- Ja schodzić nie będę, nie ma jak. - odpowiedziałam
- To ja wejdę. - i wszedł.
Oglądał to drzewo i zrozumiał, że nie ma zejścia.
- Czekaj - powiedział i po chwili zepchnął mnie z gałęzi.
- Ej! - krzyknęłam śmiejąc się. Po momencie zrozumiałam o co mu chodzi więc wyciągnęłam do niego rękę, a on się jej złapał. Zaciągnęłam go na dół i w ten sposób zeszliśmy. Spojrzał na swój zegarek, więc ja też na niego spojrzałam.
- Godzina obiadowa. - powiedział
- A, no to idę do domu chyba. - odpowiedziałam
- Ja też - pomachał ręką i krzyknął:
- Pa!-
- Paaaa - odpowiedziałam
W domu zjadłam obiad, odpoczęłam, po czym do kolacji jeździłam z Leo na rowerach.
CZYTASZ
𝐊𝐨𝐜𝐡𝐚𝐦 𝐳̇𝐲𝐜𝐢𝐞
Short StoryMuszę spłacić dług pewnej osobie, więc piszę to dla niej. Dedykuję właśnie tej osobie J.W