Rozdział 18

412 14 0
                                    

Jej walizki znieśli służący. Daniel próbował z nią porozmawiać. Na początku milczała.

- Ellie. Wiem, że Lucius cię skrzywdził. Nie możesz... nie możesz dawać się tak traktować. Jeśli jesteś z nim nieszczęśliwa, po prostu odejdź. Dobrze?

- Jestem szczęśliwa. I nie mogę odejść. Mam dług i Lucius by mnie nie wypuścił.

- Czyli jesteś z nim tylko dla długu?

- Nie! - spojrzała mu w oczy.

- To dlaczego? - uśmiechnął się smutno.

- Ja... ja go... kocham - szepnęła ze spuszczoną głową.


Nie mógł uwierzyć, że do tego doszło. Zakochała się w nim?

- Ellie, gdyby nie był Lordem, to nadal byś to czuła?

- Tak. Jego status nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Nawet gdybyśmy mieli mieszkać razem w Dzielnicy Biedoty albo na ulicy.


Była szczera w tym, co mówi. Westchnął ciężko.

- Kochana, on jest Lordem. Wiesz, że z waszego związku nigdy nie wyniknie nic poważnego?

- Wiem...

- I wiesz, że gdy będzie trzeba on się ciebie pozbędzie i poślubi odpowiednią kobietę?

- Wiem, ale może ojciec mnie uzna i wtedy Lucius nie będzie się mnie wstydził i... - miała oczy pełne nadziei.

- Jeśli nie? Jeśli zostaniesz po prostu Ellie, a nie Eleonorą Hedera do końca życia?

- To nic... chcę być przy nim tak długo, jak on będzie też tego chciał...

- Ellie. Jesteś taka młoda. Możesz odejść i znaleźć kogoś, kto cię pokocha.

- Lucius... on chyba coś do mnie też czuje, prawda?...

- Traktuje cię wyjątkowo jak na niego. To muszę przyznać. Ale nie wiem co czuje, wybacz.


Resztę drogi opowiadał jej o ogrodach Valentino. Starał się zająć jej myśli czymś innym, niż jego bratanek. Było mu żal dziewczyny. Jedyna uczciwa kobieta na jaką trafił Lucius. Dlaczego nie potrafił jej docenić? Wysiedli przed białą willą z dwoma kolumnami. Przypominała bardziej niewielki dworek. Wszędzie wokół rosły dzikie kwiaty. Zachwyciły ją słoneczniki i maki. Motyle latały między nimi, siadając na co piękniejszych płatkach.

- Lord przyjmie was w salonie - przywitał ich kamerdyner.

- Dziękujemy.


Przeszli do salonu. Ukłoniła się. Na fotelu siedział młody mężczyzna, w jej wieku i patrzył w okno.

- Danielu, witaj. Przywiozłeś kogoś ze sobą - miał jasne loki, delikatną twarz. Nawet na nich nie spojrzał.

- Tak. To Ellie. Mieszka z nami od pewnego czasu.

- Ach, niech podejdzie - uśmiechnął się.


Podeszła do Lorda. Wyciągnął dłonie w jej kierunku. Służący poprosił ją, żeby się pochyliła i nakierował dłonie Lorda na jej twarz. Dotykał ją delikatnie. Dopiero teraz zrozumiała, że jest niewidomy. Uśmiechnęła się. Jego dłonie były tak delikatne i czułe.

- Jest ładna, prawda?

- Luciusowi się podoba - odpowiedział Daniel.


Złodziejka i LordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz