Część 2.

305 25 16
                                    

Zakładam marynarkę na ramiona i wychodzę przed budynek. Moje serce dudni w piersi nienaturalnym rytmem. Ale potem widzę ją, moją Sel, która opiera się o barierkę patrząc nieobecnym wzrokiem w dal. Dotykam jej ramienia, skóra dziewczyny woła o ciepły dotyk, ale spojrzenie mówi zupełnie coś innego.

- To było takie głupie i nieodpowiedzialne - odzywa się wreszcie.

Kręcę głową.

- To było wszystko, co czuję - mówię zrezygnowany. - Jestem takim idiotą, wróć do mnie, proszę - szepczę, chwytając ją za rękę.

- Czy ty naprawdę myślisz, że ta szlachetna mowa dla tłumu wszystko zmieni? - prycha, wyrywając się z uścisku.

- Nie, oczywiście, że nie... - plątam się. Widzę, że jej oczy zachodzą łzami, które próbuje powstrzymywać, a ciało, odziane tylko w sukienkę, drży. Ściągam pospiesznie marynarkę, zarzucając na plecy Selah. Opiera się przed przyjęciem materiału, ale w końcu wygrywam tę walkę.

- Myślałem, że nasza miłość uleciała, ale nigdy nie byłem aż w takim błędzie. Przez ostatni miesiąc prawie w ogóle nie potrafiłem funkcjonować, ciągle się o ciebie zamartwiałem. Wiem, że to ja cię zdradziłem, ale wciąż mi na tobie zależy i o nic nie proszę tak, jak o drugą szansę. Daj mi możliwość naprawić nas - przyciszony głos, wydobywa się z moich warg.

Dziewczyna kręci przecząco głową i ten gest doprowadza mnie na skraj. Dlaczego tak łatwo z nas rezygnuje?

- Nie będę potrafiła ci zaufać - szepcze, a moje serce zatrzymuje się na chwilę. Stoimy w ciszy. Niska temperatura wstrząsa naszymi ciałami, a wiatr kołysze włosami dziewczyny, które ogarnia co jakiś czas. Patrzę na jej twarz i widzę tyle bólu, że to, aż łamie mnie w drobny mak.

- Pozwól mi spróbować, tylko tyle - poddaję się. Łapię jej policzek w swoją dłoń, blondynka wtula się w niego, a ja czuję jej łzy, które tańczą wokół mojego kciuka.

- Zabiorę resztę rzeczy w przyszłym tygodniu - odchrząka, otwierając oczy. Spuszczam głowę, widzę jak patrzy na mnie, a potem odchodzi do podjeżdżającej taksówki. Znika w żółtym pojeździe, a ja zostaję sam. Bez nagrody, bez marynarki i bez mojego serca, które Selah zabrała ze sobą. Patrzę w niebo, krople deszczu zaczynają spadać na moją twarz. Zupełnie jakby były uosobieniem stanu, w którym się znajduję.

Wszystko jest moją winą, całkowicie na to zasłużyłem, ale teraz proszę Boże, by to cierpienie się skończyło.

x

Parę dni, które minęły w szaleńczym tempie, nie ukoiło bólu i niewiele zmieniło. Niall dzwonił tylko dwa razy, nie odebrałam. A teraz po prostu stoję przed drzwiami naszego niegdyś wspólnego mieszkania i strach ogarnia moje ciało. Jestem zraniona, pozbawiona doszczętnie zaufania, ale z drugiej strony nie chcę tego wszystkiego kończyć. Nie wiem, co powinnam zrobić, więc dzwonię do drzwi. Blond czupryna chłopaka wyłania się po chwili.

- Nie musiałaś pukać - mruczy. Wciąż jest w złym stanie, wygląda jakby nie sypiał dobrze. - To nadal twoje lokum - dodaje tak cicho, że niemal go nie słyszę. Za każdym razem, gdy widzę jego zrezygnowany wzrok, serce pęka mi w pół.

- To nie potrwa długo - ignoruję jego uwagę, nawiązując do pakowania i wskazuję na szafę, gdzie są moje rzeczy.

- Sel... - zaczyna, kręcąc głową. 

Nie słucham go. Po prostu wrzucam ubrania w karton, rozglądając się przy okazji po mieszkaniu. Prawie nic się nie zmieniło, ubyło po prostu kilka moich przedmiotów. Nie mogę pozwolić, by zaczął mówić, bo jego słowa tak bardzo na mnie działają. Znowu dam się omotać w te sidła kłamstw, które sprawią, że do niego wrócę, utykając ponownie w martwym punkcie.

As strong as you were, tender you go / one-shot / n.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz