1

380 33 12
                                    

To był... Wielki dom. Nawet nie można było nazwać tego jakąś rezydencją. Drewniana, dość duża chatka, z zarośniętymi bluszczem fundamentami.

- Nie wygląda to na miejsce, które opisywali jego byli współpracownicy - zauważył jeden z chłopców stojących przed wspominanym budynkiem.

- Najpierw obejdziemy ten budynek dookoła. Ty pójdź w lewo, a ja udam się w prawo - zarządził brunet.

- A ty co? Mój szef? - jego towarzysz prychnął na te słowa. - To ja pójdę w prawo, a ty sprawdź lewo - zbuntował się.

- W cale się nie zmieniłeś, odkąd spotkałem cię po raz pierwszy.

Chuuya nie odpowiedział, zignorował jego słowa i udał się w wyznaczonym sobie przez siebie kierunku. Dazai zrobił to samo.

Byli na misji zleconej im bezpośrednio przez samego Mori'ego. Sprawa była dosyć poważna, bo ostatnimi czasy znowu pojawił się pewien terrorysta. Podobno już od wielu lat działał Mafii na przekór, kiedyś nawet do niej należał, jako zwykły, niewiele znaczący członek. Pewnego dnia znaleziono jego oddział martwy, a jego już tam nie było. Podobno zabił ich i uciekł. Nie wiadomo czemu. Ostatecznie przeżyło z nich tylko dwóch mężczyzn, którzy byli w stanie krytycznym. W dniu dzisiejszym nie pracowali już dla Portowej Mafii, po znalezieniu się na krańcu śmierci woleli zająć się własnym życiem.

Portowa Mafia udała się do nich, by usłyszeć o tamtym człowieku cokolwiek, co o nim wiedzą. Okazało się, że jeden z nich już nie żyje, a drugi przypomniał sobie, że poszukiwany przez nich człowiek często chadzał do drewnianej "rezydencji", przed którą teraz znajdowali się obaj nastolatkowie.

Był po prostu bardzo dobrze wyszkolonym żołnierzem, którego zamiary nie były im znane.

- Morduje naszych ludzi. Jest silny. Nie mamy pojęcia, czy pracuje sam, czy z kimś. Prawdopodobniejsza jest ta druga opcja, bo nie wygląda to na pracę jednej osoby. Gdy przebywał w mafii, był zwykłym człowiekiem, o ile dobrze wiemy, nie ma żadnych nadprzyrodzonych zdolności. Z tego, co jeszcze wiemy, interesuje go tylko usuwanie naszych ludzi. Musicie go powstrzymać, zanim uda mu się zrobić coś któremuś z naszych obdarzonych - oznajmił Mori.

Nakahara spokojnym krokiem obszedł prawą stronę budynku od zewnątrz. Szczerze mówiąc nie znalazł nic podejrzanego. Przez chwilę wydawało mu się, że kawałek bluszczu na budynku się poruszył, ale później, gdy przystanął i wpatrywał się w roślinę, nic podobnego już nie zobaczył. "Zdawało mi się". Ciągle był w gotowości, by użyć swojej zdolności, ale jeszcze nie było takiej potrzeby. Spotkał się z Osamu na po drugiej stronie.

- Nic nie znalazłeś? - spytał.

- Nie, wszystko wygląda normalnie. Pewnie w środku coś znajdziemy. Nie traćmy czujności.

Chuuya kiwnął głową. Ramię w ramię - no, nie do końca, zważając na wzrost Nakahary - udali się jeszcze raz przed wejście. Wymienili między sobą krótkie porozumiewawcze spojrzenia, po czym rudowłosy kopnął z całej siły drzwi od wejścia. Dazai w tym samym czasie trzymał w dłoni pistolet, tak na wszelki wypadek.

Jednak w środku nikogo nie było. Chłopaki przyjęły trochę swobodniejszą postawę i powoli weszły do środka.

Wnętrze było praktycznie puste. Gdzieniegdzie stały jakieś stare meble przykryte jakimiś narzutami.

- Dazai! - zawołał Chuuya, który zdążył już się w miarę rozejrzec po otoczeniu. - Spójrz.

Brunet podszedł do kucającego przy czymś towarzysza i pochylił się nad nim.

Wolę ciebie od najpiękniejszej róży (Soukoku oneshot)✓︎Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz