[1.] „Czym jest miłość?"

487 22 12
                                    

[„Dziadku, czym jest miłość?" – zadałem kiedyś takie pytanie swojemu dziadkowi.
„Widzisz, Kageyama... miłość to nie jest coś, co da się opisać słowami... to trzeba poczuć. Gdy staniesz przed lustrem i zobaczysz w nim zupełnie inne oblicze, gdy odczujesz niezwykłą radość na widok uśmiechu tej osoby, gdy będziesz czuć, jak twoje serce pragnie wyrwać się z klatki piersiowej, jakby w twoim brzuchu żyło stado motyli – wiedz, że to jest miłość."

Dalej... już nie pamiętam.

Niczego już nie pamiętam.

Dziadku, gdybym wtedy do ciebie przyjechał, gdybym postanowił cię odwiedzić zamiast iść na mecz, wtedy... myślałem, że z tego wyjdziesz...
– Kageyama...

Usłyszałem przytłumiony głos, jakby zatarty, przezroczysty, niewyraźny.
– Kageyama!

Owy głos się powtórzył. Nie miałem sił, by odpowiedzieć, coś trzymało mnie za gardło. Nie mogłem się ruszyć.
Otaczała mnie zupełna ciemność, czarna otchłań, która otulała całe moje ciało. Nie widziałem niczego.
– Kageyamaaa! Obudź się wreszcie!

Otworzyłem oczy. Zobaczyłem przed sobą lekko rozmazaną twarz Hinaty, mojego przyjaciela z drużyny siatkarskiej.

Źle się czułem. Było mi gorąco, ale jednocześnie przechodził mnie zimny dreszcz. Czułem na swoich policzkach wyschnięte łzy. Dłonie mi się trzęsły, wszystko, co słyszałem było wyraźnie przytłumione. Dalej nie mogłem wypowiedzieć ani słowa, nie mogłem się ruszyć. Bezwładnie mrugałem ciężkimi powiekami patrząc na zamazaną twarz przyjaciela, wiszącą prosto nade mną.
Wtedy urwał mi się film.]

* * *

Do pokoju, przez okno, znajdujące się na siwej ścianie wpadało ciepłe światło słoneczne, padające na twarz czarnowłosego Kageyamy. Jego rudowłosy przyjaciel leżał obok niego pod puchatą, błękitną pierzyną. Przez otwartą szybę do głuchego pomieszczenia wlatywał cichutki śpiew skowronków i szum wiatru, który bujał delikatnie drzewami wiśni.

Hinata leżał przytulony do Tobio, miał podkrążone oczy i mokre od łez policzki. Nie spał całą noc, zajmował się swoim przyjacielem. Otarł rękawem napuchnięte powieki i pociągnął czerwonym nosem.

Maluch od jakiegoś czasu czuł do Kageyamy coś więcej niż zwykłą przyjaźń, jednak nie umiał dokładnie określić tego uczucia. Wątpił, by była to miłość ze względu na to, że zarówno on jak i Tobio byli facetami.

Mimo wszystko czuł, że chce być jak najbliżej swojego kumpla, że już nigdy nie chce go opuszczać, w jakimś stopniu czuł się za niego odpowiedzialny.

Czuł, że nie umie bez niego żyć, że zawsze musi być przy nim, by móc udzielić mu pomocy, by nikt inny mu go nie odebrał.

Często wracając po treningach do domu od razu zaczynał odczuwać tęsknotę. Próbował zająć się czymś, by kompletnie o tym nie myśleć, jednak mu to nie wychodziło. Ciągle w swojej głowie miał uśmiech Kageyamy, jego głos, zapach, dotyk. Wszystko to sprawiało, że odczuwał na całym ciele dreszcze.

Shōyō głośno westchnął i otworzył mokre, bursztynowe oczy. Spojrzał na bladą twarz Tobio i pociągnął nosem. Słońce już dawno zdążyło wstać, a on dalej nie umiał sobie poradzić z czarnowłosym, nie wiedział, co się z nim dzieje.

Całą noc biegał od łazienki do pokoju zmieniając przyjacielowi kompresy i próbował go obudzić, jednak bezskutecznie.

Zamknął oczy i dalej cichutko szlochał wycierając twarz w ramię Kageyamy.

ODNALAZŁEM SZCZĘŚCIE W TWOICH OCZACH || KageHinaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz