Rozdział 2.

7 0 0
                                    

Kolejne dni mijały dość szybko, studia już na poważnie się zaczęły, a ja byłam właśnie w trakcie pracowania nad projektem razem z Julią. Siedziałyśmy w mieszkaniu jej brata Blake'a. Nie zdążyłam go jeszcze poznać, ale moja nowa znajoma miała mieszkać z nim dopóki nie znajdzie czegoś dla siebie samej.

- Nie wiem co jeszcze powinniśmy tutaj dodać - powiedziała Julia, przeglądając z przejęciem naszą prezentację. Nagle usłyszałyśmy dźwięk otwieranych drzwi, a już po chwili w kuchni pojawił się nieznajomy mężczyzna.

- Cześć - powiedział brunet, przyglądając się nam. Miał na sobie zwykłe czarne spodnie, szarą koszulkę i kurtkę skórzaną, a na jego szyi zawieszona była policyjna odznaka. O kurwa. - Jestem Blake. Julia nie mówiła mi, że ma nową koleżankę - uśmiechnął się, wyciągając dłoń w moją stronę.

- Uhm, cześć, jestem Carmen - uścisnęłam nieśmiało jego dłoń. Nie chciałam mieć nic wspólnego z policją, oni zawsze oznaczali dla mnie tylko i wyłącznie kłopoty.

- Blake, możesz nas zostawić? Pracujemy nad projektem - odparła Julia, przewracając oczami.

- Spokojnie, możemy dokończyć to w przyszłym tygodniu - powiedziałam, zagryzając policzek od wewnątrz. Czułam na sobie wzrok jej brata i szczerze nie miałam ochoty dłużej być w tym mieszkaniu. Policjanci zawsze mieli okropnie przeszywający wzrok, a mi zdecydowanie wystarczyło stresu na dziś, szczególnie, że musiałam jeszcze iść do pracy.

- Dobrze, w takim razie do zobaczenia po weekendzie. - Julia odprowadziła mnie do drzwi i zaczekała aż się ubiorę. - Przepraszam za niego, jest strasznie dziwny i zawsze przychodzi z tą pieprzoną odznaką jakby chciał wszystkich wystraszyć.

- Oni już tak mają, lubią czuć władzę - westchnęłam, po czym pożegnałam się z Julią i wyszłam z mieszkania, oddychając głęboko. Jak najszybciej zeszłam po schodach, kierując się do swojego samochodu.

Miałam zacząć pracę dopiero o 16, jednak sądziłam, że nie stanie się nic złego, jeśli pojawię się tam trochę wcześniej.

Zaparkowałam niedaleko baru i od razu wysiadłam z auta, zabierając ze sobą torebkę. Poprawiłam moją dżinsową spódniczkę, po czym skierowałam się do budynku. Przeszłam przez drzwi i przywitałam się tak jak zawsze ze wszystkimi.

- Carmen, mam dla ciebie przesyłkę - usłyszałam nagle głos szefa, kiedy zawiązywałam fartuszek. Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam na niego pytająco.

- Jaką przesyłkę? Nic nie zamawiałam - odparłam zdezorientowana, podchodząc do niego. W dłoniach trzymał jakieś małe pudełeczko, które od razu mi podał. Było całe czarne, obwiązane złotą wstążką. Zmarszczyłam brwi.

- Przyniósł ją jakiś gówniarz. Uważaj, żeby nagle nie wystrzelił na ciebie jakiś barwnik - powiedział ze śmiechem, po czym wyszedł z zaplecza. Steven i jego żarty. Najprawdopodobniej sam wymyśliłby coś takiego, mimo swojego wieku.

Rozwiązałam powoli wstążkę, po czym ostrożnie uniosłam wieczko pudełka. Na szczęście nic na mnie z niego nie wypadło. W środku znajdowała się bransoletka i jakiś liścik. Pospiesznie rozłożyłam małą kartkę.

W podziękowaniu za cudowną obsługę. Zapraszam na kawę lub coś mocniejszego :)

Na samym dole przybita była pieczątka z jakiegoś klubu. Domyślałam się oczywiście kto zostawił dla mnie ten prezent, jednak nie zamierzałam go zatrzymać. Jeśli miałam w ogóle udać się w to miejsce, to na pewno nie pójdę sama.

Oliver odwiedzał naszą knajpę bardzo często, odkąd spotkaliśmy się w nocy na parkingu. To było okropnie uciążliwe, ponieważ ciągle prosił, żebym to ja go obsłużyła, nawet jeśli nie miałam wolnej chwili, aby podejść do jego stolika. Mary starała się jak najczęściej mnie wyręczać. Poza tym szef przyjął dwóch chłopaków - Theodor pomagał Maxowi na kuchni, a Nathan stał za barem, co było dość dużym ułatwieniem.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 10, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Can I help you?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz